[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zarówno kapitan, jak i kabina cieszą się z twojego nowego spojrzenia.Jak ramię?Figlarne ogniki zamigotały w jej oczach.- Obawiam się, że jesteś rozczarowany, milordzie.Bo widzisz, jestemzdrowa jak ryba, a ta rana to zwykłe ukłucie.Mimo to musisz dotrzymać sło-wa.i zaczekać dwa dni, zanim mi sprawisz lanie.- Skoro nie muszę obchodzić się z tobą jak z inwalidką, cara, to myślę, żeodkryję równie przyjemne rozrywki, które wypełnią okres czekania na mo-ment, kiedy z czystym sumieniem będę mógł dać ci klapsa na gołą pupę.Zadrżała z przyjemności i rumieńce wykwitły na jej policzkach.Popa-trzyła na jego silne ręce, którymi sprawnie obierał pomarańczę.- Dawno już nie jadłam pomarańczy - powiedziała.SRPodał jej kawałek i oparł się w fotelu, by patrzeć, jak Cassie delektuje sięowocem.- Kiedy wypływamy z Nowego Jorku? - zapytała, próbując rozładowaćzmieszanie, które ją ogarniało, kiedy on był blisko.Milczał przez dłuższą chwilę i bacznie się jej przyglądał.- Czyżbym miała sok z pomarańczy na brodzie?- Nie.Dziś rano, Cassandro, poprosiłaś, żebym cię zabrał do domu.Mu-szę zapytać, czy mówiłaś poważnie.- Zważywszy na okoliczności, milordzie, nie wierzę, żebyś w to wątpił.Znowu zapadła cisza.Cassie nagle poczuła się niepewnie.- Już nie chcesz.mnie poślubić?- Nigdy wcześniej nie dawałem ci wyboru, Cassandro.Teraz jednak wi-dzę, że powinienem.Czy ty, cudowna dziewczyno, najdoskonalsza istoto w ca-łej Anglii.i koloniach, wyświadczysz mi ten honor i zostaniesz moją żoną?Cassie zagryzła wargi, tłumiąc rozbawienie jego kwiecistą przemową.Todziwne, ale wolała go, kiedy był władczy.Wtedy lepiej wiedziała, jak się z nimobchodzić.Odpowiedziała rzeczowo:- Jeśli mnie nie poślubisz, to będę musiała cię zabić i nakarmić twoimnieszczęsnym ciałem ryby w zatoce.- W takim razie - odpowiedział jakby od niechcenia, przeciągając słowa -postanawiam ratować skórę i jutro poszukam dyskretnego kapłana.Czy to do-statecznie szybko?- Będzie musiało wystarczyć - powiedziała, naśladując jego sposób mó-wienia.- Ale miej się na baczności, milordzie.Jutro w południe skuję cię łań-cuchem, jeśli się nie spiszesz.- Nagle sobie uświadomiła, że wszystkie jejubrania są wciąż w pokoju Edwarda.SR- Ojej - jęknęła.- Nie mam, co włożyć.Ta koszula nocna nie bardzo sięnadaje.Powoli wstał i podszedł do szafy.Otworzył szeroko drzwi.- Myślę, moja droga, że jest tu wszystko, czego ci trzeba.- Widzę, milordzie, że ani przez chwilę nie miałeś wątpliwości, co odpo-wiem! - Chciała wstać i do niego podejść, ale zauważyła, że niestety zbyt kręcisię jej w głowie.- Znowu pijana - stwierdził z udawanym obrzydzeniem.- Myślę, że naj-lepszym dla ciebie miejscem, kochana, jest teraz łóżko.- Ziewnął potężnie.-Pozwolisz, że do ciebie dołączę? To był długi i męczący dzień.- Ale nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, milordzie.- To prawda.- I ramię bardzo mnie boli.- Będę na nie bardzo uważał.- Teraz zamierzasz.na mnie uważać, milordzie?- Między innymi.Cassie z zakłopotaniem zauważyła, że jej oczy powędrowały w dół, kuwielkiemu wybrzuszeniu w jego bryczesach.Zaśmiał się cicho z zadowoleniem i wziął ją na ręce.Przytuliła się doniego, kiedy posadził ją na łóżku.- Moja pani, nie możesz mnie uwieść, jeśli nie dasz mi chwili na ścią-gnięcie tych cholernych ubrań.Położyła się na plecach i patrzyła, jak się rozbiera.Kiedy stał przed niąnagi, otuliła się mocniej koszulą nocną i usiadła.- Nie mam jednak zamiaru kochać się dziś z tobą, milordzie.Zbyt po-chopnie uraczyłam cię moimi względami i teraz nalegam, żebyś włożył mi napalec obrączkę, zanim wejdziesz do mojego łoża.SRPopatrzył na nią pytająco.- Co to za nonsens, Cassandro?- To nie żaden nonsens! Nie będę już twoją kochanicą!Spojrzał w dół na swą uradowaną męskość, po czym popatrzył na Cassiew zadumie.Bez słowa wszedł do łóżka i odwrócił się do niej plecami.Chłodnooświadczył:- Kiedy mnie zapragniesz, Cassandro, rozważę sprawienie ci przyjemno-ści.Dobranoc.Leżała na plecach, gapiąc się w kosztowny mahoniowy sufit.Tak na-prawdę wcale się nie kłopotała ślubną obrączką, ale coś ją powstrzymywałoprzed tym, by mu się oddać.Starała się zrozumieć samą siebie.Zdała sobiesprawę, że to wszystko przez to, że wcześniej dobrowolnie oddała się Edwar-dowi.Przypomniała sobie te noce, jej ciało sztywne i oziębłe, jej umysł pełenwątpliwości.A jednak pozwoliła sobie na to, by go przyjąć, by oddać się mu zchęcią.jak dziwka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]