[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziękuję, Ethel.I powiedz temuaniołowi za Niebiańskim Barem, żeby ci nalał jeszcze jedną sherry.To ode mnie.Siedzieliśmy w cieniu na tarasie i popijaliśmy piwo.- Co zjadłbyś na lunch? - zapytała Susan.- Spełnię każdą prośbę.- Marzę o jogurcie.Ale w ostateczności może być pizza pepperoni.Bez słowa protestu sięgnęła po telefon, zadzwoniła do informacji, a potempołączyła się z miejscowym dostawcą pizzy.Powinna nauczyć się tego numeru napamięć.Sposób zamawiania pizzy wydawał się dla Susan Stanhope nieodgadnionatajemnicą, ale robiła postępy.- Chwileczkę - rzuciła do słuchawki i zwróciła się do mnie.- On chce wiedzieć,czy życzymy sobie jakieś dodatki.- Co powiesz na kiełbasę i kuleczki mięsne?Dołożyła to do zamówienia, a potem wysłuchała kolejnego pytania.- Mają pokroić na osiem czy dwanaście kawałków? Przypomniałem sobiedowcip, który kiedyś opowiadał mi Frank.- Dwanaście.Jestem głodny.Uśmiechnęła się, a potem podała nasz numer telefonu i adres - Stanhope Hall,Grace Lane, Lattingtown - nie, nie ma numeru domu.Następnie zadzwoniła dostróżówki i uprzedziła o przyjezdzie dostawcy.Siedziałem z nogami na stole i sączyłem piwo.Susan powróciła do tematu nieoczekiwanej kapitulacji Williama.- Znam swojego ojca i wiem, że to musiały być ciężkie negocjacje.- Jestem dobrym negocjatorem.Szczególnie kiedy trzymam tego po drugiej stronie stołu mocno za jaja.I nadodatek je ściskam.A może powinienem ukręcić?- John? Nie uważasz, że on mógł być.nieszczery? %7łe nie dotrzyma obietnicy?- Dotrzyma, zapewniam cię.- Wciąż nie rozumiem.- Cóż.wydaje mi się, że twój ojciec doznał.objawienia.Kiedy siedziałsamotnie w samochodzie, zdał sobie sprawę, że był w błędzie.Może natchnął go DuchZwięty.Sam nie mogłem uwierzyć, gdy zobaczyłem przez okno, jak wysiada zsamochodu z rozbieganym wzrokiem, wpada do gabinetu i mówi: John, chciałbym ztobą porozmawiać.W rzeczywistości powiedział: ,Jak śmiesz nalegać, żebym do ciebie przyszedł?.Przeprosiłem go oczywiście.A może powiedziałem, żeby usiadł, zamknął się iprzeczytał list? W każdym razie, kiedy skończył lekturę, zbladł nagle.To ciekawe, jakszybko może się u człowieka zmienić kolor skóry.Szkoda, że nie miałem kamery.Aha,drżały mu też ręce.Dalsze negocjacje były już dziecinnie proste.Stawiał się, coprawda, od czasu do czasu, mówiąc: Nikt nie uwierzy w wynurzenia staruszki naprochach , i tym podobne.Zaproponowałem mu w takim razie, że pokażę ten list jegocórce i żonie i wtedy przekonamy się, co one na ten temat myślą.Możemy jeszczezłożyć wizytę pani Cotter w domu opieki i zapytać ją, czy potwierdza słowa Ethel.Rzucił tylko: To szantaż i zamknął się wreszcie.Wiem, że to szantaż, jestem prawnikiem i podobne postępowanie nie licuje zwyznawanymi przeze mnie zasadami.Ale to, czego dopuścił się William, było nietylko niedopuszczalne, to była zbrodnia, która niestety uległa już przedawnieniu.Jeśliwięc miał zapłacić za swoje winy, to w inny sposób.Palestra i sądy mogą mieć na tentemat inne zdanie, ale przynajmniej Ethel wstawi się za mną, kiedy stanę przedSądem Ostatecznym.- Był taki.blady - powiedziała Susan.- I wstrząśnięty.- Naprawdę? Nie zauważyłem.- A matka była kompletnie zaskoczona jego nagłą zmianą decyzji.- Widocznie ona nie doznała objawienia.- John.?- Tak?- Czy ty go.czymś postraszyłeś?- A czym mogłem go postraszyć?- Nie wiem.ale.- Możemy zmienić temat? Kto teraz leci po piwo?Podniosła się i poszła do kuchni.Dopiłem piwo i pomyślałem o liście Ethel.Dokonała przede mną spowiedzi nałożu śmierci, ale rozmawiała też przecież z ojcem Hunningsem, a on doradził jej, żebynie dawała mi tego listu, a potem naciskał na Elizabeth.Dlaczego? %7łeby nie narazićna szwank pamięci o Ethel, jak mówił? Czy może raczej chciał przechwycić list iwymienić go z Williamem na.no właśnie, na co? Na ciepłą emeryturkę?Po chwili wróciła Susan z piwem.- Jesteś zbyt skromny, John.Myślę, że ojciec zmienił zdanie nie pod wpływemjakiegoś boskiego objawienia, tylko dlatego, że coś mu powiedziałeś.- Cóż, starałem się i byłem przekonujący, ale naprawdę otrzymałem pomoc zgóry - odparłem skromnie.- Mówiłam ci, że takie jest nasze przeznaczenie i że nad naszym losem czuwaanioł stróż.- Wygląda na to, że tak.- Pociągnąłem łyk piwa.- Jak sądzisz, powinniśmy wziąć ślub u Zwiętego Marka? - zapytała, zmieniająctemat.- Czemu nie.Ojciec Hunnings za drugim razem daje upust.Roześmiała się i przypomniała mi:- Nie lubisz go, ale on chyba też za tobą nie przepada.- Naprawdę? W takim razie muszę z nim porozmawiać i załagodzić sytuację.Przeczytam mu list Ethel i zapytam, czy znał jego treść w ogólnym zarysie, jakpowiedział, czy może dokładnie.- Naprawdę chciałabym tam wziąć ślub.- Nie ma sprawy.Zgodzę się nawet na nauki przedmałżeńskie.- Widzę, że po zwycięstwie nad moim ojcem dochodzisz wreszcie do formy -powiedziała z uśmiechem.- Jestem na fali - przyznałem.A ponieważ zamierzałem poukładać teraz światpo swojemu, zapewniłem ją: - Twoi rodzice nie tylko pobłogosławią nam, ale jeszczezapłacą za wesele.- Chcę tylko ich błogosławieństwa.- A ja chcę im wręczyć rachunek.I nie zapomnij ich odpowiednio wcześnieuprzedzić o ślubie.Na pewno będą chcieli pomóc w przygotowaniach.No iporozmawiać o twoim posagu.- John, czy zamierzasz im wybaczyć i zapomnieć?- Nie potrafię długo chować urazy - odparłem po namyśle.Udało mi się ją rozśmieszyć.- Nie, wcale.- Przecież dobrze mnie znasz.- Po chwili dodałem już całkiem poważnie: - Niepotrafię tak po prosta wybaczyć tego, co zrobili nam przez wszystkie lata naszegomałżeństwa, ale.- w końcu zwycięzca powinien być wspaniałomyślny - powiem tak:jeśli twój ojciec i twoja matka pragną mojego wybaczenia, to jestem gotów imprzebaczyć.I jestem pewien, że twój ojciec także mi wybaczy, że nazwałem gomonumentalnym kutasem i tak dalej.Ale mam pytanie: Co ty wobec nich czujesz?Susan wzięła głęboki wdech.- Jestem wściekła.Poznałam ich od najgorszej strony.Ale przecież to są moirodzice, kocham ich i wybaczę im.Kiedyś nasze dzieci postąpią tak samo.- Nie damy im ku temu powodów.Milczała przez chwilę, wreszcie zdobyła się na wyznanie:- Ja już dałam.Tym, co zrobiłam.I wybaczyły mi.Bezwarunkowo.Tak samojak ty.- %7łycie jest krótkie.Może faktycznie powinienem wybaczyć Charlotte i Williamowi to, co zrobilirodzinie Sutterów.Najlepszą zemstą będzie nasze szczęśliwe i przykładne życie.Alena pewno nie wybaczę nigdy Williamowi tego, co zrobił tym dziewczętom.Ten gniewpozostanie we mnie aż do śmierci.Tak więc siedzieliśmy sobie w cieniu na tarasie, wpatrzeni w opromienionysłonecznym blaskiem różany ogród i sączyliśmy piwo.Dzień był naprawdę wyjątkowopiękny, przyroda w pełni rozkwitała, powietrze pachniało różami i kapryfolium.Obserwowałem pazia królowej, który zastanawiał się, gdzie wylądować.Z zamyślenia wyrwał mnie głos Susan.- Musimy napisać do dzieci i podzielić się tą dobrą wiadomością.Możepowinniśmy też wspomnieć, że mogą.hmm.usłyszeć o nas w telewizji.- Tak, powinnaś napisać do Carolyn, bo ja już zdążyłem przekazać jej złe wieści.- Przepraszam - powiedziała Susan.- Temat zamknięty.- Dobrze.Potem wyślę e-mail do Edwarda.- Napisz mu, że dziadek pobłogosławił nasze małżeństwo, przekazując muzarząd nad jego funduszem powierniczym.Ale nie wspominaj o naszych występach wtelewizji.- Jak chcesz, ale wiesz, że i tak się dowie od Carolyn.- Zwietnie.I wtedy odpowiemy na ich pytania, trochę przekręcając fakty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]