[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli nie będzie poprawy, muszę być operowana.- Kiedy? - głos Thomasa był niemal aksamitny.- Jak najszybciej - odparła z wahaniem.Ponieważ Thomas słuchał spokojnie i z uwagą, Cassi nie przerywała: - Domyślam się,że doktor Obermeyer starał się z tobą skontaktować, żeby uzgodnić termin mojej operacji,która - jeśli nie masz nic przeciwko temu - odbędzie się pojutrze.- Dlaczego miałbym się sprzeciwiać? - zapytał Thomas.- Twój wzrok jest zbyt ważnąsprawą, żeby się spierać o termin operacji.Cassi odetchnęła z ulgą.Z niepokojem oczekiwała na odpowiedz Thomasa.- Choć wiem, że to będzie tylko niewielki zabieg, jednak bardzo się go boję.Thomas pochylił się i objął ją ramieniem.- Rozumiem twoje obawy - stanowiązupełnie naturalną reakcję.Ale Martin Obermeyer jest doskonałym lekarzem.Będziesz wbardzo dobrych rękach - wręcz trudno o lepsze.- Wiem - odpowiedziała Cassi i prawie się uśmiechnęła.- A ja podjąłem dziś pewną decyzję - mówił Thomas przygarniając ją do siebie.- Gdytylko Obermeyer da ci zielone światło, wezmiemy urlop i wyjedziemy.Na przykład naKaraiby.Ballantine przekonał mnie, że powinienem wypocząć; chyba najlepiej wtedy, gdy tybędziesz wracała do zdrowia? Co na to powiesz?- To brzmi wprost cudownie - chciała go pocałować, ale w tym momencie zadzwoniłtelefon.Thomas podszedł do aparatu.Cassi drżała z obawy, by nie wezwano go przypadkiemdo szpitala.- Miło mi pana słyszeć, panie Seibert - powiedział Thomas do słuchawki.Cassi pochyliła się i ostrożnie postawiła swój kieliszek na stoliku.Robert nigdy dotądnie dzwonił do niej do domu.Ten telefon mógł Thomasa wytrącić z równowagi.Tymczasem Thomas mówił zupełnie spokojnie: - Jest tutaj, obok mnie.Nie, jeszczenie jest pózno.Z uśmiechem przekazał słuchawkę Cassi.- Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłem, telefonując do ciebie do domu -mówił Robert - ale udało mi się wymknąć na oddział patologii i obejrzeć przekroje żyłyJeoffry ego Washingtona.Kiedy wróciłem do pokoju, przypomniałem sobie, gdzie jużwcześniej widziałem tego rodzaju biały osad.Robiłem kiedyś sekcję zwłok robotnika, któryzginął w wypadku przy pracy.Nieostrożnie wysypał na siebie koncentrat fluorku sodu ichociaż szybko go spłukał, ilość trucizny, która przedostała się do organizmu, okazała siędawką śmiertelną.W jego żyłach znalazłem taki sam biały osad.Cassi zniżyła głos, odwracając się plecami do Thomasa - nie chciała, żeby domyśliłsię, że wciąż jeszcze interesuje się badaniami nad SSD.- Ale przecież fluorek sodu nie jestużywany w charakterze leku.- Używa się go w stomatologii - stwierdził Robert.- Ale nie jest podawany do wewnątrz - szepnęła Cassi.- I z całą pewnością nie przezkroplówkę.- To prawda - rzekł Robert.- Ale pozwól mi powiedzieć, w jaki sposób zmarł tenrobotnik.Miał atak padaczki, a następnie dostał ostrej arytmii serca.Czy ci to czegoś nieprzypomina?Cassi pamiętała, że aż sześciu pacjentów z serii SSD miało takie same symptomy, alenic nie powiedziała.Niekoniecznie śmierć spowodował fluorek sodu, wszelkie przedwczesnewnioski mogły być zbyt pochopne.- Gdy tylko wrócę do pracy - zdecydował Robert - dokonam analizy chemicznej tegoosadu.Przekonam się, czy to jest fluorek sodu.Wyobrażasz sobie, jakie to będzie miałoznaczenie, jeśli przypuszczenie się potwierdzi?- Chyba tak - burknęła niechętnie Cassi.- Oznacza to, że popełniono morderstwo - stwierdził Robert.- O czym rozmawialiście? - zapytał Thomas, gdy Cassi wróciła już na kanapę przedkominkiem.- Czyżby Robert zakomunikował ci jakieś rewelacje dotyczące serii SSD? - Kuzdziwieniu Cassi w jego głosie słychać było tylko ciekawość, nie zdenerwowanie.Pomyślaławięc, że warto mu coś powiedzieć o postępie w badaniach Roberta.- Robert ciągle nad tym pracuje - powiedziała.- Zajął się zestawianiem danych.Otrzymał wydruk komputerowy, z którego wynikają niezwykle ciekawe wnioski.- Na przykład? - interesował się dalej Thomas.- Są pewne ewentualności - wymijająco odparła Cassi.- Trudno cokolwiek wykluczyć- mam na myśli to, co się może zdarzyć w szpitalu.Pamiętasz tę historię w New Jersey, gdziepacjentom podano kurarę?- Robert chyba nie podejrzewa morderstwa? - pytał Thomas.- Nie, nie - Cassi zlękła się, że może powiedziała zbyt wiele.- Po prostu w rezultacieostatniej sekcji zwłok zauważył dziwny osad, który chce sprawdzić.- Thomas skinął głową,jakby trochę zamyślony.%7łeby poprawić mu humor, Cassi dodała: - Robert rzeczywiście jestci bardzo wdzięczny za to wystąpienie na konferencji.- Rozumiem - rzekł Thomas, uśmiechając się.- Co prawda nie o Roberta wtedy michodziło, ale jeśli on to inaczej odczytał, to cała przyjemność po mojej stronie.A teraz sądzę,że czas nam już do łóżka.Gdy prowadził ją troskliwie po schodach na górę, Cassi zastanawiała się, co właściwiekryje się w jego niezwykle niebieskich oczach.Nie była pewna, czy ogarniające ją drżeniejest wyłącznie wynikiem oczekiwania na wspólną noc.Rozdział XOd czasu studiów Cassi nie występowała w roli pacjenta.Teraz, po ukończeniumedycyny i po pierwszych miesiącach stażu, taka rola była dla niej całkowicie nowymprzeżyciem.Znajomość kulis szpitalnego leczenia wcale nie ułatwiała tej roli i budziła tymwiększe obawy.Tego dnia przyjechała do szpitala razem z Thomasem.Było jeszcze za wcześnie, byzałatwić sprawę w izbie przyjęć.Powiedziano jej, że musi poczekać, aż pojawią się właściwipracownicy.Protestowała tłumacząc, że w nagłych przypadkach szpital przyjmuje pacjentówbez przerwy, nawet w nocy, mimo to kazano jej przyjść o dziesiątej.Trzy godziny spędziła nerwowo w bibliotece przeglądając Psychology Today , poczym ponownie udała się do izby przyjęć.Mimo że właściwi urzędnicy już się pojawili,sprawa nie posunęła się wcale do przodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]