[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niepowiedziała panom tego przez telefon?Kiedy stałam w asyście mężczyzn w czerni, drzwi windyzamknęły się za Grant Books.Ani o sekundę za wcześnie. EPILOGMIE I ZATRZYMA- Cieszę się, że przyszłaś - powiedział Phil, otwierającdrzwi do swojego mieszkania.- Naprawdę mamy co oblewać!- Phil, świetnie wyglądasz! Widzę, że jesteś innymczłowiekiem!Nie widziałam go od wielu tygodni, odkąd został starszymredaktorem w Simon & Schuster.Schudł co najmniej siedemkilo i, o dziwo, znikły mu też worki pod oczami.Wyglądałdziesięć lat młodziej.- W każdym razie znacznie lepiej się czuję.Streszwiązany z pracą w Grant Books rozwalał mnie od środka.-Phil zaprowadził mnie do salonu, gdzie ponad dziesięć osóbsiedziało na kanapach i poduchach.- Pozwólcie, że wamprzedstawię Claire Truman.W zeszłym tygodniu uciekła zGrant Books.Wszystkie twarze zwróciły się w moją stronę, przywitałymnie serdeczne uśmiechy.Kilka osób znałam z początkupracy w Grant, innych nigdy nie widziałam.Kiedy Phil zadzwonił w zeszłym tygodniu, żeby zaprosićmnie na spotkanie grupy wsparcia byłych pracowników Grant,sądziłam, że żartuje.Grupa wsparcia byłych pracownikówVivian Grant? Spotkania, jak mi wyjaśnił Phil, miały na celuwyrzucenie z siebie najboleśniejszych, najobrzydliwszychwspomnień, w których każdy, kto nie poznał osobiście Vivian,z pewnością dopatrzyłby się przesady.Wahałam się, czy przyjąć zaproszenie.Jeszcze nieotrząsnęłam się z szoku, ale niekoniecznie chciałamwymieniać przykre doświadczenia w gronie obcych ludzi.- Wiem, że brzmi to nieco dziwnie - przyznał Phil - aleczujemy się jak towarzysze broni.Wszyscy opowiadaliśmyhorrory swoim rodzinom i przyjaciołom, a oni wysłuchiwali nas cierpliwie, usiłując zrozumieć.Ale nie potrafili.Musielibyto sami przeżyć.Phil nie stracił swojej skłonności do dramatyzowania.Wkońcu zgodziłam się do niego wpaść.Teraz rozglądałam siępo zatłoczonym pokoju i czułam się dziwnie swojsko zeświadomością, że ci ludzie przeżyli swoje w Grant Books ipostanowili o tym opowiedzieć.Teraz sprawiali wrażenieprzystosowanych do otoczenia, ale podobnie jak ja wiedzieli,co to znaczy żyć w okopach z czwórką kamratów, a popowrocie z latryny zastać tylko zgliszcza i brak wszystkichkompanów.Wiedzieli, co znaczy pracować na froncie, jakuchylać się przed kulami lecącymi z gabinetu Vivian, jakprzetrwać na wrogim terytorium okupowanym przez Lulu iGrahama.Musieli wypełniać rozkazy, na którychwspomnienie wzdrygali się aż do teraz.- Witaj w wolnym świecie, Claire - powiedziała pięknakobieta w letniej sukience.- Moje gratulacje, że się stamtądwyrwałaś!- Marvin - przedstawił się mężczyzna po mojej lewej.-Pracowałem jako kierownik graficzny w Grant Books aż dodnia, w którym Vivian nazwała mnie przy całym personelu pieprzonym, zniewieściałym impotentem".Właśniewygrałem sprawę w sądzie i kupiłem mieszkanie w UpperWest Side, w którym zamieszkałem z dziewczyną.- O zwolnieniu dowiedziałam się, kiedy nie zadziałałamoja zdezaktywowana karta magnetyczna do drzwi - pisnęłaczarnowłosa myszka.- Ktoś z działu kadr przywiózł mi dodomu moje prywatne rzeczy.A wszystko dlatego, że niezgodziłam się na kolegium redakcyjnym z Vivian.- Ach, ona uwielbia takie oznaki władzy - wtrąciła jejsąsiadka.- Niespodziewana dezaktywacja karty? To jedno zjej ulubionych posunięć.Starszy pan odchrząknął. - Należałem do nielicznych osób z przeszłodziesięcioletnim doświadczeniem w przemyśle wydawniczym,które podjęły pracę u Vivian.Przez sześć lat pracowałem dlaRandom House i Penguina.W Grant Books wytrwałemdziesięć dni.Nigdy przedtem ani potem nie widziałem czegośpodobnego.- A jak poszło tobie, Claire? - spytał Phil.- Była wściekła,że odchodzisz?- Właściwie to nie wiem.Mój były asystent, David,odszedł następnego dnia, a z nikim innym nie rozmawiałam.Naprawdę chciałam się przewietrzyć.- Masz szczęście, że nie podała powodu twojego odejściado prasy - mruknął Mike Hudson, młody mężczyzna, wktórym poznałam byłego dyrektora do spraw marketingudziału Vivian.- Rozpowiadała, że byłem uzależniony odcracka i okradałem budżet firmy, bo górę brał nałóg.Albo cośw tym stylu.Chociaż była to kompletna bzdura, nie zawierałaani krztyny prawdy, jej to nie powstrzymało.Phil poszedł do kuchni, wrócił z tacą pełną smukłychkieliszków szampana.- Proponuję toast! - powiedział wesoło, podsuwającgościom kieliszki.- Za to, że wreszcie Vivian dostała zaswoje!- Jak to? - spytałam, kiedy podszedł do mnie z tacą.- Nie czytałaś dziś rano  Daily News"? Czekaj, Lindakupiła dziesięć egzemplarzy, na pewno gdzieś tu mam.O,proszę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •