[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Świetnie się bawiłem.Byłaś super.Szczerze, nigdy w życiu nie spotkałem tak inteligentnej, seksownej…Dość tych bzdur.Nigdy czegoś takiego nie powie.Ja: Słucham?Jack: Cześć, maleńka.Mówi Jack.Ja: (opanowana aż do bólu) Cześć, co u ciebie?Jack: Smutno mi bez ciebie…Fuj, zaraz się zrzygam.I tak w kółko.Wypróbowałam każdą możliwą wersję, z wyjątkiem tej, w której to ja dzwonię do niego.Ale pod koniec dnia tak się przyzwyczaiłam do rozmowy z nim, że nie może nie zadzwonić.To niemożliwe, żeby tyle o kimś myśleć i nie sprowokować j akiegoś odzewu, no nie?W domu czeka na mnie tylko jedna nagrana wiadomość.Dzwoniła H z poleceniem, żebym zaraz dała jej znać, jak tylko zadzwonię do Jacka.Nie mogę się od tego wykręcić.Dodaję sobie odwagi, kartkując Potęgę kobiet.„Nie oddawaj swojej mocy innym… Kobiety, które dostają to, czego chcą, są aktywne…"Wpatruję się w kartkę z numerem telefonu Jacka.Po prostu to zrób.Zrób to.Zrób to.No, dalej, podnieś słuchawkę.Sygnał rozlega się cztery razy.Z całej siły przyciskam słuchaw- ' kę do ucha.Kłykcie mam zupełnie białe.Czuje się taka bezbronna.Dzwonię do jego domu!I wtedy włącza się automatyczna sekretarka.Z nagranym głosem Mat-ta:–Cześć, mieszkanie Matta i Jacka.Nie możemy w tej chwili podejśćdo telefonu.Po sygnale proszę zostawić wiadomość.Oddzwonimy napewno.Piii.Nagle dzieje się coś dziwnego.W moim gardle mieszkała chyba jakaś wiewiórka.–Cześć, mówi… – zaczynam.Po czym milknę.Jestem głębokowstrząśnięta głosem dobywającym się z moich ust.Próbuję raz jeszcze:–Mówi Amy.Hm.– Znowu cisza, potem rozlega się sygnał.Sama, osobiście zostawiłam najgorszą wiadomość, jaką ktokolwiek kiedykolwiek zostawił na automatycznej sekretarce.Kiedykolwiek.W historii świata.I nic już nie mogę na to poradzić.Odkładam gwałtownie słuchawkę, jakby poraził mnie prąd.Czuję, że cała płonę.Wyrywam wtyczkę telefonu z gniazdka, wyłączam sekretarkę, otwieram okno i wyrzucam do sąsiedniego ogrodu Potęgą kobiet.Czwartek: poddaję się.W pracy zachowuję się, jakbym była w katatonicznym transie.Dociera do mnie wreszcie, że mam znacznie poważniejszy problem niż tylko idiotyczna wiadomość zostawiona na sekretarce Jacka.Jest nim całe moje życie.Niechcący i niezasłużenie w samym środku tego osobistego kryzysu ląduje Geoff.Geoff jest konsultantem w firmie Boothroyd, Carter May i od początku tygodnia kręci się w pobliżu mojego biurka.Pewnie dlatego, że nie ma żadnych kumpli.Na dodatek jest jakiś taki gąbczasty; wygląda jak paszkwil na człowieka.Naprawdę nie ma w nim nic, co choć trochę mogłoby się podobać.Nosi okulary w kwadratowych oprawkach, na czubku głowy zaczyna łysieć.Jakby tego nie dość, niezbyt przyjemnie pachnie.Ja jednak jestem w takim stanie, że kiedy Geoff zaprasza mnie na lunch, nie odmawiam.Mam randkę z Geoffem!Idziemy do włoskiej restauracji, gdzie on zamawia spaghetti, którym natychmiast ochlapuje sobie cały krawat.Jest ogromnie zdenerwowany i wyraźnie mu pochlebiło, że zgodziłam się z nim wyjść.Szczerze mó-60wiąc, niewiele mam z tym wspólnego, bo dzisiejszy dzień to jeden z tych, kiedy duch przebywa poza ciałem.Rozmowa nam się trochę nie klei.Kiedy zaczynam bezmyślnie dziobać widelcem stojące przede mną lasagne, Geoff mówi:–Nie wyglądasz na szczególnie zadowoloną.Celnością uwagi przebiłby Einsteina.Wzruszam ramionami.–Nic mi nie jest.–O czym myślisz? – pyta (głupio).No więc mu odpowiadam.Ponosi mnie.Mówię, że według mnie ludzie podobają się osobom, które są do nichpodobne.Elizabeth Taylor dlatego wpadła w oko Richardowi Burtono-wi, że obojebyli mniej więcej jednakowo urodziwi.Natomiast ja spodobałam się Geoffowi.A to oznacza, że muszę być równie atrakcyjna jak on.Co, szczerze mówiąc, sprawia, że zastanawiam się, czy skończyć ze sobą.Nie wiem, co mnie naszło.Nigdy dotąd nie zachowałam się tak niegrzecznie wobec kogoś obcego.Przez chwilę spoglądamy na siebie.Uśmiecham się nerwowo, Geoff jednak jest wyraźnie zły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]