[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli Harry jużcoś wyszukał, jakże ona ze swymi nielicznymi kontaktami w Kairze zdoła go wyprzedzić? Wyjeżdżam  oświadczył krótko  i chociaż wątpię, żeby Rabi popełnił jakieśszaleństwo, musisz pamiętać, że jest młody, a synoni1 młodości często bywa głupota.Jeślimu nie oddasz jego.poda unku.przynajmniej obiecaj, że nie będziesz szukała przygód. Naturalnie, że nie  powiedziała, czując lekkie wyrzuty sumienia.To, jak zamierzałaspędzić popołudnie, nie miało nic wspólnego z szukaniem przygód.Będzie tylko załatwiałainteresy. Bez względu na to, co sobie myślisz, chciałbym.nic nie może ci się stać.Jesteś.Jesteśzbyt. urwał.Słyszała jego oddech.W pokoju zrobiło się dziwnie cicho.W powietrzu unosił się zapachkwitnącego jaśminu, gdzieś z daleka dochodziło szczekanie psa.Wstała zmieszana.Czyżby ich przyjazń przerodziła się, w coś innego, w.Nie.Desdemona spuściła głowę, zacisnęła powieki.To wszystko tylko wyobraznia.Jużkiedyś dała się jej ponieść I bardzo się pomyliła.Zmuszając się do uśmiechu, dziewczynauniosła głowę.Harry stał bez ruchu, czoło przecinała mu głęboka bruzda. Cóż, jeśli zamierzasz włóczyć się po pustyni ze swymi egipskimi znajomkami, zpewnością nie jesteś odpowiednio ubrany.Spojrzał na swój biały płócienny garnitur, a potem zaintrygowany przeniósł wzrok naDesdemonę. Och.Tak.Ubiorę się odpowiednio. Proponuję ten strój Księcia Pustyni.Klasyczny.Robi wrażenie.Bardzo szykowny. O czym ty mówisz, Dizzy? spytał, wyraznie rozbawiony. Jak mogła mu odpowiedzieć? Sama nie rozumiała, co się z nią dzieje.Wiedziała jedynie, żepokój stał się nagle za mały.W powietrzu unosił się ostry zapach mydła, zmieszany z woniąskórzanych okładek.Desdemona wciąż jeszcze czuła ciepło skóry Harryego i dotyk jegopalców na twarzy. Mówię o twojej wyprawie  powiedziała. A o czymże innym?Jeszcze mocniej ściągnął brwi. Załuję, że nie mogę cię zabrać ze sobą. Naprawdę?  spytała lekko. Będziesz potrzebował jakiegoś tłumaczenia? Nie.Po prostu nie lubię, jak zostajesz sama.Nagle ogarnęła ją złość: na przyspieszone bicie serca, na wspomnienie dawnego zadurzenia,na ojcowską troskę w głosie Braxtona.Nie będę sama.Mam dziadka.Poza tym dość dużo czasu spędzę z twoim kuzynem. Och tak? Tak.Dziś zjemy razem obiad, a pózniej wybierzemy się do Gizy.Więc jak widzisz, będępod dobrą opieką Wprawdzie nie przewiduję takiej potrzeby, ale jestem pewna, że lordRayenscroft potrafi obronić kobietę, gdyby zaszła taka konieczność. Tak  mruknął Harry. Nie wątpię, że ma wszystko, co powinien mieć toporny, młodyarystokrata. Nie jest toporny! Jest bardzo. Tylko pojawienie się Magi powstrzymało ją odwszczęcia sprzeczki.Gospodyni wślizgnęła się do pokoju cała w uśmiechach.Postawiła nastole srebrny serwis do kawy, tace z grzankami i pojemnik z dżemem, po czym rzuciłaDesdemonie pełne zachęty spojrzenie i wyszła.Harry rozsiadi się i nalał kawy do dwóch filiżanek, uniósł swoją do ust i pociągnął łykaromatycznego napoju. Widzę, że jego lordowska mość bardzo ci się spodobał  powiedział znudzonym tonem. Spodobał? Jesteś oczarowana.Straciłaś dla niego głowę. Nie mam pojęcia, o czym mówisz.Nie znam wystarczająco dobrze lorda Rayenscrofta.Apoza tym nie sądz wszystkich po sobie.To, że sam nie jesteś w stanie przebywać w jednympokoju z atrakcyjną kobieta, by jej zaraz nie nadskakiwać, nie znaczy, że inni też się takzachowują.Harry wybuchnął śmiechem.  Nadskakiwać? Tak! Och, Dizzy! Kiedyś będę ci musiał zademonstrować, co to naprawdę znaczynadskakiwać kobiecie, Nie rób sobie zachodu. Chociaż wczoraj wieczorem razem z moim poczciwym kuzynem daliście całkiem niezłypopis. Lord Rayenscroft zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen, aja, mam nadzieję, jakdama.- Więcej tam było trzepotania rzęsami niż pożegnalnego machania chusteczkami napokładzie któregoś z parowców pana Cooka. Wcale nie trzepotałam rzęsami. A Blake. Harry z niesmakiem pokręcił głową. Cóż za pozy. I ty nazywasz kogoś pozerem?  wściekła się Desdemona. Ty, który zatrudniaszdwie sekretarki, jedną do prowadzenia korespondencji z Arabami, a drugą z Anglikami? Ty,zbyt wyniosły i ważny, żeby samemu się pofatygować i sięgnąć po pióro?Harryuśm iechnął się. To co innego.Przynajmniej nie popełniam grzechu banalności.Nazwać cię różą!I do tego jeszcze angielską różą.Musisz mu wybaczyć ten wyświechtany komplement.Obawiam się, że Blake a nie stać na zbytnią oryginalność. Uważam, że jest czarujący.Harry nie wyglądał na przekonanego. Naprawdę.Myślisz, żejeste lepszy od niego? No cóż, gdybym miał podjąć wysiłek wychwalania urody kobiety, z całą pewnościązdobyłbym się na coś oryginalniejszego niż mocno wytarte porównanie z różą. Jesteś największym egocentrykiem, jakiego znam  powiedziała Desdemona, starającsię, by w jej głosie nie słychać było ani cienia podziwu. Nie wierzysz mi?  Harry pociągnąl łyk kawy i skrzyżował nogi. Pozwól, że citozademonstruję.Ale pamiętaj proszę, że improwizuję.Sięgnął po dżem, przyglądając się swojej rozmówczyni z nieodgadnioną miną.Desdemonapoczuła się jak eksponat poddawany szczegółowym oględzinom.Usiadła na krześle i, silącsię na największą obojętność, zaczęła smarować grzankę masłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •