[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myjąc się, wypytywała Sarę:- Czy są jakieś wieści o panu de Xaintrailles'ie?- %7ładnych! Wszystko, czego mistrz Coeur mógł się dowiedzieć, toto, że wyjechał z miasta przedwczoraj z grupą swoich ludzi, oznajmiającgłośno, że jedzie na polowanie.Nic więcej nie wiadomo.- Oby za sprawą niebios zdążył na czas.i oby nic się nie stałomojemu panu.Przez chwilę przypatrywała się ze łzami w oczach swemu odbiciu wzwierciadle z wypolerowanej cyny, po czym odwróciła się do Sary.- Skończmy już z tą toaletą.Chciałabym pójść pomodlić się dokościoła.- W biały dzień? Nie mówisz tego poważnie.Mistrz Coeur radzi,abyś nie wychodziła, gdy jest widno.Zbyt wiele osób mogłoby cięrozpoznać.- To prawda - rzekła Katarzyna ze smutkiem.- Zapomniałam, że niemogę w pełni sobą dysponować.W pokoiku obok dzieci zaintonowały następną piosenkę, jednak tymrazem śpiewał z nimi niski, męski głos.Do niego przyłączył się jeszczeinny głos, przywodzący na myśl duży katedralny dzwon.Ale ten dużydzwon fałszował.- O Boże! A to co takiego? - spytała Katarzyna.R S- Walter - odparła, śmiejąc się, Sara.- Podbił serca dzieci i dołączaczęsto do nich, kiedy przychodzi preceptor*.* Preceptor - (z łac.preceptor - uczyć, radzić), dawn.nauczyciel,wychowawca.- Do diabła! Preceptor? Nie posądzałabym o to naszych przyjaciół.- Prawdę mówiąc - rzekła Sara, ujmując grzebień i przystępując dorozczesywania włosów Katarzyny - jest to dość dziwny nauczyciel.Domator, który nigdy nie opuszcza swego pokoju i wychodzi odetchnąćświeżym powietrzem do ogrodu, kiedy zapadnie noc.- Czy chcesz przez to powiedzieć, że nie tylko ja korzystam tu zeschronienia?- Właśnie! Można by rzec, że mistrz Coeur obrał sobie taki cel, byzgromadzić wszystkich tych, których ściga oskarżenie La Tremoille'a.Jegodom jest nader dziwny.A więc ten preceptor jest nikim innym, tylko poetąAlanem Chartierem we własnej osobie.La Tremoille'owi nie spodobała sięjego Pieśń o wyzwoleniu napisana na cześć Joanny, więc obłożył jązakazem.- A więc, żeby mu się nie spodobać, wystarczy wyśpiewywaćpochwały na cześć Dziewicy?- Albo należeć do grona jej wiernych.Dopóty, dopóki tłusty faworytbędzie żył albo cieszył się względami ludu, nikt z tych, którzy ją opłakują igłoszą wszem wobec, że była świętą i szlachetną dziewicą, nie może spaćspokojnie.Tylko kapitanowie się wymykają, bo mają swoje oddziały.No,a u pana de Leodeparta zobaczysz brata Jana Pasquerela, spowiednikaJoanny, a także Imergueta, jej pazia, którzy ukrywają się, oczekującR Snadejścia lepszych dni.Inni jeszcze przebywają na fermach, które do nichnależą.Katarzyna była zaszokowana.To, że Jakub Coeur uczynił zdomostwa własnego i swego teścia ognisko oporu wobec faworyta, niezaskoczyło jej.W przypadku człowieka o tak niezależnym umyśle było tomożliwe, zdumiewała ją jednak jego zimna krew.Trzymanie wszystkichtych ludzi w Bourges, pod nosem La Tremoille'a, o dwa kroki od pałacukrólewskiego, dowodziło niesłychanej odwagi.Ale, jak widać, JakubowiCoeurowi jej nie brakowało.W czasie gdy Katarzyna służyła u Marii Andegaweńskiej, spotkałamistrza Chartiera dwa lub trzy razy.Wówczas prawie wszędzietowarzyszył Karolowi VII jako jego nadworny sekretarz i poeta.Był toczłowiek miły i dobrze wychowany, któremu życie dworskie i stanowiskoprzy królu przysporzyło paru sukcesów u płci pięknej i który - z tegopowodu - uważał, że ma nieodparty wdzięk.Gdy zobaczył Katarzynę przystole rodziny Coeurów, rzucił jej znaczące spojrzenie.- Wiedziałem - rzekł - że niebiosa mnie nie opuszczą i ześlą jakąśniewiastę, bym mógł lepiej znosić wygnanie! W takiej sytuacji moje sercebyło puste i oczekiwało pani! Razem stworzymy sobie słodki, tajemniczyogród, przyjemny, samotny kącik.- A czy w waszym samotnym kątku będzie także słodki wietrzyk,messire? - zapytał cienkim głosem pięcioletni Grzegorz, najmłodszalatorośl rodziny Coeurów.Poeta rzucił nań surowe spojrzenie spod krzaczastych, siwiejącychbrwi.R S- To dobrze pamiętać ładne wiersze, mistrzu Grzegorzu - mruknął -ale nie jest dobrze, gdy dziecko odzywa się w obecności dorosłych.Grzegorz poczerwieniał i pochylił się nad miską, a reszta rodzinypowstrzymywała się od śmiechu.Katarzyna napotkała wesołe spojrzeniepana domu, a Bronia - zauważywszy obrażoną minę, z jaką poeta badałkolejno biesiadników - pospiesznie podsunęła mu półmisek z duszonymikarpiami.Chartier był drażliwy, ale nade wszystko łakomy, a karpierozkosznie pachniały.Nałożył sobie pokazną porcję i, jak się wydawało,odzyskał dobry humor.- Nic pani nie je, Katarzyno? - spytała z wyrzutem Bronia.- Czynadal jest pani cierpiąca?- Pani Katarzyna dziwi się, że spotkało ją takie szczęście! - wtrąciłpoeta, porzucając natychmiast karpia.- Nie może oderwać spojrzenia odnatchnionego człowieka, którego Bóg postawił na jej drodze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]