[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił się, wgramolił na skarpę i pospieszył za Gartnaitem.Musi dotrzeć dokamienia przed nim.Gartnait musi go zrozumieć.Musi popodróżować wraz z nim,wtedy będą mogli razem szukać Brid.Kamień był spowity mgłą.Dysząc ciężko, Adam ześliznął się do wąwozu, apotem wspiął się na górę po jego drugiej stronie.Przed sobą dostrzegł jakąś postaćbiegnącą szybko w ciemność.- Gartnait! - krzyknął.- Zaczekaj! - Postać nie zatrzymała się, biegłaszybko dalej, okrążając bagniste kawałki gruntu, przeskakując niektóre skały.-Gartnait! - Adam czuł dziwny ucisk w klatce piersiowej.Zasapał się.Musiał się nachwilę zatrzymać, zgięty wpół, żeby odzyskać oddech.Kiedy się wyprostował,zaledwie dostrzegał tę postać przed sobą, w oddali.Spieszył się i kiedy dotarł naszczyt ostatniego piargu przed sosnowym lasem, znów się zatrzymał.Teraz widziałGartnaita, jego miecz, skupiający zabłąkane promienie światła, które wymykały sięspoza wiszących nisko chmur.Wkrótce zapadnie zmierzch.Adam zesztywniał.Coś się poruszało w pobliżu w szorstkim wrzosowisku, zprawej strony.Ktoś jeszcze szedł za Gartnaitem w kierunku kamienia.Adamaprzeniknął chłód.Ukląkł na jedno kolano, żeby być mniej widocznym, i wyciągnąłszyję, starając się rozpoznać, co takiego się przed nim porusza.Może to jeleń albolis? Nie, to człowiek.Teraz Adam widział go wyraznie.Bez wątpienia szedł zaAnula & ponaousladanscGartnaitem, nisko pochylony, kryjąc się między kępami roślin, kiedy był już bliżejswej ofiary.- Gartnait! - Ostrzeżenie Adama było tylko szeptem.Cóż mógł zrobić?Czołgając się teraz najciszej, jak tylko potrafił, mozolnie pokonywał przestrzeńdzielącą go od kamienia.Gartnait dotarł do płaskowyżu i z czułością powiódł dłońmi po rzezbach nakamieniu.Najwyrazniej pamiętał je wszystkie doskonale - owoc swej ciężkiej,wielomiesięcznej pracy.Pochylił się i położył rękę na rzezbie przedstawiającejlustro, znak Brid, znak kapłanki, mającej zdolność podróżowania do innychwymiarów.Potem wstał i wzniósł ręce nad głowę.Adam zdał sobie nagle sprawę, żeGartnait wpatruje się w stado ptaków, które leciały ponad wzgórzem kuzachodzącemu słońcu, że badawczo obserwuje ich lot.To był ten znak.Ptaki powie-działy Gartnaitowi, że ma podążać za swoją siostrą ku światłu.Przez chwilę rzezbiarz stał przy kamieniu, a Adam obserwował go bacznie.Wydawał mu się zagubiony w myślach, oczy miał zamknięte, na jego twarzymalował się spokój.Nagle oparł dłonie płasko na kamieniu i zniknął.Adamowizaparło dech.W miejscu, gdzie stał Gartnait, ujrzał teraz innego człowieka -wysokiego mężczyznę o zwichrzonych włosach, w długiej, czarnej szacie, którąwiatr owijał mu wokół nóg.To był Broichan.Po chwili on także zniknął, w ślad zaGartnaitem.- O mój Boże! - Adam usiadł, zakrył usta dłonią.Rozejrzał się dookoła,sprawdzając, czy kogoś nie było z Broichanem.Nie dostrzegł nikogo, zbocze byłopuste.Obejrzał się za siebie.Gdyby tylko mógł porozmawiać z Gemmą, powiedziećjej, co się stało.Niestety, ona go nie mogła usłyszeć.Było tylko jedno wyjście.Musispróbować wrócić.Połączyć się ze swoim ciałem, położyć spokojnie przy kamieniu,ale w innym wymiarze czasu, i czekać tam na Gartnaita.Wstał ostrożnie i podszedłpo trawie i kamieniach do wielkiego kamiennego palca skierowanego ku niebu.Kładąc dłonie na jego powierzchni, tak jak to zrobił Gartnait, nie wiedziałjednak, że jego ciało, przekaznik jego marzeń i poszukiwań - zniknęło.Anula & ponaousladansc Rozdział dwudziesty trzeciJak długo to już trwa? - Ivor Furness stał w nogach łóżka Adama.Ivorbardzo się postarzał.Nadal był jednak dystyngowanie wyglądającym mężczyzną,teraz już łysiejącym, ale szczupłym i muskularnym.Podszedł do Adama z boku ipochylił się nad nim.Badał reakcję zrenic, dotykał dłoni, starał się wyczuć puls.- Wygląda tak samo jak Brid, kiedy była w stanie śpiączki.- Odwrócił się iwyjął z teczki bardzo zniszczony plik notatek - swoje prywatne archiwum; uznał,że ma prawo zabrać je ze szpitala, odchodząc na emeryturę.- Poprosiłem, żeby mipokazano wynik EEG.Wykazał fascynującą nieprawidłowość odczytu, podobnie jaku Brid, co w owym czasie uważano za pewną anomalię, ale ja, prywatnie, sadziłem,że mogło to mieć związek z.- Wzruszył ramionami i przesłał Lizie czarującyuśmiech.-.z jej niejasnym pochodzeniem.Nie podzielałem opinii moichkolegów, za co omal mnie nie zamknęli.Opracowałem pewną teorię, zakładającą, żewykres fal mózgowych wskazuje na czynność pewnej części mózgu, którejdotychczas nie dostrzeżono i nie zdefiniowano.- Doktorze Furness, nie rozumiem, jak to możliwe: skoro ciało Bridznajdowało się w łóżku i pan je widział, bo jak mogło jednocześnie być gdzieindziej? Jej obecność w łóżku Adama była całkowicie realna.Ludzi równieżatakowała postać rzeczywista.- Istotnie, jak to możliwe? - Ivor Furness studiował kartę choroby Adama.-Zastanawiam się, gdzie jest w tej chwili dobry doktor Craig.- Stał nad Adamem,patrząc na niego i w zamyśleniu wsysając policzek.- I czy to ma jakieś znaczenie,że go przenieśliście? Liza patrzyła na niego osłupiała.- Co pan chce przez to powiedzieć?- Tylko to, że często się zastanawiałem nad nieskończonością czasu iprzestrzeni.Czy to ma znaczenie, gdzie pozostawił swoje ciało? To znaczy, jeśli tenktoś ma zamiar do niego wrócić.A jeśli ciało umiera, to dokąd ten duch, ta dusza,Anula & ponaousladanscjakkolwiek nazwiemy owe siły życiowe, które go opuściły, dokąd się udaje? Czyjeszcze dalej, do innego wymiaru, czy też jest skazana na wieczne błądzenie wcharakterze ducha pomiędzy światami i szukanie innego gościnnego ciała?- To brzmi okropnie.- Lizę przeniknął dreszcz grozy.Pochyliła się i wzięłaAdama za rękę.Westchnęła.Biedaczek.Brid przemieniła jego życie w piekło naziemi.A kiedy w końcu on ją zapragnął widzieć, nie było jej przy nim.- Może odnalazł ją teraz? - Furness wpatrywał się zamyślony w twarzAdama.- Chciałbym znać jakiś sposób, który pozwoliłby nam się dowiedzieć tegona pewno.Podnieśli głowy, kiedy do pokoju zajrzała pielęgniarka.Popatrzyła na Adamai cofnęła się, zamykając za sobą drzwi.Liza westchnęła.- Zmartwił mnie pan teraz.Myślałam, że on się w jakiś sposób dowie, cośmyzrobili, ale co się stanie, jeśli wrócił do kamienia w poszukiwaniu swego ciała i niezastał go tam? I nie wie, gdzie ono jest? Nie możemy go tam zostawić, bo umrze.-Wstała i wyjrzała przez okno.- Tak się zastanawiam: przecież niektórzy ludzie,którzy zgodnie z diagnozą współczesnej medycyny są w tej chwili w stanie śpiączki,znalezli się w pułapce - nie mogą wrócić do swych ciał, ponieważ zostali przewie-zieni do szpitala i ich duch nie potrafi ich odnalezć.Będę musiała wrócić dokamienia.Furness wzruszył ramionami.- I co pani zrobi? Zostawi tam pani jakąś wiadomość?- Nie wiem.- Liza była zła.- Ale nie mogę tego tak zostawić.Co sięstanie, jeśli Adam zechce wrócić? Czy szpital pozwoli, żeby go zabrano wlistopadzie w góry, ponieważ jest szansa, że jego dusza wskoczy z powrotem dociała?Ivor Furness ze smutkiem potrząsnął głową.- Pani wie, że nie pozwolą.- Więc co się stanie? Będzie skazany na wieczną wędrówkę?- Byliście sobie z Adamem bardzo bliscy, prawda? - Furness podszedł doLizy i lekko dotknął jej ramienia.- Może on wróci, może panią odnajdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]