[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To była pomyłka - powiedziała półgłosem.- Nie rozumiem, co było pomyłką?- Erik Maria Bark jest zawieszony do odwołania.- Tylko do odwołania?- Nigdy więcej nie użyje hipnozy w szpitalu Karolinska - oznajmiła.Potem ujrzałem własną twarz, siedziałem w studiu telewizyjnym, w moich oczachczaił się lęk.- Czy zamierza pan używać hipnozy w innych szpitalach? - zapytała dziennikarka.Wyglądałem tak, jakbym nie zrozumiał pytania, i prawie niezauważalnie pokręciłemgłową.- Eriku Mario Bark, czy nadal pan uważa, że hipnoza jest skuteczną formą terapii?- Nie wiem - odparłem cicho.- Zamierza pan to robić w przyszłości?- Nie.- Nigdy?- Już nigdy nikogo nie zahipnotyzuję.- Czy to jest obietnica? - spytała dziennikarka.- Tak.38Środa przed południem, szesnasty grudnia Erikiem wstrząsa dreszcz, jego rękatrzymająca kubek drga, ochlapując kawą marynarkę i mankiet koszuli.Joona spogląda na niego pytająco, podaje mu jednorazową chusteczkę z paczki leżącejna desce rozdzielczej.Erik przygląda się przez okno żółtej, drewnianej willi, ogrodowi i stojącemu natrawniku gigantycznemu Kubusiowi Puchatkowi z dorysowanymi kłami.- Czy jest niebezpieczna? - pyta Joona.- Kto?- Eva Blau.- Może - odpowiada Erik.- Chyba jest w stanie zachowywać się niebezpiecznie.Joona wyłącza silnik, odpinają pasy i otwierają drzwi.- Nie licz na zbyt wiele - uprzedza Joona ze śpiewnym, fińskim akcentem.- Być możeLiselott Blau nie ma nic wspólnego z Evą.- Może - odpowiada Erik pogrążony w myślach.Podchodzą ścieżką wyłożoną czarnymi, łupkowymi płytami.W powietrzu wirująmaleńkie, okrągłe śnieżynki, wyglądają prawie jak grad, ale nie z lodu, tylko ze śniegu.Przypomina to welon, taka mleczna mgiełka, a za nią wielki, drewniany dom.- Musimy jednak zachować ostrożność - dodaje Joona.- Bo to rzeczywiście może byćten dom strachów.Jego symetryczną, miłą twarz rozświetla słaby uśmiech.Erik staje pośrodku ścieżki.Czuje chłód mokrego materiału wokół nadgarstka.Wokółniego unosi się woń starej kawy.- Dom strachów to rudera w byłej Jugosławii - mówi Erik.- To mieszkanie wJakobsbergu i sala gimnastyczna w Stocksund, jasnozielony dom w Dorotei i tak dalej.Nie może powstrzymać uśmiechu na widok zdziwionej miny Joony.- Dom strachów to nie jeden, konkretny budynek, to taki termin - wyjaśnia Erik.-Grupa hipnotyczna nazywała tak to miejsce.Miejsce, w którym doszło do aktu przemocy.- Wydaje mi się, że rozumiem - stwierdził Joona.- Gdzie znajduje się ten Evy Blau?- W tym właśnie problem.Jako jedyna nie trafiła do swojego źródła lęku.Wodróżnieniu od pozostałych nigdy nie opisała jakiegoś miejsca, wokół którego wszystko siędziało.- To może tu - mówi Joona, wskazując na dom przed nimi.Długimi krokami przemierzają ścieżkę.Erik szuka w kieszeni kasetki z papugą.Źlesię czuje, jakby wciąż jeszcze zamroczony był wspomnieniami.Mocno drapie się w czoło,chciałby wziąć tabletkę.Marzy o tabletce, jakiejkolwiek, ale wie, że musi zachowaćcałkowitą jasność myśli.Musi rzucić te leki, nie może już dłużej się ukrywać, musi znaleźćBenjamina, póki nie jest za późno.Erik naciska guzik dzwonka, przez masywne drewno dobiega ciężki klang.Zmuszasię, żeby nie wyrwać drzwi, nie wpaść do środka i nie wołać Benjamina.Joona trzyma rękę zapazuchą.Drzwi po chwili otwiera młoda kobieta w okularach, o rudych włosach i z dużąliczbą drobnych blizn na policzkach.- Szukamy Liselott Blau - odzywa się Joona.- To ja - odpowiada nieufnie pani domu.Joona zerka na Erika i wie już, że owa ruda kobieta nie jest tą, która nazwała się EvąBlau.- Właściwie to szukamy Evy - dodał.- Evy? Jakiej Evy? O co chodzi?Joona pokazuje jej swoją legitymację policyjną i pyta, czy mogą na chwilę wejść dośrodka.Gospodyni nie chce ich wpuścić, więc J oona prosi ją, by w takim razie założyłakurtkę i wyszła na chwilę do nich.Kilka minut później stoją na twardym zamarzniętymtrawniku i rozmawiają, a przed ustami kłębią im się obłoczki pary.- Mieszkam sama - oznajmia kobieta.- To wielki dom.Właścicielka pozwala sobie na oszczędny uśmiech:- Dobrze mi się powodzi.- Czy Eva Blau jest pani krewną?- Nie znam żadnej Evy Blau, już mówiłam.Joona pokazuje jej trzy zdjęcia Evy, które wydrukował z przegranego na płytęnagrania wideo, ale rudowłosa kręci tylko głową.- Proszę się dobrze przyjrzeć - prosi Joona z powagą.- Nie będzie mi pan mówił, co mam robić - odgryza się kobieta.- Nie, ale proszę panią o.- Płacę pańską pensję - przerywa, cedząc słowa.- Pańska pensja jest z mojegopodatku.- Bardzo proszę jeszcze raz spojrzeć na zdjęcie - mówi Joona.- Nigdy jej nie widziałam.- To ważne - wyjaśnia Erik.- Może dla was.Dla mnie nie.- Nazwała się Evą Blau - ciągnie Joona.- Blau to dość niespotykane nazwisko wSzwecji.Erik dostrzega nagle ruch firanki w oknie na piętrze.Rzuca się w stronę domu, słysząc, jak oboje za nim wołają.Wpada przez drzwi, dokorytarza, rozgląda się, widzi szerokie schody, wbiega na górę, przeskakując po kilka stopni.- Benjamin! - woła i przystaje.Korytarz ciągnie się w obydwie strony, z drzwiami do sypialni i łazienki.- Benjamin? - nawołuje półgłosem.Gdzieś skrzypi podłoga.Słyszy, jak ruda właścicielka wbiega przez drzwi wejściowe.Erik próbuje przypomnieć sobie, w którym oknie widział ruch firanki, szybkim krokiem idziew prawo do drzwi na końcu korytarza.Próbuje je otworzyć, ale są zamknięte na klucz.Pochyla się i zerka przez dziurkę od klucza.Klucz tkwi w zamku, ale wydaje mu się, żedostrzega jakieś poruszające się cienie odbite w metalu.- Otwórz drzwi! - mówi podniesionym głosem.Gospodyni jest już na schodach.- Nie wolno panu tu być! - woła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •