[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nosił kapelusz derby i chyba te\ był łysy, alenigdy go nie widziałem bez kapelusza.Grając, odstawiał lewą nogę poza bok pianina.- Nawet nie wie - powiedział wujek Mike - do czego słu\y w pianinie lewy, ściszającypedał.Ci dwaj zjawiali się zawsze.Ale przychodzili te\ inni.Wujek Mike miał samochód zdodatkowym siedzeniem za kabiną.Wystawały stamtąd czarne skórzane futerały zkontrabasem, gitarą, saksofonem czy klarnetem.Pewnego razu zajechał w mrozny zimowy ranek, kiedy le\ał zlodowaciały śnieg.Pamiętam, jak patrzyłem na nich przez okno living roomu.Wysypali się z wozu i ślizgali,trzymając w objęciach te wielkie instrumenty.Byli niezle podpici, ale nikt nie upadł.Zdumiewające, jak udawało im się narobić tyle wrzawy w tak małym domu.Nawoływali się jak dzieciaki w szkole, a prócz imienia ka\dy miał jeszcze przydomek.WujkaMike'a zwano Koniem.Przewa\nie grali dixieland.Przez nich niedziela przestawała byćniedzielna.Musiałem zawsze iść z Jeanne do kościoła na dziewiątą, choćby nie wiem co.Rodzice szli na jedenastą.A wujek i jego paczka zdą\yli ju\ do tej pory się porozchodzić alboodsypiali noc na górze, w pokoju rodziców - w ich łó\ku albo wprost na podłodze.Tato nigdysię nie skar\ył, ja w ka\dym razie nie słyszałem, ale chyba nie lubił tych niedziel.Wujek Mike nigdy nie odniósł sukcesu komercyjnego jak wujek Dick.O ile wiem,nigdy nie wystąpił z big-bandem.Po części dlatego, myślę, \e jego głos nie najlepiej pasowałdo ówczesnego stylu muzyki popularnej.Był za wysoki, jasny, a w owych czasachpomrukiwali z odrobiną chrypki Rudy Valee, Bing Crosby i inni.Mama mówiła, \e to przez włosy, które szybko mu się przerzedziły.I przez to, \e niezawsze mo\na na wujku polegać.I przez to, \e chętnie się wdaje w bijatykę na pięści.Przewa\nie grywał w klubach.Potem, podczas wojny, trafił do filadelfijskich składówbroni; zgłosił się tam do pracy, \eby uniknąć powołania.A spisywał się tak dobrze, \e ju\ tamzostał.Zachodziłem w głowę, co ma do roboty w arsenale tenor świetnie grający na gitarze?Ku zdumieniu wszystkich wujek Mike o\enił się powtórnie, w 1943 roku.Narzeczonamiała tyle lat co Harry, starszy syn wujka, słu\ący w marynarce.Prawdę mówiąc, byławłaśnie przyjaciółką syna.Miała na imię Sally, jak moja mama (ściślej mówiąc, nosiła toimię, którym zwracaliśmy się do mamy, od kiedy wprowadził się do nas wujek Bill).Była katoliczką i oboje doczekali się hucznego ślubu kościelnego.Mieli do tegoprawo, bo w oczach Kościoła pierwsze mał\eństwo wujka nie liczyło się, a formalnie wujekrozwiódł się z pierwszą \oną, kiedy od chwili jej zaginięcia minęło siedem lat.Zresztąniewykluczone, \e ciotka Effie ju\ nie \yła od siedmiu lat.Kto wie?Mike i Harry, synowie wujka, prze\yli wojnę, o\enili się i pozakładali własne rodziny.A on sam miał po wojnie nową \onę i chłopca.Kiedy wujek brał ślub, miałem siedemnaście lat i sam czekałem na wcielenie dosłu\by.Podpity wujek Bill \alił się na weselu,, \e stary dobry Bill , który zawsze grał fair,zawsze wychodził z siebie (jak mówił), by postępować uczciwie, w końcu został sam zbutelką w ręce, a Harry, który wszystko robił nie tak, w końcu przestał oliwić.Wujek Billkręcił głową, tarł twarz, gładził łysinę i mówił to z uśmiechem, miał jednak w oczach łzy.W 1957 roku, kiedy pierwszy raz wybieraliśmy się do Europy na dłu\ej, cała rodzinaWhartonów zebrała się u ciotki Em w Haddonfield w New Jersey.Było lato i na podwórkuurządziliśmy piknik.Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem wujka Mike'a od czasu jegodrugiego ślubu.Był zupełnie łysy, ale szczupły i wcią\ przystojny.Jego \ona zaciskała usta,bo wujek właśnie pił.Ich chłopak, typ iście Whartonowski, okazał się w szkole zdolnymuczniem.Nieco pózniej wygrał konkurs na stypendium na Tempie University.Wujek Mike się śmiał, tym samym tenorem co zawsze, a jego zapas dowcipów chybanie miał dna.Cudownie lekkim głosem umiał tak opowiedzieć najsprośniejszy kawał, \ezaśmiewali się wszyscy, nie wyłączając jego \ony i mojej matki.Tym samym gestem cowujek Bill gładził łysinę, jakby przyklepywał jakieś sterczące niesfornie włosy.Tym samymgestem, na którym i ja się przyłapuję.Był tak\e z nami wujek Clarence, który próbował namówić wujków Dicka i Mike'a,by razem zaśpiewali.Napisał jakąś nową piosenkę i chciał posłuchać, jak brzmi.Dick i Mikespojrzeli na siebie, uprzejmie się roześmiali, a potem jakoś mu to wybili z głowy.A japrzyglądałem się ciotce Peg i kuzynce Joan.Były zakłopotane.Wciągu następnych dwudziestu lat rzadko widywałem wujka Mike'a.Zdumiewające, \emo\na dzieciństwo spędzić blisko kogoś, kto sporo dla nas znaczy, a potem ludzi rozdzielają,praca, geografia i odmienne interesy.Pięć lat temu wybraliśmy się w odwiedziny do ciotki Peg.Była po siedemdziesiątce.Joan, jej córka, mieszka w hrabstwie Bucks w Pensylwanii, ma kilkoro dzieci, a one te\ ju\mają dzieci.I u ciotki Peg zastaliśmy wujka Mike'a z ciotką Sałly i synem.Nawet niepamiętam, jak ten syn ma na imię, w ka\dym razie uczy matematyki w Trenton State College idoktoryzował się ze statystyki.Sally była księgową i pewnie to jej księgowość, skrzy\owana zmuzykowaniem wujka Mike'a przyniosła taki owoc - doktora statystyki.Zwiat nie pozwala sięnudzić.Wujek Mike dobiegał osiemdziesiątki, ale fizycznie świetnie się trzymał.Chyba nigdyw \yciu nie umiałbym tak zwinnie i z takim wdziękiem poderwać się z szezlonga jak wcią\podrywał się wujek Mike w tym wieku.Głos nie zmienił mu się ani trochę.Nalegał, \ebyśmy trochę pomieszkali u niego w domu, w północnej Filadelfii.Ale niedało się.Musieliśmy z \oną wracać na własne śmieci do New Jersey, bo nasz dzieciak,piętnastoletni Will, siedział w domu sam.Ale zgodziliśmy się jechać razem.Nadkładaliśmytylko półgodziny.Wujek mieszkał w solidnie zbudowanym i dobrze utrzymanym szeregowym domu.Nieopodal kończyła się ulica, a dalej rozciągał się park.Mimo to wujek trapił się, bo dodobrej dzielnicy w północnej Filadelfii ściągało coraz więcej czarnych.Wujek nie miał ochotyna przeprowadzkę, ale jednocześnie się bał.Zeszliśmy do piwnicy.Nie była kącikiemwspomnień, jak ta w domu wujka Dicka w Upper Darby, dwadzieścia lat temu.To było studionagrań.Najprawdziwsze.Wujek pokazał, jak mo\e komponować, pisać nuty, aran\ować, a potem samemu graćna wszystkich instrumentach, czasem na dwudziestu lub trzydziestu.Wgrywał je na taśmę.Wpierw trzy lub cztery trąbki czy saksofony.Potem nakładał słuchawki i dalej grał z resztąorkiestry (czyli sobą samym).Miał niesamowite wyposa\enie; mógł tak długo tworzyćbrzmienia i dobierać proporcje, a\ osiągał, co chciał.Jeszcze przed wynalezieniemskomputeryzowanego syntezatora.Odegrał parę tych utworów, skomponowanych, zapisanych, zinstrumentowanych iwykonanych jednoosobowo.Brzmiały nadzwyczajnie.Nie do wiary, \e ktoś zrobił to wpojedynkę.W dzwiękoszczelnej piwniczce wujek umiał wyczarować całą orkiestrę.Spojrzałemna niego i nagle, pierwszy raz w \yciu, zobaczyłem artystę muzyka doskonałego.Od grania,aran\owania, a nawet komponowania wujek Mike przeszedł do absolutnie twórczegokształtowania całości, wszystkiego, co brzmi.Nie był tylko muzykiem, tak\e technikiem.I terazju\ pojąłem, co tenor i gitarzysta w jednej osobie porabiał w arsenale.Tworzył nową formęsztuki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]