[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trochę im inni pomagali.Wolno byłokupować w sklepie za 50 rubli miesięcznie.Była to cena około 2 kg masła lub 13 kg cukru.Wprzeliczeniu na kalorie była to wielokrotność pożywienia, które nam dawało więzienie.Lena przysyłałami 50 rubli miesięcznie.W domu pozostało dużo pieniędzy.Bałem się jednak, że Lena może byćaresztowana lub zesłana administracyjnie i wtedy nie będzie nikogo, kto by mi mógł pieniądzeprzysłać.Toteż starałem się przemycić wiadomość.Raz na tydzień przynosiła mi czystą bieliznę izabierała brudną.Odbiór musiałem poświadczać na karteczce strażnikowi, który przynosił mi bieliznę.Czyniąc to, dopisałem: 500 rubli.Ponieważ w pokwitowaniu musiałem podawać liczbęposzczególnych kawałków bielizny, wpisałem w środku słowa 500 rubli i spodziewałem się, żecenzura tego nie zauważy, a Lena zrozumie.W tydzień pózniej otrzymałem 500 rubli.Po miesiącuzabroniono przynoszenia bielizny i straciłem jedyną łączność ze światem zewnętrznym.Zanim jednakdoszło do tego, udało mi się przekazać ważną wiadomość.O tym potem.Nabrałem już bardzo wielkiego doświadczenia więziennego.I udzielałem innym porad.Byłemprzekonany, że długo zostawią mnie teraz w spokoju, może przez rok, może do przełomupolitycznego.Najpózniej w ciągu roku musi przyjść przełom.Jeśli tak dalej będą postępowali, towyaresztują cały kraj.Inni oczekiwali przełomu w ciągu trzech tygodni.Spodziewali się powszechnejamnestii na 7 listopada 1937 roku, w 20 rocznicę rewolucji.Byłem bardziej sceptyczny.W ciągupazdziernika nabrałem jednak przekonania, że, osobiście przetrzymam bez względu na to, jak długopotrwa ten obłęd.Wbrew oczekiwaniom, 17 stycznia o północy zostałem znowu wezwany.Serce we mnie zamarło.Raz jeszcze przesłuchanie.Należę do osób, które tracą równowagę, gdy rzeczywistość wywraca gmachich teorii.Przeanalizowałem dokładnie swoje położenie i doszedłem do wniosku, że przynajmniejprzez rok dadzą mi spokój.Czego chcą więc znowu ode mnie? Czy jednak postanowili złamać mójopór?Zupełnie oszołomiony i osłabły ze strachu szedłem za strażnikiem. Brechałowka byłaprzepełniona, jak jeszcze nigdy.Chłopi, dyrektorzy fabryk, oficerowie i inżynierowie, komuniści ibezpartyjni stali ściśnięci jak śledzie w pomieszczeniu, w którym nie można było oddychać.Okna byłyzamknięte.Ludzie nie chcieli słuchać wycia torturowanych.Co kilka minut żołnierze zabierali kogośna przesłuchanie.Stałem przez całą noc nie wzywany.Rano zabrano mnie z powrotem do domu.Odetchnąłem.A więc pomyłka? A więc teoretyczna ocena mego położenia w śledztwie przecież jesttrafna?Niedługo miałem się cieszyć.O północy otworzyła się znowu klapa. Na literę W&Strażnik nie miał prawa wymieniać całego nazwiska.Często zdarzało się bowiem, że mylił się co doceli.W ten sposób więzniowie w niewłaściwej celi dowiedzieliby się o aresztowaniu wzywanej osoby.Tego należało unikać.Co prawda wszystkie te środki ostrożności stały się teraz iluzoryczne.Masowearesztowania, przynoszące dzień w dzień nowych ludzi z wolności, przełamały izolację.W Brechałowce spotykali się ludzie z najrozmaitszych cel i wymieniali nawzajem nazwiskawspółwięzniów.Poza tym ważne wiadomości przekazywaliśmy pukaniem przez całe więzienie.Coprawda więzienia wewnętrzne NKWD gwarantowały dostateczną ochronę przed porozumiewaniemWielka czystka Aleksander Weissberg-Cybulskisię.Toteż ważni więzniowie trzymani byli w więzieniu wewnętrznym, dopóki ich przesłuchanie niezostało w głównych zarysach zakończone.Jednakże nawet tutaj, w Chołodnej Gorze, musieli strażnicyprzestrzegać instrukcji. Na literę W&Dwaj współwięzniowie, których nazwiska również zaczynały się na W, podeszli do drzwi iwymienili strażnikowi szeptem swe nazwiska.Byłem trzeci.I mnie wziął ze sobą.Znowu stałem przez całą noc.Jednakże następnego ranka nie posłali mnie z powrotem do ChołodnejGory.Za dnia Brechałowka była na poły pusta.Mogłem leżeć i spać.Opowiadano wiele nowin.Jednak ich nie słuchałem.Czegóż chcą znowu ode mnie? Rankiem przybyły samochody więzienne izabrały ze sobą większość.Mnie znowu zostawiono.O 11 przed południem a więc o niezwykłejporze zabrał mnie żołnierz na przesłuchanie do sędziego śledczego.Był to Wajsband.Na jego widokodetchnąłem z ulgą. Siadajcie, Weissberg.Wziął akta do ręki.Zarejestrowałem natychmiast, że zwracał się do mnie przez wy. Weissberg, czy przyznacie się wreszcie? Nie mam się do czego przyznać. Aleksandrze Siemionowiczu, dwudziestu ludzi zeznaje przeciwko wam.Komu da sędziawiarę? Nie wiem. Mogę wam powiedzieć.Uwierzy większości, a wy powinniście to nareszcie zrozumieć, inaczejprzypłacicie głową. Obywatelu sędzio śledczy, powiedzcie mi: jeśli dwudziestu ludzi będzie utrzymywało, że jestemMurzynem, a ja mimo tych zeznań jestem przekonany, że jestem białym, czy mam wtedy podpisać, żejestem Murzynem? Weissberg, wszystkie te sztuczki nic wam nie pomogą.Jeśli się teraz nie przyznacie, pójdziecieprzed Trojkę i zostaniecie najpózniej 15 listopada rozstrzelani.To jest ostatni termin. Bardzo to smutne.Może zginę, ale nie będę winny. Weissberg, szkoda was.Jesteście przecież mądrym człowiekiem, specjalistą, profesorem.Możeciebyć jeszcze bardzo pożyteczni dla kraju. Nie zrobiłem nic takiego, co by krajowi przyniosło szkodę.Przeciwnie, zawsze starałem się byćpożyteczny.Jeśli wam o to chodziło, nie należało mnie odrywać od mej pracy.Doświadczenia ostatnich dwóch miesięcy wzmocniły mój opór.Nie czyniłem już sobie żadnychzłudzeń co do aparatu państwowego.Stało się dla mnie zupełnie jasne, że socjalizm zwycięży tylko poobaleniu tego aparatu.Walka, którą prowadziłem przeciwko naciskowi śledztwa, stała się dla mniewalką polityczną.Nie chodziło już tylko o próbę ocalenia mej wolności i życia.Chodziło o coś więcej.Miałem podświadome uczucie, że od mojej tutaj postawy, o ile przeżyję, zależeć będzie mój szacunekdla siebie samego w pózniejszych latach.Wajsband wyczuł inny ton.Rzecz zdumiewająca, nie zareagował na to ostro. Weissberg, nie mam ochoty dyskutować z wami.Nie prowadzę już waszego śledztwa.Wezwałem was dzisiaj z innego powodu.Wasza żona chce się z wami rozwieść.Pociemniało mi w oczach.Zapomniałem już całkiem o Ewie.Po raz ostatni mówił ze mną o niejWielka czystka Aleksander Weissberg-CybulskiReznikow.Pewnego razu pokazał mi urzędowy wyrok sądu w Leningradzie i powiedział: Waszażona dostała za szpiegostwo osiem lat i poszła do obozu w Archangielsku.Jeśli się przyznacie,będziecie mogli dostać się do tego samego obozu.Nie wierzyłem wówczas ani jednemu słowu Reznikowa i odpowiedziałem zuchwale: To byłobyzaostrzenie kary, obywatelu sędzio śledczy.Jeszcze na wolności nie cierpieliśmy się wzajemnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]