[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To były Wojownicze Bliznięta: Tobadzischini,Zrodzony-z-Wody, i Nayenezgani, Zabójca Potworów.Przez długi czas tylko patrzyli, ażwreszcie pomyślał, że może to jemu tak się przyglądają.Nagłe poruszenie uświadomiłomu, że na lewym ramieniu siedzi wielki, czarny ptak: kruk.Pod tęczą przebiegł kojot.Nayenezgani założył na cięciwę błyskawicę i uniósł łuk, lecz brat położył mu dłoń naramieniu i zmusił do opuszczenia broni.Kiedy znów spojrzał w lewo, kruk zniknął.Spojrzał przed siebie.tęcza malała,bladła.Następnego dnia był słaby i dużo pił.Procesy myślowe wlokły się straszliwie wolno.Ale wizja zachowała ważność.Im bardziej się nad nią zastanawiał, tym bardziej go33zdumiewała.Czy to w kruka mierzył Nayenezgani, czy w niego? Czy ptak osłaniałgo przed Wojowniczymi Blizniętami? A może to bracia próbowali chronić go przedkrukiem?W świetle niedawnych wykładów z antropologii, cała sprawa była jeszcze bardziejzłożona.Kruk, jako postać demoniczna, pojawiał się w pewnych legendach Ludu,szczególnie w okolicach Navajo Mountain, Mostu Tęczy i Kanioniu Piute.Ale przecieżnie zawsze tak było, choć nikt z żyjących nie sięgał pamięcią do dni, gdy wszystkowyglądało inaczej.Kruk był ważnym bóstwem dla ludu Tlingit-Haida, na północno-zachodnimwybrzeżu Pacyfiku, a plemię to używało języka z grupy athabaskańskiej.Navajo i ichkrewniacy, Apacze, także mówili językiem athabaskańskim, jako jedyni poza obszarempółnocno-zachodnim.Bardzo dawno temu nastąpiła migracja, która doprowadziła Ludw kaniony i kotliny Arizony, Utah, Colorado, Nowego Meksyku.Oddawali wtedy cześćmyśliwskim bóstwom, takim jak Kruk, Górski Lew i Wilk, towarzyszącym im w długiejwędrówce na południe.Lud jednak osiedlił się i zmienił obyczaje.Navajo żyli w ścisłymzwiązku z konkretnym terytorium.Uczyli się rolnictwa od Zuni i Pueblo, tkactwaod Hopi, a pózniej hodowli owiec od Hiszpanów.A gdy obyczaje uległy przemianie,bogowie dawnych dni odeszli w mrok.Kruk Czarny Bóg, jak go nazywano stoczyłnawet nierozstrzygnięty pojedynek z Nayenezgani, pomiędzy San Francisco Peaksa Navajo Mountain.Dlatego Kruk był postacią z odległej przeszłości, czczony wtedy,gdy Navajo byli bardziej narodem łowców, niż pasterzy, farmerów, tkaczy i kowali.Droga Peyotlu, jak wiedział, była jeszcze młodsza, poznana u Utów.A w pewiensposób była nowa także dla tych, co zaginęli, choć mogła poruszać jakieś historycznestruny.Wierzono, że krzyżujące się linie na ziemi za ołtarzem to odciski stóp Chrystusa.On sam sądził raczej, że to ogromne ślady ptaka.Wiedział, że nigdy już nie wróci dohoganu Peyotlu, gdyż ta droga nie była jego drogą, choć posłużyła, by przekazać ważnąwiadomość.Na dobre czy złe, został naznaczony łowcą.Ukończy szkołę i nauczy się pieśni, które zechce mu przekazać wuj.Nie wiadomoskąd, ale czuł pewność, że jedno i drugie okaże się ważne w łowach, które kiedyśprzeprowadzi.Szanując stare obyczaje pozna nowe najstarsze i najnowsze i nie maw tym sprzeczności, ponieważ Navajo jest jednym z najlepiej adaptujących się stworzeńna Ziemi.Hopi, żyjący niedaleko, tańczyli i modlili się o deszcz.Jego rodacy nie.Wolelitrwać w harmonii ze środowiskiem, niż je kontrolować.Pueblo, Zuni i Hopi mieszkalistłoczeni razem, jak bellicanos w swoich blokach.Jego rodacy nie.%7łyli z dala od siebie,a rodziny same dbały o swoje potrzeby.Inne szczepy do własnych języków włączałysłowa bellicano, będące nazwami nowych rzeczy.Mowa Navajo nawet w dwudziestymwieku ewoluowała, by opisywać zmieniające się czasy.Ponad dwieście nowych słówokreślało części silnika spalinowego.Uczyli się od Anglików, Hiszpanów, Pueblo, Hopii Zuni.Płynęli, adaptowali się, a jednak pozostawali sobą.Nie bez powodu uważali sięza potomków Zmiennej Kobiety.Tak, pozna to, co stare i to, co nowe, powiedział sobie.A Czarny Bóg będzie mutowarzyszył w łowach.34Tak się stało.Jednak nie liczył na tak wiele zmian wśród Ludu, w tym zdeformowanymczasie swej nieobecności.Pozostali Ludem, różnym od wszystkich innych.Lecz dla nichtempo przemian było inne, niż dla niego.Rozumiał teraz, patrząc na świat ze szczytu Mount Taylor, że Czarny Bóg, którygo wybrał, dotrzymał obietnicy.Uczynił go największym łowcą tej ery.Lecz terazwycofał się, a jego czas minął.To zbyt wiele wysiłku dla pojedynczego człowieka, bydostosowywać się wciąż na nowo.Lud jako całość był tworem organicznym i miał dośćczasu na powolną adaptację.Niech tak będzie.Jego schemat został już wykreślony.Możedobrze byłoby opuścić go teraz, wśród piękna, i umrzeć jak legenda, którą się stał.Rozpoczął górską pieśń tego miejsca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]