[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ze Smurfów został jeden Jimmy.Instruktorzy musieli zrobićprzetasowanie.No i Jimmy wylądował na mojej łajbie.- Podejrzewam, że wiele panu zawdzięcza.- Samanthauśmiechnęła się.- Jest sporo od pana słabszy.- Tylko fizycznie.Gdyby nie on, wielokrotnie dałbym plamę.Trudno jej było sobie wyobrazić, aby Superman nie mógł sięobejść bez pomocy Smurfa.Ale przecież Marcus nie ma powodu,żeby ją okłamywać.- Naprawdę? - spytała, licząc, że poda jakiś przykład.- Tak.%7łeby dostać się do Navy SEALs, nie wystarczy byćnajszybszym czy najsilniejszym.Ważne są również hart ducha iodporność psychiczna.- Popatrzył jej prosto w oczy.- Bez Jimmy'egonie poradziłbym sobie.Nie byłbym dziś w siłach specjalnych.Jego wyznanie i spojrzenie zaparły jej dech.Marcus Evans niejest aroganckim, pewnym siebie oficerem, jacy się często zdarzają.Różni się też od polityków, z którymi stykała się zawodowo; ci byliwykształceni, zadufani, pretensjonalni.Od niej również dzieli go bardzo dużo.Skończyła zwyróżnieniem uniwersytet Stanforda.Pracę magisterską obroniła wHarvard School of Diplomacy.Obce jej były problemy, o jakichmówił Marcus.Z drugiej strony wiedziała, co to znaczy samotność.I właśnie jądojrzała teraz w oczach Marcusa.Wypuściła z płuc powietrze.- Pewnie panu brakuje Jimmy'ego, prawda? Zacisnął zęby.59Anulaouslaandcs- Nawet pani nie wie, jak bardzo - odparł cicho.Dzisiejszego wieczoru w niczym nie przypominała zrozpaczonejwdowy.Wzięła głęboki oddech; ten drobny ruch wystarczył, abymaleńkie koraliki i cekiny naszyte na niebieską suknię od DonatelliVersace rozbłysły światłem.Wyglądała fantastycznie.Czuła sięznakomicie.Opuściwszy sypialnię, przeszła do salonu.Marcus Evanspoderwał się na nogi.Serce zabiło jej mocniej.- Mam nadzieję, że nie czekał pan zbyt długo?- Nie.Jestem.- Urwał zmieszany.Zakręciło się jej w głowie.- Jest pan.? - Liczyła na to, że usłyszy oczarowany", a wnajgorszym razie pod wrażeniem".-.przed czasem - rzekł z uśmiechem.- Tak się spieszyłem, żekwiatek do butonierki zostawiłem w domu.- Nie tylko kwiatek, także mundur - stwierdziła.Zamiast białegomunduru, który zawsze nosił, miał na sobie ciemny garnitur orazciemną bawełnianą koszulkę.Podobnie ubierali się policjanci wserialu Miami Vice", tyle że oni woleli pastele.- Skoro zastępuję Walkera, uznałem, że ubiorę się stosownie doroli.Nagle spostrzegła, że istotnie są sami.- A gdzie jest agent Walker?- U siebie w pokoju.Po lunchu zle się poczuł.Albo złapałjakiegoś wirusa, albo coś mu zaszkodziło.- Ojej! - Zmartwiła się.- Może trzeba wezwać lekarza?60Anulaouslaandcs- Nie sądzę.Jeśli się zatruł, to do rana powinno mu minąć.Chcepani, żebym poprosił WB o przysłanie kogoś na jego miejsce?- Sądzi pan, że to konieczne?- Nie wiem.Ma pani mnie, ale może to za mało?- Nikogo więcej mi nie trzeba.- Ugryzła się z język.Boże, jak tozabrzmiało? - Przynajmniej na dzisiejszy wieczór.Nie to chciała powiedzieć.Marcus uśmiechnął się.- Cieszę się.- Agent Walker pewnie miałby nam za złe, gdybyśmy poprosili ozastępstwo.- Pewnie tak - przyznał Marcus, otwierając drzwi.- Poza tym jedziemy do Białego Domu, a chyba nie ma bardziejstrzeżonego miejsca na świecie.Niechcący musnęła łokciem jego ramię.Było ciepłe i twarde.Marcus nie zareagował.- Zresztą właściwie nic mi nie grozi.Uśmiech znikł mu z twarzy.- Myli się pani.Grozi.Przeszył ją dreszcz.Zdawała sobie oczywiście sprawę, żechętnie zgładziłby ją zarówno DeBruzkija, jak i przestępcy, którzypopierali jego reżim.Koalicja.Sami się tak nazwali.Ale nie potrafiłaskupić się na generale i jego podejrzanych poplecznikach, kiedy sercewaliło jej tak mocno.Znacznie większe zagrożenie stanowi porucznikMarcus Evans.Jego bliskość wytrącała ją z równowagi, atakowała jejzmysły.61AnulaouslaandcsWsiadł za nią do windy.Samantha liczyła metr siedemdziesiątwzrostu, miała na nogach szpilki, mimo to czuła się jak kruszyna.Marcus przewyższał ją o głowę, ale nie tyle chodziło o wzrost, co osiłę, jaką emanował.Wciągnęła w nozdrza zapach kremu do golenia iwody kolońskiej.Zwiat zawirował jej przed oczami.Miała ochotę wcisnąć twarz w jego marynarkę, wdychać zapachjego ciała, skóry.Boże, ratuj!Lustrzane drzwi windy zasunęły się.Samantha przymknęłapowieki, by nie patrzeć sobie w oczy.To niemożliwe, aby zadurzyła się w swoim ochroniarzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]