[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lorna wyciągnęła ją spod głowy i cisnęła wDantego.- Oddaj mi moją.Coś wymamrotał nieżyczliwie, ale oddał jej rozgrzanąpoduszkę.Wcisnęła się w ciepły materiał, który już nabrałjego zapachu.Odkryła, że to przyjemne.Znała go krótko,149ale wiele razem przeżyli.Jakaś prymitywna część jejmózgu rozpoznała jego zapach i poczuła się bezpiecznie.- Która godzina? - zapytała sennym głosem.- Nie musisz pytać.To numer.Skup się, a będzieszwiedziała.- Słychać było, że jest śpiący.Nigdy dotąd nie myślała o tym, że czas można wyrazićcyframi.Gdy tylko to pojęła, w jej wyobrazni pojawiła sięliczba.- Jeden-zero-cztery.- Co do sekundy.Zasnęła zadowolona z siebie.Obudziła się przed Dantem.Przez chwilę leżałanieruchomo i głęboko oddychała.Musiała pozbyć siętowarzyszącego jej od dzieciństwa lęku przed uderzeniem.W łóżku było przytulnie, Dante ją ogrzewał, chociaż się niedotykali.Emanował ciepłem.Leżał na boku, miał ramię podłożone pod głowę,oddychał równo i głęboko.W półmroku nie widziałaszczegółów, ale może to i lepiej.I tak uważała go zauosobienie męskości.Co może myśleć kobieta, jeśli zdrowy mężczyzna śpi znią pierwszy raz i nawet nie próbuje jej dotknąć? Coś z niąnie tak? Nie jest dla niego atrakcyjna?Jednak Lorna pomyślała, że Dante jest niebezpiecznieinteligentny i ma nadzwyczaj rozwiniętą intuicję.Ich znajomość była podszyta erotyzmem, jeślitrzydzieści sześć godzin spędzonych razem można nazwaćznajomością.Niektóre z tych trzydziestu sześciu godzindłużyły się w nieskończoność, szczególnie kilka150pierwszych.Nie mogła powiedzieć, że świetnie się czuli wswoim towarzystwie.Z drugiej strony, skoro widziała go wmomentach trudnych i niekorzystnych, poznała go dużolepiej niż osoby znające go dłużej, ale jedynie towarzysko.Nie zdziwiło jej, że nie spróbował wykorzystać okazji.Nie była gotowa pójść z nim do łóżka, być może nigdydo tego nie dojdzie, a on to rozumiał.Gdyby przypuściłgwałtowny szturm na jej barykady, wzmogłaby czujność izdecydowanie go odrzuciła.Dante po prostu położył sięobok i nie zrobił żadnego gestu, który mogłabypotraktować jako zbyt poufały.W ten sposób stworzyłatmosferę intymności, zacierał wspomnienie pierwszychkoszmarnych godzin i sprawił, że między nimi wszystkojeszcze było możliwe.Perwersyjnie, z powodu jego autentycznej lubudawanej obojętności na jej wdzięki, zaczęła sięzastanawiać, jak by to było między nimi.Nie była osobą,która seks traktowała lekko.Nie miała zaufania do ludzi,nie działała, kierując się przelotnymi zachciankami.Dobrowolna rezygnacja z ochrony własnej intymnościprzychodziła jej z trudem, a efekty zazwyczaj przynosiłyrozczarowanie.Lubiła uczucie fizycznego podniecenia ikiedy myślała o tym czysto abstrakcyjnie, pragnęłabliskości, pieszczot i rozkoszy.Rzeczywistość jednakbardzo się różniła od oczekiwań.Nie była w staniecałkowicie się zrelaksować, a to wydawało się koniecznedla udanego seksu.To dziwne, ale w towarzystwie Dantego czuła się dużobardziej swobodnie niż z innymi ludzmi.Mogła być sobą.151Dante świetnie wiedział, że Lorna jest odmieńcem, i niemiał z tym najmniejszych problemów, bo sam był jeszczewiększym dziwadłem.Nie musiała odgrywać przed nimżadnej roli, bo było jej obojętne, czy Dante ją lubi, czy nie.Nie musiała pohamowywać swojej wybuchowej natury anipowstrzymywać ostrego języka.Nie miała też żadnychzłudzeń co do jego charakteru.Wiedziała, że jestbezwzględny, ale wykazywał też szlachetność charakteru.Był z natury autokratą, ale starał się troszczyć o uczuciainnych.Może nie powinna mieć oporów? Noc w jegoramionach może być tego warta.Nie musiała dbać o jegomęskie ego, więc gdyby nie okazał się finezyjnymkochankiem, mogłaby powiedzieć wprost, czego oczekuje.Jeśli mu się to nie spodoba, tym gorzej dla niego.Zpewnością jego przyjemność nie była jej celem, już on się osiebie zatroszczy.Zastanawiała się, czy lubi grę wstępną, czy od razuprzystępuje do akcji.Próbowała sobie wyobrazić, jak wygląda nago.Możenaprawdę byłoby im ze sobą świetnie.Zerwał się tak nagle,że ją zaskoczył.- Dokąd idziesz? - zawołała, gdy zamiast dołazienki skierował się na zewnątrz.- Już jest wschód słońca - odpowiedział.I co z tego? Słońce wschodzi codziennie.Czy Dantezawsze musi wstawać o brzasku, nawet jeśli spał tylkocztery godziny? A może jest o świcie umówiony?152Nie towarzyszyła mu.Chciała mieć czas na porannątoaletę.Chciała też dać mu czas na rozkoszowanie siępierwszą poranną kawą - z dodatkiem ziemi i soli.Gdy zeszła do kuchni, pomieszczenie było puste.Obok ekspresu do kawy stał świeżo przygotowany dzbanekaromatycznego napoju.Uśmiechnęła się z satysfakcją.Nie zamierzała stać i czekać, aż się pojawi.Przechodziła właśnie przez salon, gdy pojawił się nabalkonie dwa piętra wyżej.- Wejdz na górę.Jestem na tarasie! - zawołał.Jego sypialnia miała taras wychodzący na wschód.Zauważyła to wczoraj, ale nie wychylała nosa z domu, bonie pozwalał jej na to ten przeklęty zakaz.Stały tam dwawygodne fotele i niewielki stolik.Przeszła przez jego sypialnię na drugim piętrze i zzadowoleniem zauważyła, że zdjął pościel.Przez otwartedwuskrzydłowe drzwi widziała, że siedzi wygodnie w fotelu,z filiżanką kawy w ręku.Głowę odchylał do tyłu, mrużyłoczy w słońcu, a na jego twarzy malowała się błogość.- Hojnie szafujesz solą - skomentował, ale w jegogłosie nie było gniewu.Oczywiście, zapomniała dosypaćziemi do kawy w kuchni.Jeśli zrobi sobie drugą filiżankę wbarku w sypialni, może przestanie być tak irytującodobrotliwy.- Rewanż.- Domyśliłem się.Zapadło milczenie.Lorna przestąpiła z nogi na nogę.- To wszystko, co masz mi do powiedzenia?153Obejrzał się nagle, jakby wyrwała go ze stanu miłejkontemplacji.- Dlaczego tam stoisz? Chodz i usiądz.- Nie mogę - przyznała.Sama myśl o złamaniuzakazu była jak zderzenie się ze ścianą.Z lekkim uśmieszkiem przyjął wiadomość, że wciążjest ograniczona do przebywania w obrębie domu.Nic niepowiedział, ale ściana w jej umyśle nagle zniknęła.- Fatalnie - skomentowała, siadając koło niego.- O co chodzi?- Nie odezwałeś się nawet, wydałeś polecenie wmyśli.A ja miałam nadzieję, że muszę cię usłyszeć, zanimtwoje zaklęcia zaczną działać.- Przepraszam.Wystarczy, gdy je sformułuję wmyślach.Wczoraj po południu miałem ochotę powiedziećparu osobom, żeby się wypchały, ale się pohamowałem.- Jesteś święty - powiedziała sucho, a on sięuśmiechnął.- Miałem konferencję prasową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]