[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był przykłademczłowieka współczesności, liczącego przelewaną krew wlitrach i na zimno.W tym momencie wybuchu sterowanegogwałtu zobaczyłem posępnych inżynierów rządzącychprzyszłością.Moralność legnie pod ciosami arytmetyki.Pasje iuczucia zostaną okiełznane przez ideologie.Pod murami miasta pojawiały się kolejne francuskieoddziały i żołnierze uformowali trzeci czworobok ku morzu odpierwszego; lewoskrzydłowi stali po kostki w wodzie.Pomiędzy czworobokami ustawiono lekkie działa polowe,które załadowano kartaczami, mającymi smagać kawaleriężeliwnymi kulami i odłamkami.Mamelucy, którzy pozbywszy się wieśniaków, odzyskaliswobodę manewrów, zaatakowali ponownie.Ich jazda uderzyław pełnym galopie, przemierzając plażę w rozbryzgach piasku iwody.Wojownicy wydawali wojenne okrzyki, ich białe szatypowiewały na wietrze jak żagle, a nad turbanami kołysały siępęki strusich piór.Ale ich szybkość nic im nie dała.Francuskasalwa powaliła pierwszy szereg pokotem i zamieniła w pełnekrwi, bezładu, kwiku przerażonych koni i trzasku pękającychkości piekło.Niektórzy jeźdźcy z tyłu powpadali na leżącychtowarzyszy i też zmiotło ich z siodeł; inni zdołali wyminąć alboprzedrzeć się przez kotłowaninę.Ale zanim jazda Arabówzdołała się jakoś pozbierać i zewrzeć szyki, ponowniezagrzmiała salwa Francuzów - wzdłuż czworoboków przeleciałogień i sypnęły się iskry niczym139konfetti.I ten atak unicestwił deszcz żelaza.Najdzielniejsi zocalałych mamelukow nie dawali za wygraną, ciskali nawrogów ciała martwych towarzyszy, ale i ich zmiotły kolejnekule lub kartacze.Była to rzeź mechaniczna, jak to sugerowałBonaparte, a choć za moich traperskich czasów brałem udziałw rozmaitych utarczkach, zdumiało mnie okrucieństwo idzikość tej zmasowanej przemocy.Hałas i wrzawa bitwytworzyły piekielną kakofonię, wszędzie słychać było gwizdtnącego powietrze metalu i okazało się, że ludzkie ciało mawięcej krwi, niż się wydaje możliwe.Niektóre pociskiwyrywały wielkie jej gejzery z ugodzonych ciał.Kilkujeźdźców dotarło aż do pierwszych francuskich szeregów iteraz usiłowali dosięgnąć nieprzyjaciół szablą czy włócznią, alekonie nie chciały się rzucać na lśniącą ścianę bagnetów, coudaremniało wysiłki ich panów.Kolejny rozkaz i kolejna salwakarabinowa zmiotła w nicość i tych śmiałków.W końcu ostatni z władców Egiptu dali za wygraną isalwowali się ucieczką na pustynię.- Teraz! - zagrzmiał Napoleon.- Na mury, zanim ichdowódcy zdążą się przegrupować!Zabrzmiały trąbki i oddziały, zwinąwszy się w kolumny,ruszyły naprzód.Nie mieli drabin czy dział oblężni-czych, aleteż nie były one potrzebne.Pod ogniem dział floty miejskiemury waliły się, jakby je wzniesiono z gnijącego sera.Niektóreze znajdujących się za nimi domów stały już w płomieniach.Gdy Francuzi zbliżyli się na odległość strzału z muszkietu,obie strony otworzyły do siebie ogień, a obrońcy wobecwidzianej niedawno rzezi wykazali się większą odwagą, niż ponich oczekiwałem.Kule bzykały wokół nas niby gniewne osy iw końcu kilku Europejczyków runęło w piach.Napoleon szedł naprzód, a ja kroczyłem obok niego;mijaliśmy jęczących w agonii wrogów i wielkie, ciemne plamypod nimi.Zaskoczyło mnie, że wielu zabitych ma-140meluków ma znacznie jaśniejszą cerę niż ich poddani, a na ichobnażonych głowach widać było niekiedy rude albo nawetzupełnie jasne włosy.- Biali niewolnicy z Kaukazu - warknął olbrzym Dumas.- Mówi się, że pieprzyli Egipcjanki, ale nie mieliz nimi dzieci.Sypiali też jedni z drugimi, przedkładającswoją rasę nad inne i pragnąc uniknąć skażenia krwi.Coroku w ich ojczystych górach skupowano ośmioletnichchłopców o różowiutkiej skórze, którzy mieli zastępowaćzmarłych czy zabitych.Gwałt był ich inicjacją, a okrucieństwo szkołą.Kiedy dorosną, będą takimi samymi wilkami przepełnionymi pogardą dla wszystkich innych pozamamelukami, jak ich towarzysze.Są lojalni jedynie wobecbeja, który jest ich wodzem i naczelnikiem.Niekiedy nawet rekrutuje się ich spośród Arabów lub czarnych, alewiększość z nich gardzi ludźmi o ciemnej skórze.Zerknąłem z ukosa na generała, którego skóra zdradzałamieszane pochodzenie.- Podejrzewam, generale, że nie pochwalasz ich uprzedzeń.Dumas kopnął jakiegoś nieboszczyka.- Non.Liczy się kolor serca.Zatrzymaliśmy się przy samotnej gigantycznej kolumnie,sterczącej w górę za murami miejskimi.Miała dwadzieściadwa i pół metra wysokości, jej grubość u podstawy równała sięmęskiemu wzrostowi i nazywano ją kolumną Pompejusza,który był rzymskim wodzem.Staliśmy na ruinach kilkucywilizacji - widziałem, że podstawę kolumny uzyskano,zwalając jakiś egipski obelisk.Różowy granit byłposzczerbiony i ciepły w dotyku.Ochrypły już od wydawaniarozkazów Bonaparte przystanął w jej mizernym cieniu.- Robi się gorąco.Istotnie, słońce zdążyło się już wspiąć zaskakująco wysoko.Ile czasu minęło od świtu?141- Proszę, poczęstuj się owocem, generale.Spojrzał na mnie przychylnie, a ja pomyślałem, że być możeten drobny gest stanie się ziarnem przyjaźni.Później miałemsię dowiedzieć, że Napoleon ceni wyłącznie tych, którzy mogąmu oddać jakieś usługi.Tych, których nie mógł wykorzystać,traktował obojętnie, wrogów zaś darzył nieprzejednanąnienawiścią.Teraz jednak łapczywie wessał się w owoc,wyraźnie zadowolony z mojego towarzystwa, wydającjednocześnie rozkazy widocznym jak na stole oddziałom.- Nie, nie tędy! - wołał raz po raz.- Tak, do tamtej bramy! Trzeba ją wyłamać!W pierwszej linii atakujących szli generałowie Kleber iJacąues-Francois Menou.Walczyli niczym szaleńcy, jakbywierzyli, że kule ich się nie imają.Równie wielkie wrażenierobiła na mnie odwaga obrońców, którzy musieli wiedzieć, żenie mają szans.Ale Bonaparte był wielkim choreografem,kierującym tym tańcem śmierci, jakby żołnierze bylidziecięcymi zabawkami.Jego umysł sięgał już dalej, pozabezpośrednią walkę.Spojrzał na zwieńczoną korynckimkapitelem kolumnę, która niczego już nie wspierała.-Wielką sławę można zdobyć tylko na Wschodzie -mruknął.Ogień Arabów słabł.Francuzi dotarli już do podstawpotrzaskanych murów i teraz jeden przez drugiego pięli sięwyżej.Jedną bramę otwarto od środka, drugą wyważono,waląc w nią toporami i kolbami karabinów.Na górującej nadnią wieży łopotała francuska trójkolorowa flaga; inne pojawiłysię już wewnątrz miasta.Bitwa dobiegała końca i wkrótce miałsię zdarzyć ów intrygujący przypadek, który odmienił mojeżycie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]