[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale tak jak karaluchy nienawidziły światła i musiały żyć wwilgotnych, mrocznych miejscach.Potrafiły zagrzebywać się w ziemi i całymi miesiącami trwać w hibernacji.Nie wiem,może potrafiły w takim stanie pozostawać całe lata, jeśli tylko przyjmie pan, że coś takiego jest możliwe. Ale w jaki sposób trafiły do warszawskich kanałów?  zapytała Sarah. Zaczęło się to w roku tysiąc czterysta dziewiątym.Krzyżacy dowiedzieli się, że tajemnicy potrafią posługiwaćsię magią.Zajęli więc klasztor i zabili wszystkich mnichów.Pozostawili przy życiu jedynie tych sześcioro czy siedmiorodzieci, ponieważ odkryli, że za tych, którzy je karmią i chronią w czasie trwania hibernacji, istoty te potrafią walczyć jakdemony.Niemcy zakuli je w zbroje i wysłali do walki na Pomorzu Wschodnim.Krążyło wiele opowieści na ten temat.Dzieci te, gnane żądzą mordu, walczyły za swych panów tak zażarcie, że wielu polskich rycerzy na ich widok po prostuczmychało z pola walki.Kiedy król Władysław pokonał Krzyżaków pod Grunwaldem, nie było już nikogo, kto by się tymi dziećmiopiekował.Większość z nich rozbiegła się po świecie, lecz jedno zostało przywiezione do Warszawy i tam pochowane. Dokładnie to samo mówił mi Clayton!  wtrącił Marek. Dużo czasu spędził w bibliotece, wygrzebałwszystkie informacje o ludziach, którym ucięto głowy.Wspominał o bitwie pod Grunwaldem.i o czymś jeszcze.O kimś,kogo gazety nazwały  Panem Gilotyną".Ale nie pamiętam, kiedy to było. Och, ale ja za to doskonale wiem  odparł ojciec Ksawery. Działo się to jesienią i zimą na przełomie tysiącosiemset osiemdziesiątego pierwszego i drugiego roku.Miało wtedy miejsce dziewięć morderstw.Wszystkich tych ludzizabito, obcinając im głowy i za każdym razem głowy te zostały przez zabójcę zabrane.Morderstwa nosiły wszelkieznamiona zabójstw dokonywanych przez te właśnie dzieci, ale wiele czasu zajęło mi odkrycie przyczyny, dla której owemorderstwa zaczęły się tak nagle.Gdy jednak to zrozumiałem, wszystko stało się jasne.W roku tysiąc osiemsetosiemdziesiątym pierwszym brytyjski inżynier William Lindley zbudował w Warszawie pierwszy system kanalizacyjny.Too tamtych właśnie czasach wspominał prapradziadek pani Brzezickiej.Nie wiedziałem, że kopiący kanały znalezli Dzieckoz Tunelu i ponownie je pochowali.Zawsze podejrzewałem, iż po prostu samo zagrzebało się w ziemi i zapadło w sen.Ale108 / 122 Graham Masterton - Dziecko ciemnościjest sprawą oczywistą, że Niemcy, gdy rozpoczęli bombardowanie Warszawy, przypadkowo ponownie się na nie natknęli.W jakiś sposób odkryli, kim czy czym ono jest, i wykorzystali je do walki z powstańcami.Rozumieją państwo, todrapieżca, dla którego kanały są idealnym terenem polowania.Dostrzega ofiarę w prawie całkowitych ciemnościach, a wilgotne, zanieczyszczone przewody kanalizacyjnestanowią najbardziej przyjazne mu środowisko.Ma niewiarygodnie silne nogi i ramiona, dysponuje nieprawdopodobną siłąkaraluchów.Posiada inteligencję ludzkiej istoty i potrafi władać nożem. Czy trudno tego stwora zabić?  zainteresował się Rej. Jak dotąd wszystko wskazuje na to, że jest prawie niezniszczalny.Proszę nie zapominać, że karaluchy są jednymz niewielu gatunków stworzeń na Ziemi, które mogą bez szwanku przetrwać eksplozję nuklearną.Sarah dopiła wódkę i wstała. Ojcze Ksawery, wygląda ksiądz na bardzo zmęczonego.Może odwieziemy księdza do hotelu? Nie ma mowy!  odparła stanowczo pani Brzezicka. Ksiądz musi zostać u nas! Proszę ojca, w gościnnympokoju mamy wolne i bardzo wygodne łóżko.Będzie tam ksiądz spał jak dziecko! Cóż, tego akurat nie byłbym taki pewien  odparł ojciec Ksawery, siląc się na uśmiech. Co innego znaćhistorię tak przerażającego stworzenia, jakim jest Dziecko z Tunelu, a co innego stanąć z nim twarzą w twarz.Sara, Rej i Marek potrząsnęli dłonią ojca Ksawerego, a następnie pożegnali się z panią Brzezicka. Czy teraz już pani wierzy, że mamy do czynienia z diabłem?  zapytał w przedpokoju Brzezicki. Nie powinnam była nigdy w to wątpić. Czy zamierzacie go wytropić? Sarah skinęła głową. Mamy pewne poszlaki.Zamierzamy się tym zająć jutro z samego rana. Gdyby państwo czegoś potrzebowali.Sarah pocałowała go w nie ogolony policzek. Dziękuję, panie Brzezicki.Doceniam pańską propozycję bardziej, niż się panu wydaje.Podwiezli Marka pod jego dom, po czym ruszyli w stronę Alej Jerozolimskich. Zaprosiłabym cię, Stefan, na coś mocniejszego, ale ze zmęczenia padam z nóg.Rej wzruszył ramionami. Nie ma sprawy.Zobaczymy się rano [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •