[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Długie jasne włosy spływały naniewiarygodnie szerokie ramiona, a wielkie dłonie tkwiły pod pachami; dłonie, które beznajmniejszego wysiłku mogłyby złamać kręgosłup na pół.Bracia Fitzgeraldowie wpatrywali się w niego wielkimi, nieruchomymi oczami, bezcienia emocji na twarzach.Rhys założył ręce na piersi i odwzajemnił spojrzenie.Tylkowojownik o nieprzeciętnej odwadze, najpewniejszej ręce i nieustraszonym sercu mógł stawićczoło tej dwójce i wyjść ze starcia zwycięsko.Rhys szybko oszacował możliwości walki orazrany, które już dziś odniósł.Zaklął bezgłośnie.Pokonanie blizniaków było niezmiernietrudne, ale mogło się okazać nieuniknione. Mówiłem ci, że nie napisze.Rhys zamrugał.Jeden z posągów przemówił. Młodzi nigdy nie piszą sarknął drugi. To tak nam dziękuje za troskliwą opiekę dodał pierwszy, na którego czole zaczynałasię formować zmarszczka irytacji. Za to, że dbaliśmy o niego od maleńkości. Opatrywaliśmy rany i siniaki. Doglądaliśmy, aby zdrowo się odżywiał. Całymi godzinami opowiadaliśmy historie o wikingach, by śnił o wojnie i rozlewiekrwi.Twarz pierwszego była już bardzo nieprzyjemna. Daję słowo, Connor, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy jest sens zostawiać kogośpo sobie, aby nosił twój miecz, gdy ciebie już zabraknie. Tak jest, Jared, masz rację.Dzieciaki.Też coś.Rhys uśmiechnął się słabo. Byłem zajęty spróbował. Zbyt zajęty, by przysłać dwa słowa na skrawku pergaminu? zapytał Connor Alboskrawku skóry podsunął Jared. W zupełności by mi to wystarczyło. Pochłaniały mnie podróże w poszukiwaniu potrzebnego mi złota powiedział Rhys.Blizniaków to nie wzruszyło.Grymas Connora był przerażający.Zamyślony wyraztwarzy Jareda tymczasem wskazywał, że wciąż rozważa możliwości użycia skóry jakonośnika wiadomości. Nikt nie pokonał mnie w walce na miecze ciągnął Rhys i ponad setka mężczyznmusiała mi się wykupić. A na kopie? warknął Connor.Rhys zazgrzytał zębami. Raz pokonany. Raz?! wrzasnął Connor. Zwięci w niebiosach, czy niczego się ode mnie nienauczyłeś? Tylko raz, Connor. Raz! powtórzył Connor, nie zmieniając tonu. Raz to o jeden raz za dużo! Zabij albo spal się ze wstydu! Zwyciężaj albo nośwłosiennicę przez okrągły rok! Poniż albo zapomnij o przyjemnościach cielesnych na dwalata!Rhys miał ochotę zakryć uszy rękami i schować się pod jakimś stołem. Wiem, wiem. jęknął. Boże, słuchałem tego przez całe życie! Nie mam czasu nawysłuchiwanie tego kolejny raz! Widzisz mruknął Connor do brata. Tym młodym zawsze się spieszy.Nie mają czasuusiąść i porozmawiać o swoich podróżach z tymi, którym mniej się poszczęściło. Prawda zgodził się smętnie Jared. Albo wychylić czarę lub dwie z dwoma starymii. O wszyscy święci! krzyknął Rhys. Podróżowałem, poniżałem, zwyciężałem!Zadowoleni?Connor się zachmurzył. Czy mam natrzeć mu uszu, bracie? Przełóż go przez kolano i zostaw ślady pasa na tyłku poradził Jared. Chłopieczasłużył sobie takim zuchwalstwem i brakiem szacunku. Raczcie pamiętać, że mam dwadzieścia cztery lata burknął Rhys. Przypomnijciesobie też, że nie wykonaliście żadnej ze swoich grózb pod moim adresem przez ostatniedwanaście lat.Od kiedy skończyłem dziesięć i dwa dodał, widząc, że Jared zaczynaukradkiem liczyć na palcach. Od dnia, w którym pokonałem was obu, każdego jedną ręką. Nigdy nie byłem bardziej dumny powiedział Jared, wycierając odrobinę wilgoci zkącika oka. Mnie prawą, a Connora lewą. Tak jest dołączył Connor, jaśniejąc od ojcowskiej dumy. I obracając przeciw mniewszystkie moje podstępy.Ten szybki manewr na lewo. Cios wprost. Zwinny zamach w kolana. Unik i odparowanie. Subtelne cięcie przez gardło.Rhys wiedział, jak długo ciągnęła się ta wyliczanka, spróbował więc ściągnąć ponownieuwagę swoich byłych nianiek na chwilę obecną. Wybaczcie, ale muszę odszukać mistrza Sokratesa. W piwnicy powiedział Jared. Wyrzucony z pokoju przy tkalni.Zgadnij dlaczego.Rhys nie musiał się wysilać.Oczywiście Alain zrobił wszystko, by uprzykrzyć życiemieszkańców zamku tak bardzo, jak to tylko możliwe.Connor spojrzał krytycznie na Rhysa. Cały się trzęsiesz. To po spotkaniu z rzemieniem z bicza Alaina. Aha powiedział ze znawstwem Connor. Nie mogłeś utrzymać języka za zębami. Uderzył lady Gwennelyn.Blizniacy zrobili wielkie oczy. Spotkałem ją rano wyjaśnił Rhys. Myślałem, że to chłopak i że ukradł konia.Chciała się ze mną bić o mojego wierzchowca.Jared zdawał się zastanawiać, czy to pochwala, czy nie.Connor ciągle wytrzeszczał oczy,jakby podobne zdarzenia wykraczały poza jego zdolność pojmowania.A może zwykławzmianka o koniu wtrąciła go w takie osłupienie. Kto rozkwasił ci nos? zapytał w końcu.Rhys zazgrzytał ponownie zębami. Ona.Dwie szczęki opadły jednocześnie. Wzięła mnie z zaskoczenia powiedział Rhys w odruchu obronnym.Dwa zestawy zębów szczęknęły zgodnie, gdy blizniacy zamknęli usta. Cóż. powiedział Connor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]