[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawnicy lubią takie zagrywki.Apan będzie marnował czas: zostanie pan zabrany z tego przytulnego,ciepłego domu, zmuszony do długiej jazdy w taką pogodę, do siedzeniaw nieprzyjemnej sali na posterunku West L.A.Będzie pan tam czekał, aSouza i prokurator będą się przerzucać słowami za pięćdziesiąt dolarówsztuka.Wszystko to kosztem pana czasu i pracy.A kiedy to się skończy,jest spora szansa, że i tak będzie pan musiał ze mną porozmawiać.- W jakim celu, sierżancie? Czemu to ma służyć?- Sprawom policyjnym.- Milo znów otworzył notes i coś w nimzapisał.Mainwaring przygryzł mocno ustnik fajki.- Sierżancie - syknął przez zaciśnięte zęby - uważam, że próbujemnie pan zastraszyć.- Jestem od tego jak najdalszy, doktorze.Staram się tylko pokazaćpanu, jaki ma pan wybór.Psychiatra spojrzał na mnie ponuro.- Jak pańska etyka pozwala panu brać udział w czymś takoburzającym?Kiedy nie odpowiedziałem, wstał i podszedł do telefonu na stolikupod ścianą.Podniósł słuchawkę, wystukał trzy cyfry, odłożył ją zpowrotem.- Co takiego chce pan wiedzieć?- Jak różne narkotyki wpływają na zachowanie.- Teoretycznie?- Tak.Mainwaring usiadł.- Na jakiego rodzaju zachowanie, sierżancie?- Na psychozę.- Omawiałem to już z doktorem Delaware, na pewno panu o tymmówił.- Odwrócił się do mnie.- Czemu, do diabła, drąży pan martwytemat?- To nie ma nic wspólnego z doktorem Delaware - zapewnił Milo.-Powtarzam, to sprawa policyjna.- To po co on tu jest?- Jako doradca techniczny.Wolałby pan, żeby zaczekał w innympokoju?Ta propozycja chyba zaniepokoiła psychiatrę.- Nie.- Skulił się w obronnym geście.- Jaka to w tym momencieróżnica? Miejmy to za sobą.- Zwietnie.Porozmawiajmy trochę o LSD, doktorze.Stymulujeschizofrenię, prawda?- Niezbyt skutecznie.- Nie? Myślałem, że to całkiem dobry środek psychotomimetyczny.Słysząc ten fachowy termin, Mainwaring uniósł brwi.- Jedynie do zastosowań badawczych - wyjaśnił.Milo patrzył na niego wyczekująco, a lekarz załamał ręce.- Trudno to wytłumaczyć w krótkiej rozmowie.Dość powiedzieć, żeosoba wykształcona i biegła w tej materii nigdy nie pomyliłaby zatruciaLSD z chroniczną psychozą.- Chcę się dokształcić - oznajmił Milo.Mainwaring zaczął protestować, potem wyprężył się, odchrząknął iprzyjął pedantyczny ton.- Dietylamid kwasu lizergowego wywołuje ostrą, dość stereotypowąreakcję psychotyczną, z tego powodu kiedyś pewni badacze uznali goza przydatne narzędzie badawcze.Jednak z klinicznego punktuwidzenia skutki jego zastosowania różnią się znacząco od objawówchronicznej schizofrenii.- Co to znaczy, znacząco?- Zatrucie LSD charakteryzuje się widowiskowymi zaburzeniamiwzrokowymi: paletami barw, często ciemnej zieleni i brązu,dramatycznymi zmianami w kształtach i rozmiarach znajomychprzedmiotów oraz bardzo silnymi urojeniami własnej wszechmocy.Osoby zażywające LSD mogą się czuć olbrzymami, bogami, zdolnymido wszystkiego.Dlatego właśnie niektóre z nich wyskakują z okien,przekonane, że potrafią latać.Kiedy schizofrenik ma halucynacje, są onez reguły słuchowe.Schizofrenicy słyszą głosy, są przez nie dręczeni.Głosy mogą być bełkotliwe albo całkiem wyrazne.Mogą upominaćpacjenta, obrażać go, mówić mu, że jest nic niewarty albo zły, zmuszaćgo do różnych dziwacznych zachowań.Podczas gdy wrażeniewszechmocy może wystąpić w przypadku schizofrenii, narasta i zanikazgodnie z rytmem złożonej paranoi.Jednak większość schizofrenikówczuje się podła, uwięziona, nic nieznacząca.Zagrożona.- Opadł naoparcie fotela i pyknął z fajki, bezskutecznie usiłując przybrać minęprofesjonalisty.- Coś jeszcze, sierżancie?- Widywałem ludzi na LSD, którzy słyszeli różne rzeczy -powiedział Milo.- I wielu z niezłą paranoją.- To prawda - odparł Mainwaring.- Ale w przypadku nadużywaniaLSD zaburzenia słuchowe są zasadniczo drugorzędne wobecwzrokowych.Często też mają subiektywnie pozytywny charakter.Pacjenci opowiadali o wzmożonych wrażeniach słuchowych: muzykabrzmiała pełniej, przyjemniej, dzwięki tła nabierały bogatszych barw.Paranoja, o której pan wspominał, to typowe nieprzyjemnedoświadczenie po LSD, tak zwany zły trip.Większość reakcji na LSDopisywana jest jednak jako pozytywna.Poszerzająca percepcję.Tozupełne przeciwieństwo schizofrenii, sierżancie.- Nie ma szczęśliwych szaleńców?- Niestety nie.Schizofrenia to choroba, a nie stan rozrywkowy.Schizofrenik rzadko doświadcza przyjemności.Przeciwnie, jego światjest ponury i przerażający, a jego cierpienie bardzo głębokie.To osobistepiekło, sierżancie.A przed powstaniem psychiatrii biologicznej z tegopiekła nie było często powrotu.- A PCP?- Cadmus przeszedł testy na obecność PCP.Tak samo, jak na LSD.- Nie mówimy o Cadmusie, pamięta pan?Mainwaring zbladł, zamrugał oczami i z trudem odzyskałpedagogiczną wyniosłość.Zacisnął usta; wokół nich pojawiła się bladaotoczka.- Tak, oczywiście.Dlatego właśnie nie chciałem o tym rozmawiać.- Jak pana przeziębienie?Blada otoczka się poszerzyła, a potem zniknęła, kiedy psychiatrawysiłkiem woli rozluznił mięśnie twarzy.- O wiele lepiej, dziękuję.- Też tak pomyślałem, bo, poza jednym razem, nie słyszałem, żebypan pociągał nosem.Mówi pan, cztery dni?- Trzy i pół.Objawy właśnie zniknęły.- To dobrze.W taką pogodę trzeba uważać.Unikać stresów.- Oczywiście.- Mainwaring wpatrzył się w twarz detektywa,szukając ukrytych znaczeń.Milo odpowiedział obojętnym spojrzeniem.- Mogę panu pomóc w czymś jeszcze, sierżancie?- Rozmawialiśmy o PCP - przypomniał Milo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]