[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła, że on w niej coś budzi, co drzemało dotąd, i żew tej chwili zamglony sen zmienia się w kształt coraz wyrazniejszy,bardziej upodobany i śliczny.Tymczasem słońce przetoczyło się dawno za Tyber i stanęło ni-sko nad Janikulskim wzgórzem.Na nieruchome cyprysy padałoczerwone światło - i całe powietrze było nim przesycone.Ligia pod-niosła swoje błękitne, jakby rozbudzone ze snu oczy na Winicjuszai nagle - w wieczornych odblaskach, pochylony nad nią, z prośbądrgającą w oczach, wydał się jej piękniejszy od wszystkich ludzi i od35 Henryk Sienkiewiczwszystkich greckich i rzymskich bogów, których posągi widywałana frontonach świątyń.- On zaś objął z lekka palcami jej rękę powy-żej kostki i pytał:- Zali ty nie odgadujesz, Ligio, czemu ja mówię to tobie?.- Nie - odszeptała tak cicho, że Winicjusz zaledwie dosłyszał.Lecz nie uwierzył jej i przyciągając coraz silniej jej rękę, byłby jąprzyciągnął do serca, bijącego jak młotem pod wpływem żądzy roz-budzonej przez cudną dziewczynę - i byłby wprost do niej zwróciłpalące słowa, gdyby nie to, że na ścieżce, ujętej w ramy mirtów, uka-zał się stary Aulus, który zbliżywszy się rzekł:- Słońce zachodzi, więc strzeżcie się wieczornego chłodu i nieżartujcie z Libityną.- Nie - odrzekł Winicjusz - nie wdziałem dotąd togi i nie poczu-łem chłodu.- A oto już ledwie pół tarczy zza wzgórz wygląda - odpowiedziałstary wojownik.- Bogdaj to słodki klimat Sycylii, gdzie wieczoramilud zbiera się na rynkach, aby chóralnym śpiewem żegnać zacho-dzącego Feba.I zapomniawszy, że przed chwilą sam ostrzegał przed Libityną,począł opowiadać o Sycylii, gdzie miał swe posiadłości i duże go-spodarstwo rolne, w którym się kochał.Wspomniał też, że nierazprzychodziło mu na myśl przenieść się do Sycylii i tam dokonaćspokojnie życia.Dość ma zimowych szronów ten, komu zimyubieliły już głowę.Jeszcze liść nie opada z drzew i nad miastemśmieje się niebo łaskawie, ale gdy winograd pożółknie, gdy śniegspadnie w Górach Albańskich, a bogowie nawiedzą przejmującymwichrem Kampanię, wówczas kto wie, czy z całym domem nie prze-niesie się do swojej zacisznej wiejskiej sadyby.- Miałżebyś chęć opuścić Rzym, Plaucjuszu? - spytał z nagłymniepokojem Winicjusz.- Chęć tę mam dawno - odpowiedział Aulus - bo tam spokojnieji bezpieczniej.36 QUO VADISI jął znowu wychwalać swoje sady, stada, dom ukryty w zielenii wzgórza porosłe tymem i cząbrami, wśród których brzęczą rojepszczół.Lecz Winicjusz nie zważał na tę bukoliczną nutę - i myśląctylko o tym, że może utracić Ligię, spoglądał w stronę Petroniusza,jakby od niego jedynie wyglądał ratunku.Tymczasem Petroniusz siedząc przy Pomponii lubował się wido-kiem zachodzącego słońca, ogrodu i stojących przy sadzawce ludzi.Białe ich ubrania na ciemnym tle mirtów świeciły złotem od wie-czornych blasków.Na niebie zorza poczęła zabarwiać się purpurą,fioletem i mienić się na kształt opalu.Strop nieba stał się liliowy.Czarne sylwetki cyprysów uczyniły się jeszcze wyrazistsze niżw dzień biały, zaś w ludziach, w drzewach i w całym ogrodzie zapa-nował spokój wieczorny.Petroniusza uderzył ten spokój i uderzył go zwłaszcza w ludziach.W twarzy Pomponii, starego Aulusa, ich chłopca i Ligii - było coś,czego nie widywał w tych twarzach, które go co dzień, a raczej conoc otaczały: było jakieś światło, jakieś ukojenie i jakaś pogoda pły-nąca wprost z takiego życia, jakim tu wszyscy żyli.I z pewnym zdzi-wieniem pomyślał, że jednak mogła istnieć piękność i słodycz, któ-rych on, wiecznie goniący za pięknością i słodyczą, nie zaznał.Myślitej nie umiał ukryć w sobie i zwróciwszy się do Pomponii rzekł:- Rozważam w duszy, jak odmienny jest wasz świat od tego świa-ta, którym włada nasz Nero.Ona zaś podniosła swoją drobną twarz ku zorzy wieczorneji odrzekła z prostotą:- Nad światem włada nie Nero - ale Bóg.Nastała chwila milcze-nia.W pobliżu triclinium dały się słyszeć w alei kroki starego wo-dza, Winicjusza, Ligii i małego Aula - lecz nim nadeszli, Petroniuszspytał jeszcze:- A więc ty wierzysz w bogi, Pomponio?- Wierzę w Boga, który jest jeden, sprawiedliwy i wszechmocny- odpowiedziała żona Aula Plaucjusza.37 Henryk SienkiewiczROZDZIAA IIIWierzy w Boga, który jest jeden, wszechmocny i sprawiedli-wy - powtórzył Petroniusz, w chwili gdy znów znalazł się wlektyce sam na sam z Winicjuszem.- Jeśli jej Bóg jest wszechmocny,tedy rządzi życiem i śmiercią, a jeśli jest sprawiedliwy, tedy słuszniezsyła śmierć.Czemu więc Pomponia nosi żałobę po Julii? %7łałującJulii przygania swemu Bogu.Muszę to rozumowanie powtórzyćnaszej miedzianobrodej małpie, uważam bowiem, że w dialektycedorównywam Sokratesowi.Co do kobiet, zgadzam się, że każdaposiada trzy lub cztery dusze, ale żadna nie ma duszy rozumnej.Niechby Pomponia rozmyślała sobie z Seneką lub z Kornutusemnad tym, czym jest ich wielki Logos.Niechby razem wywoływalicienie Ksenofanesa, Parmenida, Zenona i Platona, które nudzą siętam w kimeryjskich krainach jak czyże w klatce.Ja chciałem mówićz nią i z Placjuszem o czym innym.Na święty brzuch egipskiej Izys!Gdybym im tak po prostu powiedział, po cośmy przyszli, przypusz-czam, że cnota ich zadzwięczałaby jak miedziana tarcza, w którąktoś pałką uderzy.I nie śmiałem! Dasz wiarę, Winicjuszu, żem nieśmiał! Pawie są piękne ptaki, ale krzyczą zbyt przerazliwie.Zląkłemsię krzyku.Muszę jednak pochwalić twój wybór.Istna "różanopalcaJutrzenka" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •