[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Księżniczka Maria rzecze ciszej. To moja pasierbica.Wstrzymuję oddech z podziwu nad jej odwagą.Wyobrazciesobie: dostać reprymendę od króla, a mimo to nie ustąpić pola! Nie mam pojęcia, czemu ci tak zależy, żeby mieć na swym dworzezdeklarowaną papistkę oświadcza lodowato najjaśniejszy pan.%7ładna z niej przyjaciółka twojej wiary.Królowa Anna czyta z jego tonu, jeśli nie z ruchu warg. Ja jej macochą jestem odrzeka po prostu. Ja nią kieruję.Najjaśniejszy pan śmieje się szczekliwie, a ja w przeciwieństwie doniej kulę się ze strachu. Księżniczka Maria jest prawie w twoim wieku zauważanietaktownie. Nie sądzę, żeby pozwoliła sobie matkować.Urodziłają największa księżniczka chrześcijaństwa, a kiedy pózniej jerozdzieliłem, obie zniosły to z uniesionym czołem, zamiast się ugiąć iszukać u siebie nawzajem pocieszenia.Uważasz, że potrzebna jej terazopiekunka rówieśnica? %7łyjąc z dala od matki, wolała, by tę zabrałaśmierć, niżby miała wyprzeć się ich wspólnej wiary.Naprawdęmyślisz, że zechce macochę, która nawet nie zna angielskiego? Jest wstanie rozmawiać z tobą w łacinie lub w grece albo po hiszpańsku,francusku czy angielsku, lecz nie po niemiecku.A ty co? Posługujeszsię tylko niemieckim!Wiem, że powinnam coś powiedzieć, wymyślić cokolwiek, byleodwrócić jego uwagę, ale król pala takim gniewem, jest tak pełengoryczy i nienawiści, że aż mnie przeraża.Nic więc nie mówię, stojętam tylko i zastanawiam się, skąd królowa bierze odwagę i jakimcudem jeszcze nie zemdlała na swoim tronie.Jest czerwona od szyi po linię włosów ukrytą pod tym okropnymciężkim kornetem, dostrzegam rumieniec nawet pod muślinowązasłoną na dekolcie, pod grubym łańcuchem ze złota i pod podwikązawiązaną pod brodą.Z trudem przychodzi mi patrzeć na jejzażenowanie spowodowane wybuchem jego wściekłości i tylkoczekam, aż wreszcie tryśnie łzami i zbiegnie z podwyższenia, byschronić się w swojej komnacie.Ona jednak nie zamierza ustąpić. Uczę się angielskiego ogłasza z godnością w głosie. Przez cały czas.I ja jej machochą jestem.Najjaśniejszy pan zrywa się od stołu z taką gwałtownością, że jegozrobione ze złota krzesło z piskiem przesuwa się po posadzce i nieomalwywraca do tyłu.Król dla utrzymania równowagi musi oprzeć się oblat.Twarz ma pociemniałą, na skroni pulsuje mu żyła.Martwieję nasam jego widok, królowa natomiast wciąż siedzi jakby nigdy nic,splatając dłonie przed sobą.Na moje oko zachowuje się jak kłocdrewna; sztywna ze strachu, ale nieruchoma, nie ustępująca o piędz.Mimo że miłościwy pan spogląda na nią groznie z góry, nakazującmilczenie, ona znów się odzywa: Wypełnię swój obowiązek.Względem naszych dzieci i ciebie.Wybacz, jeśli czymś cię urażam. Zaproś ją warczy i wypada przez drzwi umieszczone za tronem,a prowadzące do jego prywatnych komnat.Używa ich tak rzadko, żenie ma przy nich nikogo, kto mógłby je dla niego otworzyć, toteż musiszarpnąć za skrzydło sam, co robi naburmuszony, i po chwili znika,pozostawiając nas w osłupieniu.Królowa przenosi na mnie wzrok i dopiero teraz widzę, że jej bezruchrzeczywiście nie wynika ze spokoju, tylko z najczystszego przerażenia.Oszołomieni dworzanie niezgrabnie podnoszą się z miejsc, byponiewczasie złożyć ukłon plecom jego królewskiej mości. Królowa ma prawo zapraszać na swój dwór, kogo zechce oznajmia niepewnie. Wygrałaś mówię z niedowierzaniem. Wypełnię swój obowiązek powtarza swoje wcześniejsze słowa.Ja potrafię myśleć tylko o jednym. Wygrałaś mówię znów. Król rzekł: Zaproś ją". Tak trzeba potakuje. Wypełniam swój obowiązek.Względem Anglii.I względem niego.ANNAHampton Court,marzec 1540 rokuOczekuję w swych komnatach na nowego ambasadora Kliwii, któryprzybył na dwór minionego wieczora i dziś o poranku ma złożyć miwizytę.Spodziewałam się, że król zobaczy go pierwszy, wszelako nicnie wskazuje na to, aby miało nastąpić oficjalne powitanie. Czy tak powinno być? pytam lady Rochford.Sprawia wrażenieniezdecydowanej. Na ogół ambasadora przedstawia się całemu dworowi i radziekrólewskiej odpowiada.Rozkłada ręce, jakby chciała dodać, że niema pojęcia, czemu ambasador Kliwii został potraktowany inaczej.Jest Wielki Post napomyka. Powinien był wstrzymać się zprzybyciem do Wielkanocy.Odwracam się do okna, żeby nie zobaczyła grymasu irytacji na mojejtwarzy.Ambasador powinien był raczej towarzyszyć mi podczaspodróży do Anglii.Dzięki temu miałabym kogoś, kto by mniereprezentował przed królem od pierwszego dnia i pozostał przy mnie.Margrabiowie Oberstein i Ołisleger stanowili moją eskortę, lecz obajwiedzieli, że raczej prędzej niż pózniej wrócą do domu, a poza tym niemieli doświadczenia zdobytego na zagranicznych dworach.W ichmiejsce potrzebny był mi ambasador.Gdyby stał obok mnie wtedy wRochesterze, kiedy nieświadomie obraziłam króla.Nie ma sensu tegorozpamiętywać.Być może uda mu się pomóc mi teraz, skoro już tu jest.Rozlega się pukanie do drzwi i dwaj gwardziści otwierają je szeroko. Doktor Karl Harst obwieszcza jeden ze strażników, mozoląc sięz obcym mianem.Ambasador Kliwii wkracza do komnaty, rozgląda się za mną i składami głęboki ukłon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]