X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecinały je deski wypłowiałe od mijającego czasu.Domy te stały obok drewnianych baraków,zagubionych wśród ulic niemających logiki ani kierunku, przyklejonych przypadkowo jeden dodrugiego, z ubikacjami na zewnątrz i okrągłymi blaszanymi pojemnikami, w których tliła sięodrobina ciepła i nędznego żaru, trawiącego nieprzydatne już ubrania, torf i węglowy pył.Powietrze przepełniał wszędobylski, ostry zapach brudu, biedy, ziemi użyznianej ludzkimiodchodami oraz smród moczu kotów, myszy i psów, który górował nad mniej kwaśnym fetoremludzkiej uryny.Germinal zatrzymał się, wciąż sam w tym nowym wieku, i oparł motocykl na podnóżku.Obrócił się, próbując wycenić ciężar tutejszej biedy i przygnębienia.Próbował dostrzec przezmgłę, która powoli rzedła, czy rzeczywiście w dole wznosi się miasto, z którego on pochodzi.Ale go nie zobaczył.Był sam - gdy tak rozglądał się wokół niby w pociesznym walcu, którego jedyne dzwiękipochodziły z miarowego warkotu silnika motocykla - jak na polu bitwy, opuszczonym przezwojska.Zgasił motor.Wtedy usłyszał za sobą hałas.Odziana w szmaty kobieta pchała przed sobą drewniany, wpołowie pusty koślawy wózek, który miał jedno koło większe od drugiego.Przystawała cochwila, podnosiła coś z ziemi, oglądała, podsuwając przedmiot niemal pod nos, i kładła do wózkalub rzucała w błoto.Krok za nią szła pokryta parchami suka o wyciągniętych sutkach iobwąchiwała to wszystko, co odrzuciła stara kobieta.Od czasu do czasu coś żuła, niemrawomachając ogonem. - Może mi pani powiedzieć, gdzie tu jest komenda policji? - krzyknął do starej Germinal.Suka zaszczekała i warknęła, a kobieta przyśpieszyła kroku i nie odpowiedziawszy, znikłaza barakiem.W tym momencie Germinal zauważył, że nie jest sam.Kilkadziesiąt osób obserwowałogo z kamienic, które tylko wyglądały na opuszczone, i podglądało przez szpary między deskamiw barakach.- Jestem inspektorem policji! - krzyknął Germinal do wlepionych weń oczu.- Gdziekomisariat?Pierwszy wyszedł mężczyzna o szpakowatych włosach, brudnych i potarganych, niczymzapuszczona broda, i intensywnie niebieskich oczach, które błyszczały, jak drogocenne kamieniew chudej twarzy o ostrych rysach, umazanej tłuszczem.Za pasem miał dwa noże.Dwa stare nożez wyszczerbionymi ostrzami.Za nim postępowała grupa jednakowo obdartych mężczyzn, kobieti dzieci.Po chwili z kamienic i baraków zaczęli wychodzić kolejni.Otaczali Germinala w ciszy.Wszyscy mieli anemiczną cerę, płowe włosy, przyklejone do czaszki, ciała sztywne od wysiłku.Byli brzydcy brzydotą typową dla głodujących.Germinal chwycił pistolet i wyciągnął go, nie celując w nikogo, ale trzymając broń tak,aby wszyscy ją dobrze widzieli.Mężczyzna z dwoma nożami za pasem roześmiał się.I zaraz potem roześmiali sięwszyscy inni, nie marnując jednak zbytnio oddechu.Ten śmiech był niczym powiew wiatru,który unosi tylko suche liście.Większość twarzy - także młodych - była całkowicie bezzębna.W końcu, kiedy zbiorowy śmiech umilkł, pośród kolejnych kichnięć i ataków kaszlu,mężczyzna z dwoma nożami, nie mówiąc ani słowa, wyciągnął rękę w kierunku ulicy, któraginęła we mgle.Nic więcej.Germinal powoli schował pistolet za pas, uruchomił silnik i odjechał we wskazanymkierunku.Nikt się do niego nie odezwał, nikt się nie poruszył.Ale gdy był już daleko, usłyszałśmiech, rozmowy i kłótnie, jakby życie zatrzymało się tylko na chwilę, by prześledzić jegoprzejazd.Jechał z prędkością ludzkiego chodu i nagle dzielnica, choć nadal była obmierzła inędzna, radykalnie się zmieniła, stając się odrobinę elegantsza i mniej surrealistyczna.Ludzie naulicy byli czymś zajęci.%7łebrak wyglądający jak mumia stał z wyciągniętą ręką, wykrzywioną odartretyzmu i okręconą szmatami, które kiedyś były pewnie jasne.Domokrążca wskazywał na przyczepę swego wózka, zachęcając do zakupu pozbawionych barwy owoców.Niektóre ulicebyły brukowane, a przy chodnikach przycupnęły sklepiki.Germinal ujrzał małą pracowniękrawiecką, sklep wielobranżowy i piekarnię.Natknął się na gazeciarza sprzedającego dzienniki ina kobiety, które choć skromnie ubrane, miały wstążki we włosach i rękawiczki na rękach.Ostrzący brzytwy cyrulik wyszedł ze swego zakładu, ukłonił się z uśmiechem i krzyknął:- Motocykl! Tak, moi państwo, to się nazywa motocykl!Germinal wyminął dwa stare powozy i dwukółkę.Widział rozkwitające lampy naftowe,gospody i szynki.Poczuł w powietrzu zapach kwiatów i intensywny fetor zgnilizny z pobliskiegobazaru, z którego dochodziły pokrzykiwania sprzedawców.Usłyszał bzyczenie much w jatce,gdzie pomocnik rzeznika rozbierał ćwiartkę wołu, przejrzał się w szybie wystawowej sklepu zalkoholem i ujrzał w górze, na tle zaczerwienionego od świtu nieba, dym z kominów, którybarwił mgłę na czarno.Przystanął.- Gdzie jest posterunek policji? - zapytał przechodnia.Mężczyzna patrzył przez dłuższąchwilę na motocykl, a potem podniósł wzrok w kierunku, skąd dochodził głos.ZlustrowałGerminala od butów po czubek głowy i powiedział:- Pan jest z miasta, prawda?Germinal przytaknął, dziwiąc się w duchu, że mężczyzna nie uważa swej dzielnicy zamiasto.- I przejechał pan przez Piekło? - dodał mężczyzna, poprawiając okulary na nosie.- Mapan dużo szczęścia, że pan żyje.Następnym razem radzę jechać okrężną drogą, kiedy będzie siępan tu wybierał.To dłuższa trasa, ale przynajmniej nikt nie poderżnie panu gardła.- Może mi pan powiedzieć, gdzie jest posterunek policji?- Pan jest dziennikarzem? Przyjechał pan w związku z tą rzezią?- Jestem inspektorem policji.- Aha.mówiono, że ma przybyć wielu dziennikarzy, ale do tej pory żaden się niepojawił.a pan myśli, że przyjadą?- Może mi pan wskazać, gdzie jest posterunek policji?- To tu.Trzeba skręcić za róg i będzie pan na miejscu.Na przystawkę podano mu zwłoki majordomusa, służącej i kucharki.Jego asystent - młody chłopak, który musiał przerwać studia medyczne ze względów finansowych - o dłoniach smukłych jak u chirurga lub zegarmistrza i żołądku odpornym jak urzeznika, ułożył je po kolei na stole sekcyjnym, oświetlonym snopem światła z trzech lustrzanychlamp [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •  
     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.