[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ła den z tych te ma tów jed nak nie wy da wał się od po wied ni dlako bie ty w nie wiel kim stop niu za in te re so wa nej wy wo ła niem ja kie goś ducha swa ta, by jej wy ja wił,któ ry z licz nych ad o ra to rów osta tecz nie zo sta nie jej mę żem.Mło dzie niec ogra ni czył się za tem do pa -trze nia.I pa trzył na nią ocza ro wa ny.Na szczę ście Ma rie Kel ly zna ła sku tecz niej szy spo sób prze ła my -wa nia lo dów. Wiem, cze go pan chce, choć z nie śmia ło ści wzbra nia się pan o to pro sić po wie dzia ła z jesz czewy raz niej szym uśmie chem i do da ła do tego ulotną piesz czo tę dło nią, od cze go aż do stał gę siej skór ki. Może pan speł nić swe ma rze nia za trzy pen sy.Przy naj mniej tej nocy.An drew pa trzył na nią po ru szo ny sama nie wie, ile ma ra cji.Była jego ma rze niem przez ostat nienoce, jego naj głęb szym pra gnie niem, naj bar dziej pa lą cym po żą da niem, a te raz, choć nie po tra fił w touwie rzyć, mo gła wreszcie na le żeć do nie go.Sama myśl, że bę dzie mógł jej do tknąć, pie ścić to smu -kłe cia ło ry su ją ce się pod zno szo nym ubra niem, wy ry wać głę bo kie jęki z tych ust, a jed no cze śnie sameks plo do wać w pło mie niach na oczach tej nie po skro mio nej isto ty, tego spo nie wie ra ne go, nie moż li -we go do wy tre so wa nia zwie rzę cia, spra wi ła, że od stóp do głów prze biegł go dreszcz pod nie ce nia.Jed nak owo pod eks cy to wa nie na tych miast za czę ło się prze kształ cać w do głęb ny smu tek, gdy An drewuświa do mił so bie, jak nie spra wie dli wie ten za gubio ny anioł zo stał po trak to wa ny przez ży cie, z jakąła two ścią może tę ko bie tę ob ma cy wać kto kol wiek, znie sła wić w ja kimś brud nym za uł ku, i nikt w ca -łym wszech świe cie nie wypo wie przy tym naj mniej szej skar gi.Czy wła śnie po to zo sta ło po wo ła nedo ży cia tak szcze gól ne ist nie nie? Nie po zo sta ło mu nic in ne go, jak przy jąć jej pro po zy cję, i zro bił toze ści śnię tym gar dłem, za wsty dzo ny i przy gnę bio ny, że musi po dą żyć tą samą ścież ką co wszy scy po -zo sta li, jak by jego za mia ry nie różni ły się od tych, któ re ma cała resz ta jej klien tów.Po uzgod nie niuspra wy Ma rie Kel ly uśmiech nę ła się z en tu zja zmem, któ ry mło dzień co wi wy dał się me cha nicz ny, iru chem gło wy wska za ła, żeby wy szli z pubu.An drew dziw nie się czuł, idąc w ten spo sób za dziw ką dro biąc za jej ple ca mi ma leń kie krocz kijak wró bel, jak gdy by Ma rie Kel ly pro wa dzi ła go ra czej na sza fot za miast do za głę bie nia mię dzyswo imi uda mi.Lecz może to spo tka nie mo gło by się roz wi nąć ina czej? Od kąd na tknął się na ten ob razu swe go ku zy na, nie robi nic, tyl ko za puszcza się w obcy so bie te ren, gdzie nie po tra fi się orien to -wać, po nie waż ża den szcze gół ścieżki nie wy da je mu się zna jo my, wszyst ko jest nowe i są dząc poopu sto sza łych ulicz kach, któ re prze mie rza li, może też być nie bez pieczne.Może pro sty tut ka bez wied -nie wcią ga go w pu łap kę, ja kie cza sa mi urzą dza ją su te ne rzy.Za sta na wiał się, czy Ha rold usły szał bystąd jego krzy ki, a je śli tak, czy po fa ty go wał by się i przy był mu na ra tu nek, czy ra czej sko rzy stał zoka zji i ze mścił się za lek ce wa żą ce trak to wa nie, ja kie go za zna wał od swe go pana przez te wszystkielata.Prze szedł szy od ci nek Han bu ry Stre et, błot ni stej uli cy oświe tlo nej je dy nie wi szą cą na rogu la tar -nią oliw ną, Ma rie Kel ly za chę ci ła mło dzień ca, by ru szył z nią wą skim przej ściem to ną cym w gę stejciemno ści.An drew po dą żył za nią prze ko na ny, że na pew no tu umrze albo przy naj mniej zo sta nie sta -ran nie obi ty przez znacznie więk szych od sie bie osił ków, któ rzy naj pierw okrad ną go i zo sta wią wskar pe tach, po czym splu ną z po gar dą na jego skrwa wio ną skó rę.Sko ro wę dru ją przez taką dziel ni cę,jego nie do rzecz na przy go da rów nie do brze może się skoń czyć w ten spo sób.Nie było jed nak na wetcza su, by strach doj rzał w jego pier si, po nie waż do tar li na ja kieś po dwór ko, cuch ną ce, brud ne i za la -ne wodą, gdzie ku za sko cze niu mło dzień ca ni ko go prócz nich nie było.An drew ro zej rzał się po -dejrz li wie.W rze czy sa mej: choć wy da wa ło się to dziw ne, byli sami.Zwiat, z któ re go ucie kli, da wało so bie znać stłu mio nym po mru kiem, w któ rym można było roz róż nić bi cie dzwo nów z ja kie goś od le -głe go ko ścio ła.U stóp mło dzień ca od bi jał się w ka łu ży księ życ, a woda wy glą da ła ni czym zmię tylist, któ ry ja kaś roz złoszczo na ko chan ka rzu ci ła na zie mię. Tu nam nie będą prze szka dzać, pro szę pana uspo ko iła go Ma rie Kel ly.Opar ła się o ścia nę iprzy cią gnę ła mło dzień ca do sie bie.Za nim zdał so bie spra wę z tego, co się dzie je, dziw ka po ma ni pu -lo wa ła przy za pię ciu jego spodni i wy ję ła pe ni sa.Zro bi ła to za dzi wia ją co na tu ral nie, bez pod nie ca -ją ce go ce re mo nia łu, do któ re go przy zwy cza iły go pro sty tut ki z Chel sea.Obo jęt ność, z jaką wzię ła goi za raz ukry ła pod swo imi za dar ty mi spód ni ca mi, wyraznie świad czy ła o tym, że to, co dla nie go mia -ło wy miar ma gicz ne go mo men tu, dla niej nie było ni czym wię cej niż czy stą ru ty ną. Już jest w środ ku za pew ni ła.W środ ku? An drew miał na tyle do świad cze nia, by wie dzieć, że dziw ka go okła mu je, że tyl kowsu nę ła so bie pe ni sa mię dzy uda.Przy pusz czał, że cho dzi o ja kąś po pu lar ną wśród tych ko biet stra -te gię, sztucz kę, dzię ki któ rej, je śli do pi sze im szczę ście i klient ni cze go nie za uwa ży lub bę dzie wy -star cza ją co pi ja ny, uda je im się unik nąć pe ne tra cji i zmniej szyć licz bę po śpiesznych wtar gnięć, któ rezmu szo ne są zno sić co dzien nie, a tak że ustrzec się kło po tli wych ciąż, do któ rych za pew ne pro wa dzi łytak ob fi te ilo ści sper my.Zwia dom tego, An drew za czął pchać z za pa łem, go tów po słusz nie uczest ni -czyć w przed sta wie niu, po nie waż w grun cie rze czy wy star cza ło mu, aby po cie rać swo ją wzwie dzio -ną mę skość o je dwa bi stą skó rę jej ud oraz czuć jej cia ło przy swo im, przy naj mniej póki trwa uda wa -nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]