[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale żeby to się udało, to, ludzie kochani, musiciedać jakiś pieniądz i wtedy będzie można utrzeć nosa tym złodziejom.Pasieka był przekonywujący.Niewielki wzrostem, nie wystawałponad innych, ale fryzurę miał zadbaną i w ogóle był zadbany, a wspojrzeniu miał coś tak rozkazującego& No i mówił mądrze, tak żekażdy rozumiał, o co mu chodzi, i te jego słowa waliły jak obuchem włeb, takie były trafne& Wszyscy rozumieli, że te pieniądze naprawdę sąmu potrzebne, że bez nich i oni nie będą mieć pieniędzy kiedyś tampózniej, gdy Pasieka dojdzie już do władzy.Ale ludzie za bardzo niemieli z czego dać.Niektórym już nawet nie przysługiwały zapomogi, toz czego mieli żyć?Jedni udawali, że coś tam grzebią w kieszeniach, ale grzebali igrzebali, i nic nie wygrzebali.Inni patrzyli do góry, że niby na deszcz sięzbiera, a tu jak na złość słońce świeciło i żadna chmurka nie nadpływałanad pegeery.Kobiety to już w ogóle rozeszły się do mieszkań, bo obiadtrzeba było przygotowywać.Zrobiło się jakoś niezręcznie i wtedy jedenz dwóch dryblasów, co to przyjechali z Pasieką, szepnął mu coś do ucha.Pasieka wysłuchał dryblasa i spytał się ludzi, jak dojechać doMyśliwskiego.Gdy mu odpowiedzieli, jeszcze na odchodnym pomachałim pięścią: Chłopy, co to, to nie! Jak my tak sobie będziemy pomagać, to doniczego nie dojdziemy, a rządowe hieny ze wszystkiego nas ograbią!I ludziom zrobiło się głupio, bo wiedzieli, że Pasieka ma rację ibardzo, bardzo go za to kochali.*Myśliwski patrzył na spoconego Pasiekę i dwóch dryblasów z wyraznąniechęcią.Właśnie przed chwilą Pasieka skończył głośną orację iMyśliwski już wiedział, kto taki do niego przyjechał.Wcale nie miałzamiaru zapraszać ich do swojego domu.Pasiekę to zdenerwowało.Przyzwyczaił się do ludzkiego uwielbienia.Zaskoczony był postawąMyśliwskiego, który w dodatku cały czas trzymał w ręku strzelbę.Przedchwilą ustrzelił szczura w oborze.Myśliwski nie wykładał trutki, bo mogła zaszkodzić zwierzętom.Zresztą lubił strzelać do szczurów.Gdy naciskał spust, ofiara na momentzastygała na belce pod powałą.W jej mózg wkradał się dzwięk inny niżtupot własnych łapek.Szczur sztywniał w nieruchomy odlew.Była tokrótka pauza w takcie pospiesznych szesnastek.Wąsy nerwowo drżały,jakby w przeczuciu, że za chwilę spłonie cały świat, bardzo szybko iskutecznie.Tylko że po prawdzie, to Myśliwski rzadko te szczury trafiał.Właściwie poza tym jednym razem to nie trafił ani razu.No bo jak miałtrafić, gdy zawsze strzelał po pijaku? A dlaczego po pijaku? Bo tylko popijaku można było wpaść na pomysł strzelania do szczurów.Teraz teżbył troszkę wstawiony, ale tylko troszkę.Może dlatego w końcu mu sięudało. Takiemu wielkiemu politykowi potrzebne są pieniądze? krzywouśmiechnął się Myśliwski. Może jednak porozmawiamy o tym w środku próbował wprosićsię Pasieka. Może jednak nie Myśliwski oparł się barkiem o framugę drzwi.Pasiekę zatkało.Spurpurowiał i krople potu zrosiły mu czoło.Dotądnie spotkał się z tak bezczelną odmową, ale w końcu musiało to kiedyśnastąpić.Jeszcze przez dobrą chwilę nie wiedział, co powiedzieć. To mają być pieniądze na fundusz wyborczy.Robię to przecież dlawas chłopów! A ty mi tu&I w tym momencie Myśliwski mu przerwał, co jeszcze bardziejoburzyło Pasiekę. Jak chcesz ode mnie pieniędzy, to podwijaj rękawy i jazda dotartaku.Trochę porobisz, to coś zarobisz bezczelnie zaśmiał sięMyśliwski.Dwa dryblasy szarpnęły się jak psy na smyczy.Pasieka zatrzymałich uspokajającym gestem. Ty, Myśliwski, nie wiesz, z kim zaczynasz! syknął przez zęby. Ty, Pasieka, nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz!Tym razem dla odmiany Pasieka zbladł.Strużka potu poleciała zczoła przez szyję i zmoczyła podkoszulek.Dryblasy przestępowały znogi na nogę.Myśliwski jakby od niechcenia podniósł lufę strzelbylekko w górę i w ich stronę. Pasieka, zanim powiesz, co chcesz powiedzieć, to wiedz, że ja niejestem z tych, których można ruszyć spokojnie powiedział Myśliwski. Dlatego odpuść sobie i szukaj innych.I Andrzej Pasieka zapamiętał sobie zniewagę i już nic nie mówił.Narazie zacisnął zęby i już nic nie mówił.Na razie jeszcze powstrzymałdryblasów.Na razie się odwrócił i wsiadł do limuzyny.Na razieodjechał.Na razie&I Józef domyślał się, że Pasieka pojechał stąd tylko na razie.Domyślał się, że tu wróci.Ale na razie nie bał się tego.Na razie nie bałsię jeszcze niczego.*Za pegeerami, jeśli było słońce, błyszczała rzeka, która jak żyła w sercewpadała do jeziora, a z jeziora dalej, w morze.I ta rzeka pózną jesieniączerniała od pękatych kadłubów troci.Rozleniwione ikrą ryby milczącowyginały się na zaostrzonych hakach z drutu, które chłopy z pegeerówwbijali w ich boki.Wystarczyło tylko szarpnąć i już ryba mieniła się wgórze.Pózniej wyrwać hak z boku i zaczaić się na następną.Rybapowoli i cicho zdychała na trawie, a rozległa rana widniała w niej jak lejpo zdrapanym wrzodzie.Choć najwięcej polowały dzieci, zdarzało się, że i chłopy,szczególnie gdy zabrakło na picie.Taka troć swoje kosztowała.Wystarczyło pójść do Sękowiaka i obcy kupowali jak ogłupiali.Sękowiak wybił prądem wszystkie ryby w jeziorze i zostały tylko marnepłotki, może trochę okonków& A przecież taka troć to bydlak, że ażmiło! Na flachę zawsze się uzbierało.Nie wszyscy oczywiście, niewszyscy, większość łowiła na obiad, ale tych kilku i jeszcze kilku, coprawie dawało większość, łowiło na picie.No bo co z tego życia? W takim pegeerze można tylko zgnić znudów.Mieli wrażenie, że coś im zabrano i pozostawiono na pastwęsamych siebie.Nigdy nie uczono ich zostawać sam na sam ze sobą.Zawsze ktoś mówił im, co mają robić.Teraz nikt im nic nie mówił.Mieli mówić sobie sami.Nie przygotowano ich do tego.Zostały tylkowspomnienia i były o wiele ciekawsze od teraz.Bo teraz żyli w biedzie.A bieda jest bardzo nudna.I bardzo śmierdzi.Jak zepsuta ryba.Biedy się nie przeje.No boczym przejeść, skoro bieda? Ale można ją zapić.Tylko że wtedy trzebadużo pić.Aż świat przestanie śmierdzieć rybą.DOM I NIE TYLKOJedyne, co Myśliwski kochał bardziej od tartaku, to swój dom.Dumnybył z niego, bo dom był wielki i nawet nowoczesny, choć budowanyprzez wiele lat.Dwupiętrowy z piwnicą.I właściwie poza zejściem dopiwnicy wszystko w nim było wykończone, wymalowane i przybite.Nie każdy ma swój dom.Właściwie to mało kto ma swój dom.Idlatego wielu zazdrościło Myśliwskiemu takiego domu.Własnegodomu.On o tym wiedział i nawet sprawiało mu to przyjemność.Jakzapracują, to będą mieć! mówił czasami do Marii, a ona milczącoprzytakiwała, no bo jak inaczej? Przytakiwała, bo i tak nigdy nieprzyznał jej racji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]