[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobało mu się, że w wieku czterdziestu sześciu lat, ilekroć usłyszał wradiu Toma Jonesa lub Engelberta Humperdincka, miał wzwód.Byli dla niego jak rodzenibracia, śpiewający swoje piosenki o pożądaniu i stracie w świecie wystarczająco dużym, bymógł pomieścić wszelkie niespodzianki.Era Wodnika.Cholerna prawda. Jesteś za dobry, kochanie powiedziała Magda, a wynajęty pokój zdawał siępotwierdzać jej słowa.Był za dobry na ten pokój, z jego pełnym zacieków sufitem z płyt gipsowych isfilcowanym, włochatym dywanem.Był za dobry dla tej kobiety, farbowanej blondynki znadwagą, która mieszkała w blizniaku wraz z matką i czterema kotami.Poklepał jej ogromny,pomarszczony bok. Ty też jesteś niezła mówił z uznaniem.Zdumiewało go to, że jej pożąda.Zawsze marzył o pięknie, a teraz czuł napięcie międzynogami, kiedy siedział rano przy swoim biurku i dzwiękach muzyki płynącej z radia, myślał owielkim, rozlanym brzuchu i pośladkach jak dwie białe dynie. It s not unusual to make lovewith anyone 3, śpiewał Tom Jones.Niekiedy w czasie pracy wymykał się do łazienki i samsobie sprawiał ulgę, myśląc o Magdzie, o jej rozłożystym cielsku.Miał czterdzieści sześć lat, a był napalony jak piętnastolatek.Mógłby być swoim synem,takim, o jakim marzył.Uśmiechał się do własnego odbicia w lustrze w łazience, pracując nadumywalką nad swoim penisem w oczekiwaniu na właściwe harce w Mayflower Motel za3 To nic niezwykłego, miłość można uprawiać z każdym.dwie godziny.Niespodzianki jeszcze się nie skończyły.Wiek był smutną fikcją, bajką dlasłabeuszy.Jego wspólne życie z Mary należało do przeszłości.Uświadomił sobie, że potrafi żyćbardziej swobodnie.Złagodniał.Drażliwe miejsca, które były zródłem gniewu irozczarowania, zaczęły zanikać, wypierane przez kolejne godziny spędzane na pracy idobrym, ostrym seksie, po którym znów przychodziła praca, a po niej kolacja i sen.Marywiodła obok niego własne życie.Wypróbowywała nowe przepisy (serowe fondue, quicheLorraine), kupowała rzeczy, które były jej potrzebne.Kiedy kłótnie i miłość wygasły,Constantine zaczął dostrzegać prostotę, która zawsze była obecna, lecz kryła się podpowierzchnią codziennej walki.Uświadomił sobie, że wystarczało pieprzyć i zarabiaćpieniądze, rozmawiać przez telefon ze swoją piękną córką, gdy zdarzyło się, że dzwoniła,pielić ogródek z najmłodszą córką i wykrzykiwać radośnie razem z nią na widok pierwszejrzodkiewki.Starać się nie myśleć za wiele o chłopcu.Wydawało się, że godzinne sesje wporze lunchu Constantine a z Magdą, która nie oczekiwała od niego niczego ponad to, co samjej chciał dać, uratowały go.Były dla niego kuracją, i to tak silną, że żadną miarą by tego nieprzewidział.Miał wrażenie, że żyje nowym i łatwiejszym życiem, a z poprzedniego zachowałsię tylko jeden nawyk jego wieczorne wycieczki samochodem na osiedla domów, gdzieobserwował mieszkańców krzątających się wokół zwykłych, codziennych spraw.Terazwybierał się na nie rzadziej, zaledwie raz na kilka miesięcy.Ale jednak jezdził.Tak jakdawniej parkował samochód i wsłuchiwał się z uczuciem głębokiej tęsknoty, jak nieznanimężczyzni i kobiety jedzą wieczorny posiłek, kłócą się, kochają, troszczą o los swoich dzieci.Wciąż siadywał w ciszy swego buicka, paląc papierosa za papierosem i chłonąc ciche,pobliskie odgłosy z natężoną uwagą księdza siedzącego w konfesjonale, który stara sięzrozumieć, na czym polega prawdziwy mechanizm dobra i zła kryjącego się w nieudolnychopowieściach jego parafian o porażkach ciała.1974Na uroczystość Mary włożyła słomkowy kapelusz w kremowym kolorze i prostą kremowąsukienkę pod beżowy żakiet z lnu.Kiedy szła przez miasteczko uniwersyteckie z ręką wrękawiczce wspartą na łokciu Constantine a, gdy na trawie wokół nich przesuwały się cienieliści, wiedziała, że przyjechała w dniu, który na zawsze zachowa w pamięci, niezależnie odtego, co się jeszcze wydarzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]