X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzyła jedną.Dbałość i skrupulatność, z jakimi prowadził zapiski:naprawy domowe, rachunki z restauracji, kiedy był w podróży, zaproszenia na śluby, rzucały sięw oczy.Zauważyła wetkniętą z tyłu wyświechtaną kartkę o rogach pożółkłych ze starości.Rozłożyła ją ostrożnie i stwierdziła, że to rachunek za nabijaną mosiądzem obrożę.Zamówił jąkiedyś dla swego ulubieńca i wiernego towarzysza  mastifa o płowej sierści, którego miałw czasach, kiedy się pobrali.William go uwielbiał.Pewnego ranka podczas obchodu majątku zeswym panem pies położył się spokojnie i po prostu zdechł.William zauważył, że go nie ma,wrócił i znalazł zwierzę pod brzozą.Wziął je na ręce i zaniósł do domu, aż pojawił się Armitagei wyręczył go.Octavia ze smutkiem potrząsnęła głową.A oto proszę, rachunek zachował sięprzez tyle lat.Na odwrotnej stronie znacznie młodszy William zanotował:  Obroża dlaBridgetowna.W tamtych czasach wszystkim psom nadawał imiona będące nazwami posiadłościBeckforthów na Karaibach.Westchnęła cicho, zamknęła notes, odłożyła go na miejscei przeniosła wzrok na biurko męża.Stał na nim duży srebrny kałamarz na ozdobnej podstawce  prezent od kolegów nazakończenie pracy w parlamencie.Był też dagerotyp z portretem jego rodziców.Na podkładce dopisania leżały równo poukładane papiery.Dotknęła ostrożnie jednego z nich, po czym wzięła doręki jego pióro.Siadywał tu, zanim Octavia się pojawiła, i będzie tu siadywał, kiedy onaodejdzie, rozmyślając i próbując nadać jakiś sens temu, co się stało  nie miała wątpliwości.Napróżno będzie usiłował poukładać sobie życie tak równo i porządnie jak kałamarz, podkładkę,lampę i dagerotyp.Wyobraziła sobie jego ręce na długim mahoniowym, wypolerowanym blaciez drewna przywiezionego z Indii cztery wieki wcześniej.W tym pokoju  jak i w innych bezwyjątku  wszystko miało swoją historię, swoją opowieść.Z całą pewnością w latach, któredopiero nadejdą, jej imię zostanie wymazane z dziejów Rutherford.Imię Octavii położy sięcieniem na historii rodziny  cieniem czarnym i pustym.Nikt o niej nie wspomni, a jej portretpędzla Singera Sargenta zostanie zdjęty ze ściany nad schodami.Octavia przygryzła wargę, usiadła na krześle Williama i otworzyła szufladę jego biurkaw nadziei, że znajdzie coś, co mogłaby wziąć sobie na pamiątkę.Ze zdziwieniem ujrzała dużąskórzaną teczkę.Zaciekawiona lekko zmarszczyła czoło, wyjęła ją i otworzyła.Był to, ku jej zaskoczeniu, zbiór wszystkich portretów rodzinnych wykonanych od dniaich ślubu.Te same zdjęcia, w nieco większym formacie i oprawione, stały na pianinie i nastolikach w różnych pokojach.Nie zdawała sobie jednak sprawy, że William zaopatrzył się w ichkopie.Pierwszą stronę zdobiła fotografia Rutherford w pełnej krasie.Dom i jego otoczenie byłyna niej jeszcze bardziej wypielęgnowane, niż sobie przypominała.Na drugiej stronie ujrzała ichportret ślubny z 1893 roku.Dotknęła go palcem.Ależ sztywną i duszącą miała suknię  samekoronki i atłas.A tu, na następnej stronie, małe cartes de visite  fotografie Williama z czasów,kiedy wizytówki ze zdjęciem były ostatnim krzykiem mody.Najprawdopodobniej bardzokrępował się ich używać, bo nigdy przedtem ich nie widziała.Kolejne strony stanowiły kronikęich wspólnego życia.Wśród portretów znajdowało się zdjęcie małego Harry ego obejmującegoza szyję swojego kucyka, a także pozowane zdjęcie Octavii z trojgiem dzieci.Pochodziło, jakgłosił podpis z roku 1909.Harry za wszelką cenę starał się wyglądać bardzo dorośle przyLouisie, która tłumiła psotny uśmiech, natomiast Charlotte miała poważną minę i szeroko otwarteoczy.A potem znowu, na jednej z ostatnich stron, Louisa w ogrodzie, wśród róż.Przewróciła kartki, by wrócić na początek.Nagle za jednym ze zdjęć zauważyławetkniętą małą kopertę.Wyjęła ją, otworzyła i w środku znalazła złożoną na pół cienką, niemal przezroczystą bibułkę.Rozwinęła ją ostrożnie i jej oczom ukazał się zasuszony kwiateki skrawek koronki.Kwiatek ten kiedyś był konwalią, a w koronce  mimo niewielkiego rozmiaru natychmiast rozpoznała najznakomitszą brukselską robotę.Powoli przeniosła wzrok na ichślubne zdjęcie, na którym siedziała obok stojącego Williama, a jego ręka spoczywała na jejramieniu.Trzymała mały bukiecik konwalii, a wokół nich obojga rozpościerał się wspaniały trenz brukselskiej koronki o wzorze splecionych winogronowych liści.Octavia ostro zaczerpnęła powietrza.Nie miała pojęcia, że to przechowywał.Przez tylelat ich małżeństwa nie zdawała sobie sprawy, że tamten dzień miał dla niego jakiekolwiekznaczenie.Nigdy o nim nie wspominał.Nigdy do niego nie nawiązywał, nawet jeśli kierował doniej czułe słowa.Trwała w przekonaniu, że dla Williama małżeństwo było zwykłym kontraktemzapewniającym mu stabilność finansową w przyszłości i odpowiednią, łatwą do ukształtowania,żonę.Jak widać, myliła się.William wyjął kwiat z jej ślubnego bukietu, zasuszył go i zachowałna pamiątkę.Zawinął go w bibułkę i zatrzymał niczym cenne wspomnienie.I to wszystko mieściło się tutaj, wszystko tutaj  uzmysłowiła sobie.Tu, na kartachzielonego skórzanego albumu.Wszystko, co ona i William razem osiągnęli, wszystko, costworzyli.I wszystko, co mieli utracić.Nie zdejmując ręki z portretu Louisy, oparła czoło o biurko i zapłakała.William i Harry zdołali przedostać się na Gare de l Est dopiero koło jedenastej.Złapanietaksówki graniczyło z cudem, omnibusy nie kursowały, po drodze usłyszeli od kogoś, żezarekwirowano nawet rowery z salonu Peugeota na avenue de la Grande Arm�e  całe trzystasztuk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •  
     

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.