[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Właśnie.Pukałam trzy razy, ale nikt nie odpowiada.Zastanawiałam się, czy pani Spenlow mogła zapomnieć o przymiarce i wyjść.Z reguły o tym nie zapomina, a tę suknię chciała włożyć pojutrze.Panna Hartnell otworzyła furtkę i podeszła ścieżką do stojącej na progu Laburnum Cottage panny Politt.— Dlaczego Gladys nie otwiera? — rzuciła.— Ależ tak, oczywiście: w czwartki ma wychodne.Na pewno pani Spenlow zasnęła.Za słabo pani stukała.Chwyciła kołatkę i uderzyła nią w drzwi.Rozległ się ogłuszający łomot.Panna Hartnell, której to nie zadowoliło, walnęła jeszcze pięścią i zawołała donośnym głosem:— Hej, jest tam kto? Odpowiedź, niestety, nie padła.Panna Politt mruknęła:— Myślę, że pani Spenlow zapomniała i wyszła.Zajrzę do niej innym razem — zaczęła wycofywać się wzdłuż ścieżki.— Bzdura — orzekła zdecydowanie panna Hartnell.— Nie mogła wyjść.Widziałabym ją.Zerknę przez okno i sprawdzę, czy nie ma jakichś śladów życia.Roześmiała się serdecznie, by zaznaczyć, że żartuje, i zajrzała przez najbliższą szybę.Wiedziała, że rzadko używano pokoju od frontu.Państwo Spenlow woleli mały salonik na tyłach domu.A jednak panna Hartnell coś zobaczyła.Dokładnie tak jak powiedziała: żadnych śladów życia.Wręcz przeciwnie.Przez okno było widać panią Spenlow leżącą na dywaniku przed kominkiem.Martwą.— Oczywiście — mówiła panna Hartnell, komentując później zdarzenie — nie straciłam głowy.Ta biedaczka Politt nie miałaby pojęcia, co robić.„Nie wolno nam stracić głowy” — tak jej powiedziałam.„Pani zostanie tutaj, a ja pójdę po posterunkowego Pałka”.Protestowała trochę, mówiąc, że nie chce zostać sama, ale nie zwracałam na nią uwagi.Trzeba być twardym z takimi ludźmi.Zawsze lubią robić wokół siebie zamieszanie.Właśnie odchodziłam, kiedy zza rogu domu wyszedł pan Spenlow.Tu panna Hartnell robiła znaczącą pauzę, co pozwalało jej kolejnej słuchaczce rzucić bez tchu:— I jak wyglądał?Panna Hartnell przystępowała do odpowiedzi:— Mówiąc szczerze, od razu zaczęłam coś podejrzewać! Był za bardzo spokojny.Nawet się nie zdziwił.Mów, co chcesz, ale to nienormalne, żeby mężczyzna na wieść o śmierci żony nie okazał żadnych emocji.Każdy zgadzał się z tym stwierdzeniem.Nawet policja.Uznali obojętność pana Spenlowa za tak podejrzaną, że nie tracąc czasu sprawdzili, w jakiej sytuacji stawiała go śmierć żony.Kiedy odkryli, że pani Spenlow miała własne fundusze, które zgodnie z testamentem spisanym wkrótce po ślubie przechodziły po jej śmierci na rzecz męża — stali się jeszcze bardziej podejrzliwi.Panna Marple, wiekowa stara panna o przemiłej twarzy i — według niektórych — ostrym języku, mieszkała w domu obok probostwa.Przesłuchano ją już w pół godziny po odkryciu zbrodni.Rozmowę przeprowadził posterunkowy Palk, z ważną miną otworzywszy notes.— Jeśli pani pozwoli, miałbym kilka pytań — zaczął.— Chodzi o zamordowanie pani Spenlow? — spytała panna Marple.Palk był zaskoczony.— Czy mogę zapytać, skąd się pani dowiedziała?— Ryba — wyjaśniła panna Marple.Dla posterunkowego Palka była to zupełnie jasna odpowiedź.Zrozumiał, że wiadomość przyniósł razem z wieczornym posiłkiem panny Marple chłopiec ze sklepu rybnego.Starsza dama ciągnęła łagodnie:— Leżała na podłodze w salonie.Uduszono ją prawdopodobnie jakimś cienkim paskiem.Zresztą, cokolwiek to było, zniknęło.Palk był zagniewany.— Jakim cudem ten chłopak Fred zawsze wszystko wie? Panna Marple przerwała mu zręcznie.— Ma pan szpilkę w klapie — zauważyła.Posterunkowy Palk zerknął w dół, zaskoczony.— Jest takie powiedzonko — odezwał się — „Znajdziesz szpilkę, a cały dzień będzie szczęśliwy”.— Mam nadzieję, że to się spełni.Co takiego chciał mi pan powiedzieć?Policjant odchrząknął, zrobił ważną minę i sprawdził.notatkę w swoim notesie.— Pan Arthur Spenlow, mąż zmarłej, złożył następujące zeznanie.O drugiej trzydzieści zadzwoniła do niego panna Marple i poprosiła, by przyszedł do niej piętnaście po trzeciej, ponieważ potrzebuje jego rady.Może to pani potwierdzić? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •