[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Louise odeszła od drzwi, zanim Hamid zdążył odpowie-dzieć.Wiedziała, że Kim nie blefuje.Sama od158wychowawczyni Samry słyszała opis kilku sytuacji potwier-dzających, że tak właśnie było.Weszła do Ruth i usiadła zcolą w ręku.- Jak Kimowi poszło przesłuchanie rodziców? - spytałaz nadzieją, że powiodło mu się lepiej niż jej w szkole.Koordynatorka odchyliła się na krześle, zacisnęła wi-śniowe wargi i splotła ręce na karku.Pomarańczowa grzywaprzesunęła się do przodu, tworząc coś na kształt wieńca.Przez twarz Ruth przebiegł grymas irytacji.- Aagodnie można powiedzieć, że dzień, w którymStorm nas opuścił, to zły dzień - oświadczyła i dodała, żeatmosfera po dzisiejszych przesłuchaniach jeszcze bardziejzgęstniała.Opuściła ręce i włosy znów opadły swobodnie.-Ibrahim al-Abd zaczął się plątać w wyjaśnieniach.Nie umiałpowiedzieć, kiedy wrócił z przystani we wtorek wieczorem io której jego brat pojechał do domu.Gdyby Storm miał czasna pilnowanie swoich obowiązków, może zdołałby dopro-wadzić do zatrzymania ojca dziewczyny, ale zastępca ko-mendanta uważa, że mamy na niego za mało.- Nie możesz złapać Storma przez komórkę?Ruth z irytacją pokręciła głową.- Nie odbiera.I nie reaguje na wiadomości, które mu zo-stawiam.Możliwe, że zdobędzie jakąś gwiazdkę za ten swójwystęp z prezentacją w PowerPoincie, ale akurat teraz o wie-le bardziej by się przydał tutaj.Louise przypomniała sobie, jak wyglądał ojciec Samry,kiedy informowali go o śmierci córki.- Abstrahując od wszelkich założeń i śladów, które do159tej pory badaliśmy, stwierdziłabym z wielkim przekonaniem,iż Ibrahim al-Abd nie wiedział, iż z wody wyłowiono ciałojego córki.Takiej rozpaczy i bezsilności nie da się udawać.Koordynatorka wzruszyła ramionami.- Ani matka, ani ojciec nie dają nam najmniejszego po-wodu do skreślenia ich z listy podejrzanych.Ojciec w jednejchwili wrzeszczy i strasznie awanturuje się o to, że policjapodejrzewa, iż jest zamieszany w zabójstwo córki, a w na-stępnej odmawia wszelkich wyjaśnień na temat znajomychrodziny i tego, co Samra robiła przez ostatnie tygodnie.Kompletnie się zamyka.Matka w zasadzie prawie przez całyczas tylko płakała i nie powiedziała nic, co mogłoby nas za-prowadzić dalej.Puściliśmy ich.Zobaczymy, co powie na toStorm, kiedy wreszcie wróci.- Zostajesz na weekend? - spytał Kim Rasmussen, kiedyjuż pożegnał się z Hamidem, który posłał mu pełne złościspojrzenie i ledwie widocznie skinął głową na pożegnanie,odchodząc szybkim krokiem.Louise przytaknęła.Storm przed wyjazdem wyraznie so-bie zażyczył, żeby wszyscy zostali w Holbk na sobotę iniedzielę.Nie spodziewał się, by dużo się działo, ale chciałmieć swój oddział pod ręką, gdyby jednak nastąpił nagłyprzełom.Louise to nie przeszkadzało.Nic jej nie ciągnęło dopustego mieszkania.- Jutro prowadzę wstępny kurs kajakarstwa morskiego.Zajrzyj, jeśli będziesz miała ochotę.160Louise aż otworzyła usta ze zdziwienia.- Kajakarstwo morskie!Kim uśmiechnął się, widząc jej minę.- Pływamy po fiordzie, to naprawdę fantastyczne.Szczerze myślę, że to mogłoby być coś dla ciebie.Louise wybuchnęła śmiechem.- Dlaczego tak sądzisz? To trudne, mokre i zimne.Zde-cydowanie nie dla mnie.- Wkłada się piankę, więc nie jest tak zimno, nawet jaksię wpadnie do wody - nie ustępował Kim.- Poza tym niemusisz podczas pierwszej wyprawy wiosłować aż do Szwe-cji.- Czy to nie dość pózna pora roku jak na początek? -spytała, chcąc definitywnie odrzucić ten pomysł, ale partnerwyjaśnił, że w piankach można bez problemu pływać kaja-kiem jeszcze długo w pazdzierniku.Louise obserwowała kolegę, jak składa swoje papiery wrówniutki plik.Potem zamknął komputer i oświadczył, żejedzie do domu karmić.- Karmić? - Teraz już w ogóle niczego nie rozumiała.Musiał więc wyjaśnić, że jeden z jego psów myśliwskich,a raczej suka, czarna labradorka, urodziła szczeniaki, któremają teraz trzy tygodnie, i matkę trzeba karmić na żądanie,by miała dość mleka dla szczeniąt.Właśnie dlatego musiał zaglądać do domu kilka razydziennie.Nagle wszystkie klocki trafiły na swoje miejsce iLouise się uśmiechnęła.- Klub wioślarski jest zaraz za hotelem Strandparken -rzucił Kim już w drzwiach.161Pomachała mu na pożegnanie, ale w tej samej chwili za-dzwoniła jej komórka i kiedy zobaczyła, że to Camilla, lekkopchnęła nogą drzwi, zanim odebrała.- Myślę, że dzisiaj nie będę długo pracować - odpowie-działa na pytanie przyjaciółki.- W porcie jest restauracja, która wygląda dość zachęca-jąco.Spotkajmy się tam koło ósmej, kiedy już wyślę teksty -zaproponowała Camilla.- Może ktoś jeszcze będzie miałochotę się z nami wybrać.Nie możecie ciągle siedzieć whotelu Dworcowym.A Sren Velin zwykle daje się skusić.Co do tego Louise nie miała wątpliwości.Kiedy pracowa-li razem w Wydziale A, Sren był znany jako lew salonowy.Poszła go poszukać i nawet nie skończyła mówić, jak jużzaplanował, że zaczną od kufelka w piwiarni, a dopiero po-tem pójdą coś zjeść.Skipper zatrzymał się na korytarzu ispytał, o której się spotykają.- Kto namówi Bengtsena?Louise już szła sprawdzić, czy zastanie jeszcze Deana.- Ja z nim porozmawiam - oświadczyła Ruth, która niewiadomo kiedy też się do nich przyłączyła.Louise poczuła nagle, że perspektywa towarzyskiegowieczoru nieco rozluzniła atmosferę, która zagęszczała sięwraz z kolejnymi niepowodzeniami w śledztwie.Teraz naglewszyscy nabrali humoru.W małej piwiarni, do której z hotelu poszli piechotą, nieskończyło się na jednym kufelku, więc kiedy dotarli do162eleganckiej restauracji w porcie, jednogłośnie stwierdzili, żenie jest to rozsądny wybór.Dawno już przekroczyli punkt, wktórym ma się ochotę na wykwintne przystawki i cichą roz-mowę.Ruszyli więc dalej, do położonego w pobliżu lokaluhinduskiego.Stanowili nieco zbyt liczną grupę jak na jedynywolny stolik, musieli się zatem nieco ścisnąć, ale najwyraz-niej nikomu to nie przeszkadzało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]