[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdjęcia samych już tylko więzniów, zapełniające niemal do końca drugi album,przedstawiają ludzi, których również trudno pogodzić ze stereotypowym wyobrażeniem zeka.Znajdziemy tu fotografię uszczęśliwionego mężczyzny dzwigającego dynię, woły zaprzęgnięte dopługa i uśmiechniętego komendanta, który zrywa właśnie jabłuszko.Na innej fotografii widnieją dwawykresy -planowanej produkcji obozu i wskaznika wykonania planu.Oba albumy - pieczołowicie oprawione, pokolorowane i opatrzone podpisamiz taką samą metodyczną starannością, z jaką dzieci w szkole przyozdabiają swojepamiętniczki - są dziełem tej samej instytucji Kulturno-Wospitatielnoj Czasti-Wydziału Kulturalno-Oświatowego, czyli KWCze, pod którym to akronimem byłon zazwyczaj znany więzniom.KWCze - lub jego odpowiedniki - istniałod początku dziejów Gułagu.Pierwszy numer "Słona", periodyku obozu Sołowieckiego, zawieraartykuł na temat więzień w przyszłej Rosji:"Rosyjska polityka pracypoprawczej musi reedukować więzniów, przyzwyczajając ich do udziału w zorganizowanej pracyprodukcyjnej".Jednakże w ciągu całej niemal historii Gułagu rzeczywistym celem obozowejpropagandy był wzrost wskazników produkcji.Wydaje się to prawdą nawet w czasach budowyKanału Białomorskiego, kiedy hasła "reedukacji" wykrzykiwano najgłośniej i, jak się wydaje,najszczerzej.Były to lata apogeum kultu przodownika pracy.Artyści obozowi malowali portretynajlepszych"kanałowców", a muzycy i aktorzy organizowali koncerty ku ich czci. Robotników "szturmowych" zapraszano na wielkie masówki, na których śpiewano pieśni iodczytywano z kartki przemówienia.Po jednym z takich wieców, 21 kwietnia 1933 roku,zorganizowano dwudniowy "szturm pracy"; 30 tysięcy stachanowców przez czterdzieści osiemgodzin ani na chwilę nie opuszczało swoich stanowisk roboczych.Działalność tego rodzajuzarzucono bezceremonialnie u schyłku lat trzydziestych, kiedy więzniowie stali się "wrogami ludu", aci nie mogą być przecież"przodownikami pracy"; jednak z chwilą gdy w 1939 roku władzę nad systemem łagrów przejąłBeria, propaganda zaczęła powoli wracać do łask.Mimo że nigdy już nie miały wrócić czasy KanałuBiałomorskiego -przedsięwzięcia Gułagu, którego "sukces" roztrąbiono triumfalnie na cały świat - w obozach znówzaczęły rozbrzmiewać hasła "reedukacji".Wlatach czterdziestych każdy obóz miał teoretycznie przynajmniej jednego instruktora KWCze,niewielką bibliotekę i "klub", w którym odbywały się przedstawienia teatralne i koncerty, gdziewygłaszano pogadanki polityczne i organizowano polityczne dyskusje.Thomas Sgovio przypominasobie jeden z takich klubów: "Zwietlica, w której mogło się pomieścić ze trzydzieści osób, miaładrewniane, jaskrawo pomalowane ściany.Było tam kilka stołów, rzekomo dla czytelników, tyle tylkoże nie było tam żadnych książek, gazet ani magazynów.Jakżeby zresztą inaczej.Gazety ceniono na wagę złota.Robiliśmy z nich skręty".Od lat trzydziestych poczynając, trzonem"klienteli" KWCze mieli być więzniowie skazani za przestępstwa kryminalne.W owych latach niebyło do końca jasne, czy "polityczni" godni są tego, by marnować czas na ich reedukację, dokładnietak samo, jak nie było do końca jasne, czy można im powierzać stanowiska specjalistów.W wydanejw roku 1940 instrukcji NKWD dotyczącej pracy kulturalno-oświatowej w obozach autor stwierdzajednoznacznie, że skazani za przestępstwa kontrrewolucyjne nie są właściwym obiektem działalnościreedukacyjnej.W przedstawieniach teatrzyków obozowych mogli brać udział wyłącznie jako muzycy- mówić ani śpiewać prawa nie mieli.Jak nierzadko zdarza się w takich sytuacjach, nad instrukcjami częściej przechodzono do porządkudziennego, niż ich przestrzegano, a - co również nierzadko się zdarza - KWCze odgrywało w życiurolę zupełnie odmienną, niż życzyli sobie i spodziewali się po nim moskiewscy władcy Gułagu.Wintencji Moskwy KWCze miało zmuszać więzniów do jeszcze cięższej pracy, natomiast zekiwykorzystywali KWCze do własnych celów: moralnego wsparcia i przetrwania.Na pozór, wydaje się, że instruktorzy kulturalno-oświatowi starali się propagować wśród więzniówcnoty pracy w identyczny sposób, jak aktywiści partyjni próbowali to robić w świecie znajdującymsię po drugiej stronie więziennej bramy.W większych łagrach KWCze wydawało gazetki obozowe.Czasami były to pisma normalnej objętości, ze wstępniakami, długimi reportażami o sukcesach obozui artykułami"samokrytycznymi", piętnującymi wszystko, co dzieje się w obozie nie tak jak trzeba - słowemtypową zawartością typowego sowieckiego tytułu prasowego.Poza krótkim okresem wczesnych lattrzydziestych gazety te wydawano przede wszystkim z myślą o robotnikach wolnonajemnych i personelu administracyjnym łagrów.Dla więzniów przeznaczone były"gazetki ścienne", których nie rozprowadzano wśród czytelników (niebagatelną rolę odgrywał tuciągły brak papieru), lecz wywieszano na specjalnych tablicach.Jeden z byłych więzniów nazywa je"klasycznym atrybutem sowieckiego stylu życia: nikt ich nie czytał, ale ukazywały się regularnie".Zawierały często tak zwane kąciki humoru: "Byli najwyrazniej przekonani, ze zdychający z głodu zekprzeczyta to, uśmieje się serdecznie i sam zacznie zawstydzać bumelantów, którzy nie chcą ciężkąpracą okupić swych win wobec Ojczyzny".Wydawać się to może zabawne, ale moskiewska centralaGułagu traktowała całe przedsięwzięcie ze śmiertelną powagą.Gazetki ścienne - czytamy w jednej zdyrektyw -"powinny przedstawiać najlepsze wzorce pracy, popularyzować postacie robotników szturmowych ipiętnować bumelantów".Nie wolno było zamieszczać w nich portretów Stalina: więzniowie łagrówbyli przecież kryminalistami, a nie "towarzyszami" i wciąż jeszcze ciążył na nich wyrok ekskomunikize społeczności sowieckiej, zatem nie wolno było im nawet spoglądać na jej przywódcę.Jawnieabsurdalna obsesja tajności, jaka ogarnęła łagry w 1937 roku, trwała przez całe lata czterdzieste -gazet i gazetek wydawanych w obozach nie wolno było wynosić poza granice zony.Pozarozwieszaniem gazetek ściennych KWCze wyświetlało również więzniom filmy.Herling-Grudzińskiobejrzał w obozie jakiś musical amerykański "pełen kobiet w tiurniurach, mężczyzn w obcisłychżakietach i żabotach" oraz film propagandowy, kończący się "triumfem dobra": "niezdarny studentzajął pierwsze miejsce w socjalistycznym wyścigu pracy, a potem z ogniem w oku wygłosiłprzemówienie o ustroju, w którym praca rąk wyniesiona została na najwyższy piedestał".Tymczasem niektórzy więzniowie wykorzystywali panujące na sali w czasieseansu ciemności do załatwiania własnych porachunków nożowych:"Pamiętam,że pod koniec jednego z seansów spostrzegłem, że z sali wynoszą zwłoki jakiegośmężczyzny" - opowiedział mi jeden z byłych więzniów.KWCze organizowało również mecze piłkinożnej, turnieje szachowe, koncerty i przedstawienia teatralne, co z uroczystą powagą określanomianem"samorodnej działalności twórczej".Jeden z dokumentów archiwalnych wymienia następującepozycje repertuaru zespołu pieśni i tańca NKWDpodczas jego tournee po łagrach:1.Ballada o Stalinie 2.Duma Kozacka o Stalinie3.Pieśń o Berii4.Pieśń o Ojczyznie5.Walka za Ojczyznę 6.Wszystko dla Ojczyzny7.Pieśń bojowników NKWD8.Hymn czekistów 9.Pieśń o odległej placówce granicznej10.Marsz straży granicznej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •