[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od niego zależało, czy przypadnie mu do gustu i czy będzie chciał zostać.Uścisnęłam mu lekko ramię i wyminęłam w drodzedo sypialni.Emocje Wawrzyńca, choć brzmi to zimnoi nieczule, nie były moim największym dylematem w tejchwili.Musiałam znalezć powód, dla którego giną wampiry, nim zginą następne.Nim zginie ktoś, na kim mi za-leżało.I choć Wawrzyniec mógł w to wątpić, w tej grupieznajdował się i on.Zniknęłam za drzwiami łazienki odprowadzana kilkoma zafrasowanymi spojrzeniami.Musiałam wykąpać się i przygotować na spotkanie z wampirzycami.*Problemem była nie tylko tajemnica śmierci wampirów,ale i zawartość pośpiesznie przeze mnie pakowanej torby.Gajusz wyraznie dał mi do zrozumienia, że mój brakposzanowania dla etykiety nie przypadnie do gustu Ma-rietcie.A ciuchy, które wyjęłam z torby i rozłożyłam nałóżku, nie zadowoliłyby etykiety żadnego miejsca, pozaniezbyt lanserską knajpą.Same czarne koszulki, kilka par spodni, bluza z kapturem, jakiś sweter, skórzana kurtka.Jedyne kolorowe części garderoby w mojejtorbie były bielizną, ale najśliczniejszy nawet jedwabnyi ozdobiony koroneczkami staniczek nie nadawał się naspotkanie z wampirzycą.Westchnęłam ciężko i przysiadłam na łóżku, nie wiedząc, jak z tego wybrnąć.Byłwieczór, sklepy były pozamykane, a ja nie miałam czasuna wypad na zakupy.Ciche pukanie do drzwi wyrwało mnie z zadumy.W progu stała Teresa z niepewnym uśmiechem na twarzy, ręce trzymała za plecami.- Wejdz, proszę - zawołałam - jest jakiś problem?- Nie, nic, o czym byś nie wiedziała.- Znów sięuśmiechnęła.- Pomyślałam, że możesz potrzebowaćmałej pomocy z garderobą.- Czytasz mi w myślach? - zapytałam żartobliwie,wiedząc, że po prawdzie, potrafiła to robić.- Nie, wiem, że tego nie lubisz, ale znam Joachimadość, by wiedzieć, że ta nagła niefrasobliwość, jeśli idzieo stroje, umiłowanie do wygody, a nie elegancji, i całkowita obojętność dla wymogów etykiety to raczej nowecechy.Wcześniej lubił się stroić, a jego szafa niewieleustępowała mojej - parsknęła z rozbawieniem - a teraznajchętniej nosiłby tylko dżinsy i T-shirty.To do niegoniepodobne.Westchnęłam.Czyżbym nawet na garderobę mojegowampira miała zgubny wpływ?- Coś w tym jest, Tereso.Nie jestem typem strojnisi.Chyba nic, co ze sobą przywiozłam, nie spełnia wymogów wampirzej etykiety.Pakowałam się w pośpiechu, ponaglana przez strach i niepokój Joachima, ale to niewielezmienia, nie mam w szafie zbyt wielu kreacji.- Uśmiechnęłam się niepewnie.Teresa zawsze była dla mnie uosobieniem elegancji,niewymuszonej i naturalnej klasy i kobiecości.Jej suknieleżały na niej lepiej niż moje na mnie kiedykolwiek.Nawet teraz, w miękkiej, bordowej spódnicy do kolan i kremowym, kaszmirowym blizniaku wyglądała znakomicie.Jej jasne, lekko falujące przy policzkach włosy były idealnie zadbane i uczesane, makijaż był dość subtelny, by niewprawne oko nie dostrzegło go zupełnie, ale znakomiciepodkreślał jej piękny owal twarzy, duże i lśniące fiołkowe oczy i pełne wargi o delikatnym i słodkim wykroju.Była jedną z kobiet, którym zawsze trochę zazdrościłam,ale nigdy nawet przez chwilę nie wierzyłam, że mogła-bym im dorównać.To, że zapewne skuteczniej niż Teresamogłabym obezwładnić napastnika, jakoś nie pomagało w dobrej samoocenie.Była pięknością nawet w swojegorsze dni - jak wtedy, gdy odwiedziła mnie w Thornie,przerażona zniknięciem Joachima - gdy tymczasem janie dorównywałam jej elegancją i urodą nawet w te dni,kiedy ostro się przykładałam do tego, by zrobić się na bóstwo.To jedna z tych cech, z którymi rodzisz się lub nie.- Nie jest tak zle, moja droga.- Uśmiechnęła się szeroko, najwidoczniej czytając mi w myślach.- Mogłabyśwyglądać znakomicie, gdybyś poświęciła temu choćtrochę uwagi, czego zwykle nie robisz.Ale dziś musimysprawić, by Marietta nie miała pretekstu do wyrzuceniacię za drzwi.Skinęłam głową zirytowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]