[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieciekawe sąsiedztwo.Marianna piła wino.Sery, których żadna nie tknęła, smętnie obsychały na desce poznaczonej plamamitłuszczu. Dzięki tym wyprawom przynajmniej lepiej poznam Kraków  powiedziała w końcu Marianna.No, komu w drogę.RLT Zosia uśmiechnęła się niewyraznie w odpowiedzi.Była spięta i wyglądała, jakby w duchu modliła siężarliwie, by mieszkanie okazało się okropne.Nie tylko Mariannie ten opis się spodobał.Ojciec przestudiował listę i dwa razy podkreślił ten adres.Sąsiedztwo Krzysztofa uznał za zaletę mieszkania. Będzie mógł wpadać jak za dawnych lat i wszystko jakoś znów się ułoży.Byłem na niego wściekły,teraz jednak myślę, że może miasto na stare lata to nie taki zły pomysł.%7łyliśmy tu trochę jak pustelnicy.Od-nowię stare znajomości.A że tracimy dwór.Trudno, nie takie straty ponosił nasz ród. Mrugnął do Zosi. Trzeba będzie zmienić styl życia, ale potrafimy i to.Już Długosz pisał, że ród Rola to  mężowie prości, gu-stujący w umiarze".I tobie się coś należy od życia.Będziesz mogła gdzieś wyskoczyć, choćby z Krzysztofem,mówił mi nieraz, że za ciężko pracujesz.Ku rozpaczy Zosi mieszkanie okazało się najlepsze ze wszystkich, które oglądały.Zajmowało całe pię-tro w porządnej jednopiętrowej oficynie.Okna wychodziły na sąsiednią cichą uliczkę i na zadbane podwórze zdużą lipą i klombami, na których kwitły fioletowe floksy i michałki, różnokolorowe cynie, nasturcje i astry. Nie ma balkonu  kręciła nosem Zosia. Marzyłam o balkonie z dzikim winem i skrzynkamikwiatów. Z drugiej strony po ścianie pnie się dzikie wino  powiedział pośrednik. A na parapetachzmieszczą się skrzynki z kwiatami. Wymaga remontu. Dlatego cena jest dużo niższa niż innych mieszkań w tej okolicy.To prawdziwa okazja.Właścicielchce je szybko sprzedać.Nie ma czasu czekać, aż kupujący dostanie kredyt.A pani mówiła, że dysponuje go-tówką.Oficyna jest z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych.Porządna cegła, przedwojenna wysokośćmieszkania.Nad nim jest tylko strych.Gdyby kiedyś potrzebowała pani większego metrażu, można go kupić izrobić drugi poziom.Jest też duża piwnica.Pokazuję to mieszkanie dopiero od tygodnia.Jeszcze nikt się niezdecydował, oczekuję jednak ofert, w każdej chwili.Jeśli się pani podoba, radziłbym szybko podjąć decyzję.Zosia bezradnie spojrzała na Mariannę.Mieszkanie było piękne, świetnie położone, nawet koniecznośćremontu była zaletą można je było przystosować do różnych potrzeb trojga przyszłych lokatorów.Marianna przejęła inicjatywę. Czy mogłybyśmy tu pobyć godzinkę i się zastanowić?Pośrednik zawahał się, ale po krótkim namyśle kiwnął głową. Tylko kluczy nie mogę paniom zostawić, nie jestem do tego upoważniony To nie jest konieczne. W takim razie wracam za godzinę.Po wyjściu pośrednika Zosia jęknęła: Co teraz będzie? Nie mogę sama podjąć decyzji! Wiem.Zadzwoń do ojca i poproś, żeby tu przyjechał z panią Zuzanną.Nie dyskutuj, tylko dzwoń.Zosia zadzwoniła do domu.Potem ciężko usiadła na starym stołku, jedynym meblu w całym mieszka-niu.Tymczasem Marianna spacerowała po pokojach.Po chwili wróciła do Zosi.RLT  Gdy się kupuje, zawsze jest za drogo  powiedziała sentencjonalnie. Można kupić trzy razy ta-niej w Nowej Hucie, ale po co. Przez ostatnie tygodnie pilnie śledziła krakowski rynek nieruchomości i wie-działa, co mówi. Zosiu, to świetne mieszkanie za naprawdę dobrą cenę. Gestem wskazała pokój. Wy-jątkowo ustawny  oceniła. Tu możesz postawić kanapę i fotele.Ta ściana świetnie się nada do powiesze-nia obrazów z salonu.Stół tutaj.Kuchnia jest za duża.Sama zobacz.Trzeba przestawić tę ścianę.Dzięki temuwygospodarujesz dodatkową łazienkę dla niani i dla siebie, pod warunkiem że zajęłabyś tę sypialnię, a paniZuzanna tę.A ta łazienka byłaby dla twojego ojca i dla gości. Wyciągnęła ją na schody. Zobacz, jakieładne.I czyste.A na półpiętrze możesz przechowywać rośliny przez zimę.Na wiosnę pięknie by tu wyglądałyskrzynki z Blue Heron.Blue Heron.Zosia ujrzała w wyobrazni swój ogród.W marcu pod starą jabłonią kwitły białe zawilce ililiowe psie zęby o nakrapianych liściach.Potem małą skarpę pokrywały kępy żonkili, czerwono-żółtych tuli-panów i pomarańczowych laków.Wśród srebrzystolistnej bylicy i białych bratków posadziła perłoworóżowetulipany Esther oraz Blue Heron o postrzępionych liliowych płatkach.Już nigdy ich nie zobaczy.18Nigdy nie kupili psa.Same się znajdywały, wybierały ich i zostawały na zawsze.Pierwszy był As.Zosia, która chodziła wtedy do pierwszej klasy, znalazła go na skwerze koło domu wponury listopadowy dzień.Miał zmierzwioną i pozlepianą błotem sierść.Siedział skulony pod ławką i nie miałsiły uciekać ani się bronić, gdy go spod niej wyciągała.Ważył coś tylko dlatego, że jego sierść była nasiąkniętawodą.Niosła go w ramionach, szepcząc mu do ucha, że się nim zaopiekuje.Weszła do domu, ociekając brudną deszczówką.Pani Zuzanna już otwierała usta, by kazać jej odnieśćpsa, tam gdzie go znalazła, gdy ze zmierzwionego kłębka wyjrzały przerazliwie smutne brązowe oczy.Drugapara oczu, niebieskozielonych, patrzyła na nią błagalnie.As wyrósł na wesołego, wyjątkowo brzydkiego psa, trochę podobnego do przerośniętego jamnikaszorstkowłosego, trochę do pudla, trochę do teriera i jeszcze do paru ras.Rozpieszczany, kochał wszystkichdomowników, ale świata nie widział poza Zosią.Pięć lat pózniej, podczas wakacji w Białce, zaraził się jakąśchorobą od miejscowych kundli i umarł mimo wysiłków weterynarza.Pochowali go w pobliskim lesie.Zosiachodziła tam codziennie z bukiecikiem.Opłakiwała go rzewnymi łzami i powtarzała, że już nigdy nie chcemieć innego psa.Nie minęły dwa lata, gdy w rodzinie pojawił się Troj.Pojechali na zimowe ferie do Bukowiny.Po po-dwórku gazdziny, u której wynajmowali pokoje, plątały się dwa chude kundle.Ku irytacji gospodyni goście zmiasta regularnie je dokarmiali.Pani Zuzanna odbyła z nią zasadniczą rozmowę, tłumacząc i prosząc, by na-prawiła dziurawy dach nędznej budy, w której mieszkały psy.Kobieta nie rozumiała, o co chodzi.Dla niej tobyły tylko psy.RLT Pani Zuzanna, mrucząc pod nosem coś o okrutnych dla zwierząt góralach, obeszła wieś i znalazła innypokój.Jednak i tam nie mieli spokoju.Pies za płotem ujadał i wył niemal bez przerwy.W końcu doprowadzonado ostateczności pani Zuzanna wybrała się do sąsiadów z wizytą-wizytacją. Hej, pani  uśmiechnął się góral, prezentując poważne braki w uzębieniu  co jo mom z tym psem.Nic ino by zorł.Pozytku z niego zodnego.Trza bedzie siekiere broć. wykonał sugestywny gest. To jeszcze młody pies.Nie szkoda panu? Podoba się? To niech go bierze.Jo mom miękie syrce i zabijać nie lubie.Pani Zuzanna przypomniała to sobie, gdy zawijała w kocyk zimne ciało Troja.Zosia zarządziła już wy-kopanie dołu w kącie ogrodu.Przygotowała też krzak róży o rdzawobrązowych kwiatach, w kolorze sierściTroja, który chciała posadzić na jego grobie.Był stary.Ile mógł mieć lat? Siedemnaście, może nawet osiemnaście.Był z nimi, z nią, poprawiła sięw myślach, przez szesnaście lat.Dał jej tyle radości.Zostanie tu na zawsze.Stali we troje nad grobem Troja.Pani Zuzanna i Zosia jawnie szlochały, obejmując się ramionami.PanBorucki ukradkiem ocierał łzy.Płakali z powodu utraty domownika, ale także nad sobą.Zwiadomość, że nigdytu nie wrócą, przytłaczała ich serca jak kamień.Sierpień stał się miesiącem pożegnań [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •